O rewolucjonistach i konserwatystach. "Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż próbują to przedstawiać partyjni liderzy na wiecach"

Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Ceniony przeze mnie analityk rynku energetycznego i zagadnień bezpieczeństwa Piotr Maciążek z portalu Defence24 od jakiegoś czasu wskazuje, że wewnętrzne napięcie w Polsce, wynikające między innymi z jałowego obecnie sporu o Trybunał Konstytucyjny, skutecznie osłabia nasz kraj w momencie, gdy w planie strategicznym dzieją się sprawy zasadnicze, związane między innymi z konfliktem na Bliskim Wschodzie.

Ja sam bynajmniej nie jako jedyny publicysta po stronie konserwatywnej wielokrotnie sygnalizowałem, że sprawa TK zaczyna wywoływać autentyczne napięcie na linii z Waszyngtonem, bardzo groźne przed szczytem NATO, który dla rządu PiS będzie testem skuteczności w zapewnianiu krajowi bezpieczeństwa.

W dalszym planie trwa dyskusja o sposobie podejścia do państwa w ogóle. Rafał Matyja nieraz w ostatnim czasie wskazywał, że PiS nie myśli o państwie w kategoriach instytucji, ale niemal wyłącznie personaliów. Przykładem takiego podejścia jest projekt nowelizacji ustawy o IPN, który trafił właśnie do Sejmu. Jego głównym punktem jest wybór prezesa IPN bezpośrednio przez Sejm zamiast – jak było wcześniej – w trybie konkursu i otwartych przesłuchań przed Radą IPN (która ma być zlikwidowana). „Bonusem” nowelizacji jest czysta złośliwość wobec dotychczasowych władz IPN, czyli odwołanie ich na dwa miesiące przed upływem ich kadencji. Źródła tej złośliwości należy zapewne szukać w osobistych urazach posłów PiS, przygotowujących nowelizację. To smutny i żenujący przykład partyjniactwa.

Ustawa nie spełnia testu, który polecam zawsze wielbicielom podporządkowywania instytucji bieżącej władzy: należy sobie wyobrazić, że dane narzędzie (bo instytucje są narzędziami państwa) wraz z nowymi regułami jego stosowania dostaje do ręki po kolejnych wyborach polityczny przeciwnik. I wykorzystuje je całkowicie bezpardonowo. Czy chcielibyśmy, żeby prezesa IPN w przyszłości wybrała – bez żadnych barier i hamulców – większość złożona, powiedzmy, z polityków PO i Nowoczesnej? Ja bym bardzo nie chciał. Tymczasem nowelizacja autorstwa PiS może mieć w końcu taki skutek. Chyba że PiS ma na pokładzie jasnowidza, który przewiduje, że rządy tej formacji potrwają kolejne 50 lat bez przerwy.

O to wszystko – i wiele innych kwestii, takich jak służba cywilna, media publiczne, nominacje w spółkach skarbu państwa – trwa dziś coraz ostrzejszy spór po prawej stronie sceny politycznej. To spór pomiędzy obozem radykalnym i umiarkowanym. Inaczej mówiąc – między obozem rewolucyjnym i konserwatywnym. Spór ten toczy się przy akompaniamencie bezrozumnych w ogromnej części ujadań opozycji, która swoimi absurdalnymi tezami o końcu demokracji w Polsce i radykalnymi postulatami stawia się poza obszarem jakiejkolwiek rzeczowej dyskusji. Ale też nie chodzi jej w najmniejszym nawet stopniu o to, żeby w takiej dyskusji uczestniczyć. Trzeba zatem przyjąć, że obecnie debata o tym, jak naprawiać kraj i jak go urządzać, toczy się wyłącznie w obrębie prawej strony – po prostu dlatego, że prawa strona ma władzę w ręku, a po stronie przeciwnej brakuje partnerów do rozmowy. Jest wyłącznie tępa, pozbawiona jakiejkolwiek subtelności negacja.

Schemat, którym można wspomniany spór opisać, jest – jak wszystkie schematy – do pewnego stopnia fałszywy, bo opiera się na uogólnieniach. Ale bez uproszczeń żaden opis rzeczywistości nie jest przecież możliwy.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE =======>>>>>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.