Co PiS zamierza zrobić z IPN? Mularczyk: "Instytut to nie wyspa na morzu albo korporacja historyków". NASZ WYWIAD

fot. ansa
fot. ansa

wPolityce.pl: Sprawa nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej budzi, jak zawsze sporo kontrowersji. Ale zacznijmy od początku. Dlaczego jest ona w ogóle potrzebna?

Arkadiusz Mularczyk, PiS: Obecna ustawa – przypomnę, została wprowadzona 5 lat temu kiedy Platforma zmieniła tryb wyboru prezesa IPN, wprowadzając zasadę, że będzie on wybierany przez środowisko historyków. Po 5-ciu latach funkcjonowania tej ustawy widzimy, że zawiera ona sporo mankamentów, które należy wyeliminować.

Po pierwsze są bardzo duże trudności, jeśli chodzi o poszukiwanie, identyfikowanie ofiar totalitaryzmu w naszym kraju. Te przepisy są bardzo często przewlekłe, czasochłonne i powodują, że przez lata nie można zidentyfikować, ani odkryć ludzi, którzy zostali w sposób bestialski zamordowani. A często na ich grobach umieszczono kolejne groby, czy cmentarze. My wprowadzamy tryb karny, wiec w przypadku odkrycia, że zostały znalezione szczątki osób zamordowanych – automatycznie wprowadza się tryb karny i jest stosowany KPK i wchodzi prokurator.

Druga sprawa, to jest budowa bazy genetycznej ofiar. Obecnie jest ona prowadzona przez Uniwersytet w Szczecinie na podstawie umów i porozumień. My chcemy, by dysponował nią IPN, tak aby miał pełną wiedzę o tym jakie identyfikacje i na jakim etapie są prowadzone. To powinna być wiedza IPN, a nie do uczelni.

Kolejna sprawa to jest połączenie Rady Pamięci Walk i Męczeństwa z IPN-em. Naszym zdaniem proces poszukiwania, identyfikacji i upamiętniania ofiar powinien być w jednym ręku. Wprowadzamy także ważne nowe rozwiązania, jeśli chodzi o badanie i edukację. Dajemy IPN-owi narzędzia do kreowania polityki historycznej. Dają one szerszą możliwość badania historii Polski, emigracji, dziedzictwa kulturowego na Wschodzie. A także rozszerzamy funkcje edukacyjne. W szczególności wprowadzamy tu możliwość działania IPN-u jako organu, który ma przeciwdziałać rozpowszechnianiu w kraju i za granicą informacji o nieprawdziwych treściach historycznych, krzywdzących lub zniesławiających Rzeczpospolitą Polską. Wyposażamy IPN w instrumentarium do podjęcia w tym zakresie działań. Co jest również ważne, przywracamy kolegium IPN, które będzie powoływał Sejm, Senat i prezydent, który będzie organem opiniodawczym, doradczym prezesa, ale tak, żeby to jednak prezes miał pełnię władztwa w Instytucie, a kolegium było jedynie organem doradczym.

Co ważne: wprowadzamy zakaz zawierania umów cywilno-prawnych pomiędzy członkami Kolegium, a IPN. Wiemy, że niestety tak nie jest obecnie. Wiemy, że zawierane są umowy pomiędzy prezesem Kamińskim, a członkami Rady i uważamy, że to jest sytuacja niewłaściwa. Jeśli członkowie Rady czerpią jeszcze dodatkowe profity ze swojej działalności w Radzie – może rodzić się zarzut o konflikt interesów.

Najwięcej kontrowersji budzi sprawa nowego sposobu wybierania władz IPN. Pojawia się zarzut, że państwo chcą zrezygnować ze względnej apolityczności IPN u i poprzez wybór prezesa przez Sejm, poddacie go w rezultacie władzy polityków…

To jest sprawa otwarta. Ani ja, ani Prawo i Sprawiedliwość nie jesteśmy zamknięci na argumenty, natomiast uważamy, że w sytuacji obecnej, jeśli prezesa wybiera Rada, a prezes zawiera z jej członkami umowy cywilno - prawne to rodzi podejrzenia o konflikt interesów. I rodzi podejrzenia, czy jest to sytuacja właściwa. Czy prezes nie jest uzależniony od Rady, a Rada od prezesa? I czy oni w związku z tym dobrze wykonują swoje ustawowe funkcje. Jest bardzo wielu krytyków obecnego Instytutu Pamięci Narodowej, którzy uważają, że przez ostatnie 5 lat IPN stał się instytucją potwornie mało ofensywną. Działalność wydawnicza budzi wiele zastrzeżeń. Wydawane są książki znajomych królika. Te publikacje są rozprowadzane pomiędzy oddziałami IPN.

Te ciała dobrze sobie kooperują. Proszę zapytać prezesa ile takich umów cywilno - prawnych zawarto. I czy ta sytuacja nie jest sytuacją patologiczną. Uważamy, że IPN jest tak dużą instytucją, że powinien prowadzić politykę historyczna państwa polskiego.

W tej chwili , pana zdaniem, nie prowadzi jej należycie?

Uważamy, że nie.

Głośna sprawa z ujawnieniem teczek Kiszczaka nie łagodzi tej opinii?

Proszę zwrócić uwagę, że to ujawnienie teczek wiązało się z tym, że to żona Kiszczaka przyszła do IPN. A nie IPN do niej. Mimo, że ta wiedza była wiedzą powszechną – IPN nie zobligował Głównej Komisji, by wszczęła takie postępowania wcześniej.

Prezes Kamiński tłumaczył, że prawo nie pozwala mu wpływać na decyzje prokuratorów…

Jeżeli prezes ma wiedzę, że akta są w domach byłych funkcjonariuszy SB - może złożyć zawiadomienie do GK, i nie wyobrażam sobie, żeby Główna Komisja nie podjęła działań. Widać, że wszystkie działania zostały podjęte już pod presją medialną a także na skutek wyniku wyborów. Myślę, że one zmieniły nieco podejście władz Instytutu do pewnych spraw.

Ono było wcześniej niewłaściwe?

To wcześniejsze zachowanie oceniam jako bardzo zachowawcze i  koniunkturalne. W myśl zasady: nie narażajmy się, niech będzie tak jak jest. Ale to nie ma związku z interesem państwa i prowadzeniem polityki historycznej. Wiemy też o wielu wątpliwych publikacjach IPN, dotyczących spraw zupełnie niezwiązanych z działalnością IPN.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.