TYLKO U NAS. Jak mordowała komuna? Czy istniało „komando śmierci”? Kto prywatyzował akta SB? Komu i do czego służyły? Prof. Pleskot o tajemnicach PRL i III RP

Sądzi Pan, że w tej sprawie w ogóle kiedyś poznamy prawdę? Jeśli takie komando działało można sądzić, że to jedna z większych tajemnic PRL-u.

Nie ukrywam, że jestem pesymistą w tej sprawie, choć sprawa „szafy Kiszczaka” dowodzi, że różnie może być… Zawsze jest szansa, że dowiemy się czegoś nowego i w tej sprawie. Jednak jest to mało możliwe. Upływ lat, zmowa milczenia, niszczenie dowodów to obiektywne trudności w weryfikacji pewnych hipotez i badania okoliczności pewnych zdarzeń czy właśnie zabójstw. Boję się, że śledztwa, jakie się toczą w tych sprawach, zakończą się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców. Chciałbym się mylić.

Wspomniał Pan o „szafie Kiszczaka”. Przez lata mówiono, że gdzieś są tajne archiwa po SB. Widać, że one istnieją. Z jak powszechnym mechanizmem możemy mieć do czynienia? Takich zbiorów może być dużo?

Znów jesteśmy skazani na poruszanie się niczym we mgle. Na pewno w czasie transformacji mieliśmy do czynienia z brakowaniem i kopiowaniem akt SB. Oba te zjawiska ogarnęły spore rozmiary. Jest rzeczą logiczną i racjonalną, że oficerowie starych służb chcieli się zabezpieczyć. A że mieli okazję i możliwość, pewnie prywatyzowali niektóre materiały. To zresztą typowe nie tylko dla reżimów komunistycznych. W państwach demokratycznych takie praktyki też mają przecież miejsce. Proces prywatyzacji był zapewne tak samo częsty jak proces niszczenia akt.

Możemy mówić o zaplanowanej akcji?

Nie demonizowałbym. Mieliśmy do czynienia z poważnym chaosem, w czasie którego podejmowano również nieprzemyślane kroki. Zdarzało się, że palono także rzeczy niepotrzebnie, zaś zostawiano w archiwach jakieś poważne i mocne sprawy.

Zna Pan taki przykład?

Mieliśmy taki przypadek ws. Przemyka. Materiały ze śledztwa znaleziono w szafie u jednego z oficerów, który o nim zapomniał. Ile takich szaf, jak „szafa Kiszczaka” kryje się w różnych zakątkach Polski? Trudno przesądzać. Być może, że teraz po aferze wokół Kiszczaka i Wałęsy mają miejsce jakieś pożary… Na chłodno patrząc ludzie byłej bezpieki na pewno chcieli się zabezpieczać. A akta SB były do tego idealne. Można sądzić, że takich archiwów jest więcej.

Dlaczego archiwa SB mają wciąż taką moc? Od ponad 20 lat o nich debatujemy, wiele osób było poddawanych lustracji – przez media czy na drodze oficjalnej, jednak temat wcale nie stał się obojętny dla Polaków.

Zamieszanie wokół Wałęsy wskazuje, że ludzie żyją historią. To nie jest tak, że trzeba mówić o przyszłości, że historia nie jest ważna. Historia jest ważna, sprawy rozliczenia, ocen PRL-u, ale i III RP, są ważne. Ludzie tym żyją. Szczególnie, że jest oczywiste, że te materiały z SB mogą być wykorzystywane. Jeśli jakiś oficer zatrzymał sobie akta ludzi, którzy w III RP robią karierę, to wiadomo, że taka osoba może być szantażowana. To również dość typowy mechanizm wykorzystywania materiałów służb. Pytanie jaka jest skala tego zjawiska, skala problemu. Boję się, że tego się nie dowiemy. Musielibyśmy wiedzieć, ile materiałów zostało sprywatyzowanych oraz jak wielu ludzi dotyczą. To nie możliwe, więc nie możemy wiedzieć, na ile „spuścizna operacyjna SB” determinowała wybory polityczne w III RP.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych