Kelner z afery taśmowej ujawnia szczegóły: Prywatyzacja Ciech-u była prowadzona w restauracji. „Nagrałem w sumie około 40 rozmów”

Fot. wPolityce.pl/TVP1
Fot. wPolityce.pl/TVP1

Konrad Lassota, kelner zamieszany w aferę taśmową i autor książki „Jak podsłuchałem system”, w programie Jana Pospieszalskiego opowiadał o tym, jak podsłuchiwał polityków i świat biznesu oraz co działo się w drogich warszawskich restauracjach.

CZYTAJ TAKŻE: Prywatyzacja na kartkach papieru i naciski Platformy na prywatne media. Co jeszcze kryje afera taśmowa? I kiedy granat wybuchnie?

CZYTAJ TAKŻE: Tylko w najnowszym numerze „wSieci”: fragmenty sensacyjnej książki „Jak podsłuchałem system. Ośmiorniczki, czyli elita na widelcu”

Pytany, dlaczego podsłuchiwał Lassota wyjaśnił, że był przez długi czas świadkiem łamania prawa.

Pracując w prestiżowych restauracjach widziałem rzeczy, których nie powinienem – reklamówki pieniędzy przekazywanych sobie, groźby, łamanie prawa. Był to obraz, który rósł. Gdy pojawiła się możliwość zdobycia twardych dowodów na nielegalną działalność, postanowiłem to zrobić

— wskazał gość „Warto rozmawiać”.

Lassota przyznał, że „był taki moment, że był sparaliżowany strachem”, ale obecnie już się nie boi.

Co jednak ciekawe, wiele razy kelner wskazywał, że nie wie nic szczególnego o aferze taśmowej, bowiem nie interesował się tym, w czym bierze udział.

Posiadana przeze mnie wiedza to domniemania i poszlaki. Opisuje to w książce, byłem ostatnim trybikiem w machnie, więc wiedza, którą posiadam, była to wiedza, którą pozyskałem od Łukasza (drugi kelner zaangażowany w nagrywanie – red.). Łukasz znając moje pobudki ideowe zaproponował mi wzięcie udziału w tym procederze, powołując się na kontakty ze służbami, odpowiednie osoby w służbach i odpowiednie wykorzystanie tych dowodów. (…) Od początku służby pojawiały się w tych rozmowach

— wyjaśniał gość Jana Pospieszalskiego.

Pytany o fragment swojej książki, w którym opisuje przypadek molestowania nieletniego chłopca przez biznesmena, Lassota wskazał, że on się zbieraniem haków nie zajmował.

Oddzielmy dwie rzeczy, pierwsza to jest zbieranie haków. W tym ja nie uczestniczyłem, nigdy nie nagrywałem żadnych spotkań towarzyskich, żadnych kwestii seksualnych. To nie mój styl. To były typowe haki, to było zbieranie haków. Moim zadaniem natomiast było nagrywanie ludzi świata polityki i biznesu, mieszania się tych światów i nieprawidłowości z tym związanych. To na pewno jest wartość, która może pozwolić na pociągnięcie do odpowiedzialności ludzi łamiących prawo. Zawsze tak to postrzegałem, nie sądziłem, że zostanie to wykorzystane do rozpętania burzy medialnej

— zaznacza.

Pytany czy nie miał świadomości, że sprawa stanie się głośna, wskazał:

Nie brałem pod uwagę, że to wypłynie na wierzch, liczyłem, że odpowiednie osoby wykorzystają to dyskretnie.

Jan Pospieszalski był wyraźnie zdziwiony, że jego gość nie próbował rozwikłać, kto stoi za nagrywaniem gości restauracji. Dziennikarz przywołał opisywane przez Lassotę spotkanie, w czasie którego miał się dowiedzieć, że jeśli wycofa się z nagrywania „góra” się zdenerwuje. Okazuje się, że kelner nie próbował dowiedzieć, się kto jest tą „górą”.

Z Łukaszem znaliśmy się od kilku lat, pracowaliśmy razem, kwestia nagrywania rozmów nie była często poruszana, razem robiliśmy wiele innych rzeczy. Temat nagrań był traktowany pobocznie, nie wnikałem w to, gdzie jest „góra”. Jednak odpowiedzi Łukasza zawsze sprowadzały się do wymienienia kilku pseudonimów i osób z tym związanych. On powoływał się na służby

— ujawnił Lassota.

I dodał, że jego praca była zadaniowa.

Dostawałem konkretne zamówienia, na czym mam się skupić. Tematem była choćby prywatyzacja firmy Ciech SA, bowiem cały proces był przeprowadzany w restauracji, gdzie pracowałem. Podchodziłem do sprawy zadaniowo, gdy było zadanie, to je wykonywałem

— tłumaczył kelner.

Przyznał, że „wszystkich nagrań, których dokonał było około 40”.

Byli to ludzie głównie świata polityki i biznesu. (…) Wiele osób zgłaszało się do mnie z propozycją wykupienia tych nagrań. Jednak ja ich nie posiadam. (…) Był kopie, ale zostały zniszczone. Są nie do odzyskania

— zapewnia Lassota.

I opisywał swoje zeznania w tej sprawie, gdy w mediach było już głośno o aferze taśmowej.

Wszedłem do pokoju, gdzie był już Łukasz i jakiś plan rozrysowany. Tam dowiedziałem się o kolejnych osobach zaangażowanych w tę sprawę. Dopiero wtedy dowiedziałem się o Marku Falencie czy Krzysztofie Rybce. Pojawiły się naciski, mówiono o czarnych scenariuszach. Uległem tej groźbie. Pokazywano mi wizerunki Białorusinów, którzy mieli ponoć dostać na nas zlecenie. Już ponoć za Łukaszem jeździli, za mną mieli jeździć. Wtedy chciałem tę sytuację załatwić, liczyłem, że to się rozejdzie po kościach. Przyjąłem więc tę wersję, jaką mi przedstawiono i zeznałem ją do protokołu. Zeznałem to, do czego zostałem przekonany

— ujawnia kulisy rozpracowywania sprawy kelner.

Pytany o szczegóły związane z prywatyzacją Ciechu Lassota wskazał:

Kilkanaście rozmów dotyczyło Ciechu, to był cały proces – rozpoczęcie negocjacji, przez ustalanie szczegółów, dogadywanie ceny, przez rozmowy kuluarowe na temat, jak proces idzie, aż po zakończenie z prezesem NIK. Te rozmowy ujrzały światło dzienne

— zaznaczył.

Pytany na koniec, dlaczego na taśmach nie ma polityków PiS-u kelner wskazał jednoznacznie:

Odpowiedź jest banalnie prosta, politycy PiS nie przychodzili do restauracji, w których pracowałem. Nie było ich tam.

KL


Do nabycia „wSklepiku.pl”: „Jak podsłuchałem system. Ośmiorniczki czyli elita na widelcu” - Konrad Lassota.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.