Apel Jarosława Kaczyńskiego o zawieszenie broni to oczywista gra na czas ze strony PiS. Inna rzecz, że choć raczej mało skuteczna, to bardzo potrzebna

PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP/Bartłomiej Zborowski

Apel prezesa PiS to propozycja rozsądna (zwłaszcza z punktu widzenia PiS), ale nie zanosi się na to, by była stuprocentowo skuteczna. Słowa lidera PiS, co zresztą nie może zaskakiwać, natychmiast spotkały się z negatywną odpowiedzią opozycji (wzywającą samego Jarosława Kaczyńskiego do uspokojenia), a skrajnie antyrządowe „Fakty” przypomniały szereg (inna rzecz, że podkręconych i odpowiednio naświetlonych) zdecydowanych wypowiedzi Kaczyńskiego już po objęciu władzy przez PiS.

Nie ma co zatem liczyć na „stan spokoju”, o który prosił Kaczyński. Raz, że byłoby to wybitnie nie na rękę opozycji, która musiałaby dobrowolnie zrezygnować z jedynego paliwa, które utrzymuje ją przy życiu (skargi za granicę, manifestacje, groteskowa retoryka), a dwa - samo PiS nie jest genetycznie zdolne do trwania w warunkach pokoju. Żywiołem Jarosłąwa Kaczyńskiego i jego drużyny jest spór, i to ostry, i prędzej czy później do niego musi wrócić - zwłaszcza, że ścierają się realne interesy.

Inna rzecz, że wyciągnięta ręka - niechby nawet cynicznie - powinna zostać dobrze przyjęta przez społeczeństwo. Poza wszystkim to ładny gest przed Świętami Wielkanocy i jakiś tam mały szach postawiony opozycji, która nie może reagować zbyt ostro na złagodzony ton ze strony PiS. Wreszcie, wchodząc już nieco w świąteczny klimat, wszystkim nam przydałoby się nieco spokoju w życiu publicznym. I choćby tylko dlatego apel Jarosława Kaczyńskiego powinien zostać przyjęty przez wszystkie strony z choćby minimalną porcją życzliwości. Wzajemną naparzanką jeszcze zdążymy się nacieszyć.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych