„Państwo w państwie” to wyświechtany termin, ale cóż zrobić, skoro znów przy opisywaniu patologii niedawno minionej władzy pasuje jak ulał?
Pamiętają Państwo niedawne alarmistyczne doniesienia oderwanych od koryta mediów o nocnym wejściu ludzi Antoniego Macierewicza do siedziby NATO-wskiego Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu? Pamiętają Państwo liczne wywiady płk. Krzysztofa Duszy, szefa tegoż centrum, który biegał od Gazety Wyborczej po Radio Zet, od TOK FM po TVP Info i żalił się, jak to bezprawnie wyrzucono go z roboty? I wreszcie – czy pamiętają Państwo te kuriozalne lamenty Tomasza Siemoniaka, według którego Antoni Macierewicz… zaatakował NATO?
Polecam sięgnąć po najnowsze wydanie tygodnika „wSieci”, a potem przypomnieć sobie owe komentarze raz jeszcze. „Prywatny folwark SKW”, jak zatytułowaliśmy z Marcinem Wikłą nasz tekst, to mało powiedziane. Bo faktycznie było to księstwo kilku wysokich oficerów, których z niewiadomych powodów były minister obrony darzył jakąś szczególną atencją. Stworzył dla nich tak wygodną strukturę i nadał tak szerokie przywileje, że pożegnanie z ich własnym państewkiem musiało mocno zaboleć.
Ponad 20 tys. zł jawnych pensji (plus niejawne – ponoć dochodzące też do takich wysokości), zwolnienie z cła, 300 tys. zł budżetu na podróże przez pół roku (mówimy o strukturze, która dopiero się kształtuje), pięć nowych aut po kilkaset zł sztuka, na lewych blachach (a przecież jednostka ta nie wykonywała zadań operacyjnych), a do tego jeszcze możliwość rozstawiania po kątach właściwie wszystkich urzędników ministerstwa (uprawnienia niemal równe ministrowi).
Te wszystkie mocno nadpite flaszki znalezione w siedzibie CEK, te rosyjskie filmy i zabawki, wyeksponowany herb jednego z oddziałów postsowieckiej FSB to tylko tło – element ważny, ale jednak nie podstawowy – skandalu, jaki wyhodował Tomasz Siemoniak.
Należy mocno postawić pytanie: do czego naprawdę miała służyć świętym krowom z kontrwywiadu działająca pod płaszczykiem NATO (jeszcze nie akredytowana, to nastąpi dopiero za kilka miesięcy) struktura, zatrudniająca dwadzieścia parę osób? W czym mieli pomóc Rzeczpospolitej pułkownik z generałem trzymający nielegalnie dziesiątki tajnych materiałów? Do czego miały im służyć kartki podpisane in blanco przez gen. Pytla? I co miały oznaczać instrukcje dla żołnierzy SKW, znalezione w pomieszczeniach CEK? Chodzi o zalecenia na wypadek, gdyby minister wezwał do siebie na dywanik i wypytywał o Smoleńsk lub weryfikację WSI.
Afera – to, co działo się w CEK zdecydowanie wypełnia jej znamiona – nabiera dodatkowych barw po ostatnich informacjach o zniszczeniu dokumentów z 10 kwietnia 2010 r. dotyczących działania Dyżurnych Służb Operacyjnych w pierwszych godzinach po katastrofie smoleńskiej.
Platforma Obywatelska z jej prominentnymi politykami (od Donalda Tuska, przez Pawła Grasia, Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Bartłomieja Sienkiewicza, Ewę Kopacz po Tomasza Siemoniaka) napisała nowy tom w historii polskich specsłużb. Jego kartami zapewne nie raz jeszcze zainteresuje się prokurator.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/281014-ksiestwo-stworzone-przez-siemoniaka-patologie-w-cek-nato-kaza-zapytac-do-czego-naprawde-miala-sluzyc-ta-jednostka