NASZ WYWIAD. Europoseł Liberadzki: W sprawie rezolucji miała znaczenie presja PO i PSL. "Jak się straciło władzę, trzeba odejść z pokorą"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: W Parlamencie Europejskim przyjęto rezolucję dot. Polski, ale wcześniej doszło do zaskakującego wydarzenia. Został Pan wpisany jako poseł popierający projekt rezolucji PE ws. Polski. Kilka dni temu mówił Pan publicznie, że nie popiera tej działalności. Co się zatem stało?

Bogusław Liberadzki, europoseł SLD: Wczoraj o 21:46 biuro prezydialne PE wydało komunikat, wskazując, że nastąpił błąd techniczny. Nie ma mojego podpisu pod rezolucją i nigdy nie było. Wersja poprawiona zostanie przedłożona dzisiaj posłom. Informacja o mojej prawdziwej postawie została przekazana.

Przyjmuje Pan tłumaczenie władz PE, czy szuka drugiego dna? Może to jakaś prowokacja, czy gest wymierzony w Pana?

Nie mam żadnych dowodów w tej sprawie, muszę przyjąć oficjalne tłumaczenia za wiarygodne. Nie będę przecież prowadził śledztwa w PE. Ten błąd został popełniony w poniedziałek popołudniu. Do Strasburga przyleciałem we wtorek około 12:00. Nie byłem świadomy, że moje nazwisko zostało wpisane na tym dokumencie. Dopiero potem pokazano mi jego treść. Tłumaczyłem, że to błąd i natychmiast zażądałem sprostowania. I ono nastąpiło.

Wiele zachodu Pana kosztowało odcięcie się od tej rezolucji. Dlaczego Panu na tym tak zależało? Nie można było machnąć ręką?

Dlaczego miałbym machać ręką, skoro od dawna mówiłem, jaką mam opinię w tej sprawie i nakreślałem linię postępowania. Nie rozumiem, dlaczego miałaby się rozprzestrzeniać wiadomość, która z punktu widzenia formalno-prawnego jest nieprawdziwa, a z punktu widzenia politycznego – szkodliwa. Dlaczego mówiąc nieprawdę miałbym sobie dodatkowo szkodzić? To podwójny brak rozsądku.

Jak Pan ocenia sam pomysł, by PE zajmował się rezolucją na temat Polski? To jest dobra inicjatywa?

Od początku byłem zdania, że to jest przedwczesny krok. Powinniśmy najpierw wyczerpać drugi krok dialogu między rządem, a Komisją Europejską. Przecież za tydzień pan Timmermans przyjeżdża do Polski.

Może sytuacja jest na tyle niepokojąca, że trzeba działać już?

To raczej presja Europejskiej Partii Ludowej, czyli PO i PSL, miała znaczenie. To EPL i Liberałowie wytworzyli tak wielką presję, że nagle Zieloni, moja grupa polityczna i lewica nordycka również włączyli się w te prace. Mój wysiłek skupił się więc na tym, by do tej rezolucji nie mieszać tematów aborcji. Nie ma projektu prawa w Polsce w tej sprawie.

Jest projekt obywatelski.

Nie ma na razie projektu, ani rządowego, ani obywatelskiego. Jest grupa PROlife, która zbiera podpisy pod swoją inicjatywą. I ona jest, jest aktywna. Ale jest przecież także grupa związana z Nowoczesną, która ma dokładnie inne zdanie. Co z tej zatem wynika? Dokładnie nic. Przecież rozwiązania prawne dotyczące aborcji są bardzo zróżnicowane. Nie ma również powodu, by w kwestię rezolucji wmontować sprawę rynku medialnego w Polsce.

Platforma przekonuje, że PiS zawłaszcza media publiczne, że łamie w ten sposób demokrację.

Nie ma w Polsce żadnych zapędów dyktatorskich, w Polsce jest wolność słowa – bo przecież jest. W Polsce jest pluralizm medialny i to bardzo dobrze widoczny. W Polsce nastąpiła tylko zmiana – kontrola mediów przez PO została zamieniona na kontrolę mediów publicznych przez największą partię w Sejmie. To jest zupełnie normalna reguła gry. Obecnie ci, którzy stracili swoją pozycję, nie powinni się skarżyć, bo przecież oni robili dokładnie to samo.

Brzmi pan jak typowy „PiS-owiec”

Sądzę, że to nie ma związku z byciem czy nie byciem „PiS-owcem”, tu chodzi o spojrzenie na to, co dzieje się w Polsce nieco z boku, w sposób racjonalny i rozsądny. Nie miejmy owczego pędu, bo wyrzucają ludzi PO z mediów czy innych miejsc. Ja mam płakać i ich bronić? A dlaczego? Nie widzę żadnego powodu, by to robić. Jak się straciło władzę, to trzeba odejść z pokorą i nie narzekać. W 2007 roku PiS odchodził, były rezolucje? Były płacze, obrona ludzi? Ludzie też odchodzili i nikt nie płakał. Kiedyś również ludzie za naszych czasów nominowani i zatrudniani odchodzili. Tak już jest.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE ======>>>>>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych