Na kanwie teczek TW Bolka: polska transformacja była gościnnym występem Teatru na Łubiance?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Co załatwiano aktami TW Bolka? Jak często nimi grano? Jak to wpływało na decyzje Lecha Wałęsy jako prezydenta, na polską politykę, nasze bezpieczeństwo? Warto o to pytać.

Teczki TW Bolka są tylko jednym z wątków najnowszej historii Polski. Istotnym, ale tylko elementem znacznie ważniejszej układanki. Kiszczak je trzymał (a swoje egzemplarze najpewniej także Sowieci, a teraz Rosjanie oraz Stasi, a teraz BND) jako ubezpieczenie znacznie ważniejszego projektu – tzw. pokojowej transformacji. I pewnie akta TW Bolka nie są jedynymi służącymi za polisę tego projektu. Być może następne też są w zbiorze zabranym z domu Kiszczaków przez prokuratorów IPN. Warto na sprawę TW Bolka spojrzeć z tej szerszej perspektywy. Na chłodno i analitycznie.

Coraz częściej się zastanawiam, czy tzw. polska transformacja, z okrągłym stołem na czele, nie była zamiejscowym przedstawieniem Teatru na Łubiance. Jeśli tak by było, upieczono by kilka pieczeni na jednym ogniu. Polska była największym i najważniejszym państwem satelickim ZSRR, a w Moskwie za Gorbaczowa wiedziano, że za chwilę stary świat się zawali, więc lepiej mieć na to wpływ niż dać się ponieść niekontrolowanej rewolucji. Wiedział to na pewno ówczesny szef KGB Władimir Kriuczkow, który w latach 1987-1988 warunki transformacji wielokrotnie z polskimi towarzyszami omawiał. Jeśli „zalegendowano” by Jaruzelskiego i Kiszczaka oraz całą resztę tzw. pezepeerowskich miękkogłowych (np. przyszłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego) jako ludzi, którzy przerobili się na szczerych demokratów, nie byłoby potrzeby ich rozliczania. A skoro w Polsce, to i w innych państwach.

Gdyby w Polsce udał się „okrągły stół” i okazało się, że opozycję można wciągnąć w układ z cofającą się władzą, także ta opozycja zyskiwała „legendowanie” - jako siła, która uchroniła kraj od groźby rewolucji czy wojny domowej. Jako siła rozsądna i odpowiedzialna. I znowu ten „polski model” można by zastosować w innych państwach. Bo tam też rewolucja wisiała w powietrzu, a na Węgrzech i w Czechosłowacji nawet już trwała.

Reżim Kadara na Węgrzech został zastąpiony przez „liberała” Karoly’a Grosza już w maju 1988 r. Na początku lutego 1989 r., a więc mniej więcej w tym samym czasie, gdy w Polsce startował „okrągły stół”, na Węgrzech już podjęto decyzję o przywróceniu systemu wielopartyjnego. Na trzy tygodnie przed końcem obrad „okrągłego stołu” w Polsce opozycja na Węgrzech zwołała swój „okrągły stół”. Rozmowy z władzą podjęto na Węgrzech 13 czerwca 1989 r., a więc już po wyborach w Polsce, ale było oczywiste, że Węgry idą tą samą ścieżką. Ale polski wariant był nośniejszy propagandowo i korzystniejszy dla ustępującej władzy. Pierwsza duża demonstracja w Pradze odbyła się 28 października 1988 r., a kolejna w grudniu 1988 r. W Niemczech Wschodnich (NRD) pierwsze nietłumione przez bezpiekę demonstracje domagające się liberalizacji systemu odbywały się już w połowie 1987 r. Nasiliły się po sfałszowaniu w maju 1989 r. wyborów komunalnych, a w następnych miesiącach ruszyła lawina, na początku w postaci tysięcy wschodnich Niemców okupujących ambasady RFN w Pradze, Budapeszcie czy Warszawie. W Niemczech wszystko było trochę opóźnione, bo chodziło o ewentualne zmiany geopolityczne (zjednoczenie), więc wymagające zgody mocarstw, ale nastroje były rewolucyjne. Nic dziwnego, że od ustąpienia Ericha Honeckera do upadku muru berlińskiego minęły zaledwie 3 tygodnie.

cd na następnej stronie

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych