Potężne zamieszanie wokół Wojciecha Łączewskiego. Czy sędzia, który skazał Mariusza Kamińskiego umawiał się na Twitterze ws. taktyki uderzającej w rząd?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolitycepl/tvn24
wPolitycepl/tvn24

To sprawa przedziwna i każąca zapytać o rzeczywistą niezależność sędziów w Polsce. Rozpoczęła ją publikacja serwisu kulisy24, który - bez podawania nazwiska - opisał przypadek pewnego sędziego, który na Twitterze poszukiwał wsparcia w sprawie taktyki, jaką powinni objąć niechętne rządowi PiS środowiska. Sędzia - anonimowy - miał dać się nabrać na podrobione konto jednego z dziennikarzy i pisać mu sugestie (a także potwierdzić swoją tożsamość) poprzez prywatne wiadomości.

Michał Majewski - współautor tekstu - odniósł się w czwartek do sprawy na Twitterze:

W sprawie sędziego mogę powiem tyle: Nie podaliśmy (i nie podajemy) jego nazwiska, bo prowokacja internauty (choć w założeniu żartobliwa).. wiązała się z przestępstwem, czyli kradzieżą tożsamości. Nie zmienia to faktu, iż sędzia zainicjował kontakt ze internautą, którego brał…..za słynnego przeciwnika rządu. Oferował spotkania, przesłał selfie sprzed komputera. Tłumaczenia (jeśli się pojawią), że ktoś wkradł mu.. .się na konto nie wytrzymują próby. Sędzia bowiem przyszedł na umówione spotkanie o określonej godzinie na jednym z warszawskich osiedli. Pod adres wskazany mu przez internautę. Jeśli zajdzie taka potrzeba, potwierdzę to w sądzie lub prokuraturze. Sędzia wreszcie wskazał internaucie ulicę, przy której mieszka

— napisał dziennikarz.

Majewski wrócił do tematu z powodu publikacji „Gazety Warszawskiej”, która utrzymuje, że anonimowy sędzia to Wojciech Łączewski, który wydał wyrok w sprawie Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników w CBA.

Łączewski miał pisać prywatne wiadomości do Tomasza Lisa - a przynajmniej tak mu się wydawało, bo było to parodystyczne konto naczelnego „Newsweeka”.

Rozumiem wszystko, ale nie zorientował się pan, że walenie w to towarzystwo przynosi efekt odwrotny od zamierzonego? Sugeruję zmianę strategii.” Podpisano: „pewien znany sędzia, chociaż z innego profilu. PS: W kwestii zmiany strategii możemy porozmawiać na ten temat, bo chyba czas najwyższy”

— miał napisać Łączewski.

Następnie potwierdził swoją tożsamość poprzez przesłanie zdjęć sprzed komputera oraz pojawienie się w umówionym miejscu.

TAKŻE: Sędzia Łączewski pod lupą ABWCBA. Służby sprawdzają, czy złamał prawo pisząc skandaliczny wyrok

Łączewski w ostatnich dniach został uznany przez „Dziennik Gazetę Prawną” za jednego z najbardziej wpływowych prawników w Polsce. Czy historia opisana przez kulisy24.com i rozszerzona przez „Gazetę Warszawską” miała miejsce i dotyczyła rzeczywiście Łączewskiego? Jak zareagują organy mające - przynajmniej w teorii - pilnować niezależności sędziów? Jak w tym kontekście traktować wyrok ws. Mariusza Kamińskiego?

Z kolei jak podaje portal prawnik.pl sędzia Łączewski złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury:

Sędzia Łączewski złożył już w warszawskiej prokuraturze kolejne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku podszywaniem się pod jego tożsamość, a także włamaniem do komputera.

Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak dodała, że 10 lutego sędzia został w tej sprawie przesłuchany przez prokuraturę.

Poprzednie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które również dotyczyło założonego na jego imię i nazwisko fałszywego profilu na Twitterze, zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Teraz chodzi także o podejrzenie włamania do prywatnego laptopa Łączewskiego i wykonania mu zdjęcia kamerą internetową. Sam sędzia twierdzi, że na prowadzi na Twitterze konta pod własnym imieniem i nazwiskiem właśnie z powodu podszywania się pod niego niezidentyfikowanych internautów.

Pytań pozostaje wiele. O rozwoju sytuacji będziemy informowali.

wwr, gim, kulisy24, gazetawarszawska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych