Kolejne wersje... Wałęsa do Olejnik: Bezpieka nie była taka bezczelna jak ci ludzie z IPN! "Ja naprawdę miałem szczęście i wygrywałem w totolotku, gdy potrzebowałem!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Znów się nie spodoba całej Polsce: 60% ubeków to byli patriotyczni ludzie, tylko byli źle ustawieni!

oznajmił Lech Wałęsa, prezentując kolejną wersję wydarzeń - tym razem w „Kropce nad i” prowadzonej przez Monikę Olejnik>

Były prezydent przekonywał, że dokumenty, które IPN znalazł w szafie Kiszczaka nie są oryginalne i zostały podrzucone.

Wałęsa żali się Żakowskiemu na IPN: „To zbrodnia przeciw narodowi!” I chamsko uderza w Kaczyńskich: „Nawet w dzieciństwie musieli walczyć o pierś matki! Jeden chciał possać i drugi…”

Te dokumenty, już wiemy, jak się tam znalazły. Szukam teraz udowodnienia. Wiem, jak to się stało - tych dokumentów nie było w kartonie Kiszczaka. Inaczej doszły do dokumentacji. (…) Kiszczak miał tylko dokumenty na wysokości sądu lustracyjnego. Nie miał prawa i możliwości mieć innych dokumentów!

— irytował się były prezydent.

Dopytywany o ekspertyzy nawet takich przyjaznych mu naukowców jak prof. Friszke, Wałęsa stwierdził, że to absurdalne teorie:

Panie, lubię pana, ale oni przesadzili z tymi dokumentami, z ilością. Ja panu pokażę - już się zgłosili świadkowie, że nie było tam takich dokumentów! Przesadzili z dosypaniem dokumentów! To w 100% sfałszowane!

— denerwował się.

Wałęsa przedstawiał następnie kolejne wersje wydarzeń:

Jeden z ubeków zdobył moje zaufanie. Po przegranym strajku ja 2-3 dni po tym przyjechałem do Gdańska autobusem 115 i wracałem ok. godziny 12:00. Tam wyszedł za mną człowiek i krzyczy: „Nie obracaj się! Dziś będziesz aresztowany - jak masz gdzie, to schowaj się!”. Pojechałem do żony, opowiadam jej, o pierwszej jestem aresztowany… Kto mógł wiedzieć, że ja będę aresztowany? (…) Myślę: „Fajnie, mam tu człowieka, który ze mną sympatyzuje… Siedzę w areszcie 4 dni - wychodzę i kpt. Graczyk daje mi dwa bilety na autobus. Na jednym z biletów jest numer telefonu. Gdzieś po 2 tygodniach, może miesiącu, kierownik mojego wydziału wzywa mnie. Ja idę, a tam siedzi ten facet

— opowiadał w mocno szarpanej relacji.

Nigdy nie byłem agentem! (…) To nie mój odpis. Żaden podpis nie jest mój!

— bulwersował się Wałęsa.

Ten facet przedstawiał się jako kontrwywiad. Najeżdżał na ubeków, kierownictwo. Chciał wyjaśniać, czy Niemcy i Żydzi się nie kręcą, nie kombinują. On chyba był z kontrwywiadu. Po pięciu spotkaniach on został wycofany. Ja se myślę: „Kurczę, wycofali go…” Zamieniono ludzi. Były rozmowy przy świadkach, że żadnej rozmowy nie było i nie będzie

— zapewniał.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych