Czy incydent na A4 definitywnie skończy z dziadostwem, które naraża prezydenta RP? Sadurska: „Najważniejsze osoby w państwie powinny mieć samolot”. Z Sejmu wzięte…

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Donald Tusk pod populistycznym hasłem „taniego państwa” wprowadził w Polsce państwo dziadowskie. To państwo wysłało na śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a dziś - wciąż pokutując mimo zmiany władzy - naraża na niebezpieczeństwo prezydenta Andrzeja Dudę.

Kontrola w BOR, wszczęta po wypadku prezydenckiej limuzyny na autostradzie A4, wykazała zaniedbania, których źródła tkwią właśnie w owym „tanim”, dziadowskim, państwie Tuska. To niebywałe, że samochód wiozący pierwszą osobę w państwie mógł jechać na zdartych oponach, bo – wedle instrukcji poprzedniego kierownictwa BOR – używano ich dłużej niż przewidują normy bezpieczeństwa przewidziane przez producenta.

CZYTAJ WIĘCEJ: Będą zmiany w Biurze Ochrony Rządu? Błaszczak: „To są ośmioletnie zaniedbania poprzedniego rządu. I my te zaniedbania będziemy naprawiać”

Dziadowskie „oszczędności”, mogły doprowadzić do tragedii. Dlatego po incydencie na A4  zapadła decyzja o odnowieniu „floty” samochodów przewożących VIP-ów, w tym prezydenta.

Nadal nierozwiązany pozostaje natomiast problem podróży lotniczych. Na początku rządów PO-PSL Donald Tusk robił medialne show korzystając przy wizytach zagranicznych ze zwykłych samolotów rejsowych. W tym samym czasie flota specjalnego pułku transportowego popadała w ruinę, a jeśli była remontowana, to w rosyjskich zakładach. Po tragedii smoleńskiej nikt - łącznie z Bronisławem Komorowskim, który mawiał, że „polscy piloci potrafią latać nawet na drzwiach od stodoły” - nie zaryzykował używania drugiego Tupolewa, a specjalny pułk wkrótce został rozwiązany.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych