Sędzia Łączewski pod lupą ABW i CBA. Służby sprawdzają, czy złamał prawo pisząc skandaliczny wyrok

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

O tym sędzi było w tym roku najgłośniej. Skazał na bezwarunkowe więzienie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, jego zastępcę Macieja Wąsika i dwóch byłych dyrektorów Biura za przeprowadzenie operacji specjalnej w związku z tzw. aferą gruntową. Jak się okazuje, tak widowiskowo piętnujący rzekome nieprawidłowości (przez kilka innych składów sędziowskich uznane za słuszne i potrzebne do ścigania przestępców w białych kołnierzykach), sam może mieć poważne problemy z powodu pogwałcenia zasad postępowania z informacjami niejawnymi.

Wojciech Łączewski „zasłużył się” do tego stopnia, że otrzymał prestiżową w środowisku prawniczym nagrodę Złotego Paragrafu, której uzasadnieniem było m.in. wydawanie „kontrowersyjnych wyroków”. Łączewski z miejsca stał się bohaterem wszystkich, których uwierała konsekwencja w ściganiu korupcji na szczytach władzy przez poprzednie CBA. Zaś zdumiewający wyrok (nieprawomocny, który trudno sobie wyobrazić, by miał się utrzymać w drugiej instancji) stał się jednym z motywów dwóch kampanii wyborczych – prezydenckiej (wyrok zapadł na kilka tygodni przed upadkiem Bronisława Komorowskiego) oraz parlamentarnej (pisanie uzasadnienia do wyroku zajęło sędziemu aż pół roku, dzięki czemu idealnie „wstrzelił się” w kampanię parlamentarną.

Dlatego dziś Roman Giertych może przekraczać granice osobliwości bajdurząc, że Kamińskiego można aresztować, a jego nominacja na koordynatora służb specjalnych „oznacza de facto wypowiedzenie wojny całemu wymiarowi sprawiedliwości”.

To nie powołanie Kamińskiego na nadzorcę specsłużb jest wypowiedzeniem wojny, ale samotny jeździec bez głowy z wymiaru sprawiedliwości, sędzia Wojciech Łączewski próbował rozpętać wojenkę, obierając za cel Kamińskiego i jego współpracowników. Nie zważał przy tym na przepisy i dobro służb specjalnych.

W aktualnym wydaniu tygodnika „wSieci” opisaliśmy z Marcinem Wikłą, rzecz niebywałą i bezprecedensową, jakiej dokonał pan sędzia. W pisemnym uzasadnieniu kuriozalnego wyroku na byłych szefów CBA postanowił uderzyć na odlew, ryzykując dobro służb specjalnych i konkretnych ich funkcjonariuszy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ważne! „wSieci” o sprawie sędziego Łączewskiego. „W swej gorliwości w ściganiu IV RP zapomniał o ochronie tajnych informacji. A może to zwykła nieznajomość prawa?”

Łączewski ujawnił nazwiska czterech funkcjonariuszy operacyjnych CBA, z czego dwóch pozostaje w służbie. Jakie stanowi to dla nich niebezpieczeństwo nie trzeba przekonywać nikogo, kto choć przez pięć minut interesował się służbami. Mowa jest bowiem o ludziach z Biura, którzy wykonują najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne zadania. Nie siedzą za biurkiem i przerzucają papiery, lecz działają na pierwszej linii frontu walki z przestępcami. Pracują „pod przykryciem”, przenikają do struktur mafijnych, uczestniczą w kontrolowanych wręczeniach łapówek. W oczywisty sposób muszą pozostawać anonimowi.

Czytaj dalej na następnej stronie.

12
następna strona »

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych