Wojciechowski o wyroku na "Starucha": Nie ma nic gorszego dla wymiaru sprawiedliwości niż represjonowanie niewinnego człowieka. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Fakt, że sprawa trwała tak długo, że pan Staruchowicz spędził tyle czasu w areszcie, mogła wynikać z politycznego kontekstu. Trudno nie wiązać tego z konfliktem władzy z kibicami

— mówi portalowi wPolityce.pl Janusz Wojciechowski, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Sąd uniewinnił Piotra Staruchowicza w głośnym procesie. Okazuje się, że „Staruch”, który był za rządów PO-PSL niemal „wrogiem publicznym”, nie miał nic wspólnego z handlem narkotykami. Ten wyrok powinien skłaniać do poważniejszych refleksji czy to jedynie jedno z wielu sądowych rozstrzygnięć?

Janusz Wojciechowski: Ten wyrok jest dla mnie satysfakcjonujący, ale on powinien skłaniać ku refleksji dotyczącej problemów systemowych. Warto się zastanowić z jednej strony nad statusem i pozycją świadka koronnego, a z drugiej nad stanem polskiej prokuratury. Kluczową sprawą jest wyciągnięcie wniosków dotyczących świadka koronnego. W tej sprawie „Staruch” został pomówiony właśnie przez świadka koronnego. Niestety wiele jest takich spraw, w których te pomówienia traktowane są jak wyrocznia, a potem się nie potwierdzają.

Prokuratura zwyczajowo ufa świadkowi koronnemu…

Instytucja świadka koronnego ma jednak sens tylko wtedy, gdy zeznania są potwierdzone innymi dowodami. Obecnie zbyt często słowa świadka koronnego okazują się gołosłownymi pomówieniami, ale powodują problemy niewinnych ludzi. Oni lądują przez takie zeznania w więzieniach czy aresztach. Zachowując instytucję świadka koronnego, należy zracjonalizować tę instytucję. Świadek koronny „tak”, ale tylko jeśli jego informacje znajdują potwierdzenie w innych obiektywnych dowodach. Wymiar sprawiedliwości nie może bazować jedynie na słowie przestępcy, który dąży do polepszenia swojej sytuacji.

Ta sprawa obarcza prokuraturę w Pana ocenie? Uniewinnienie na ogół jest porażką śledczych…

Niestety prokuratura pod rządami Platformy Obywatelskiej, pozornie niezależna, była w rzeczywistości usłużna wobec ówczesnej władzy. Sprawa kibiców była typowym przykładem. Takich spraw było zresztą więcej, więc mamy do czynienia z problemem systemowym. Prokuratura była formalnie niezależna, ale w rzeczywistości była bardzo mocno wprzęgnięta w politykę. Prokuratura była nieudolna w sytuacjach, które władzy były nie na rękę, jak choćby Amber Gold, a z drugiej strony była nadgorliwa i usłużna, w sprawach, w których można było się władzy przysłużyć. To jest kolejny argument na rzecz powrotu do połączenia stanowiska prokuratora generalnego z Ministerstwem Sprawiedliwości.

Dlaczego?*

W modelu przyjętym przez PO-PSL nikt za nic nie odpowiada, nie ma politycznej odpowiedzialności za działania prokuratury. Dziś zapada wyrok ws. Staruchowicza i nie ma nikogo, kto mógłby ponieść polityczną odpowiedzialność w tej sprawie. My chcemy zmian, która sprawią, że kwestia odpowiedzialności byłaby sprecyzowana. Gdyby pod rządami naszej ustawy doszło do takiej sprawy, minister sprawiedliwości prokurator generalny musiałby się gęsto tłumaczyć z tej sprawy.

Wiemy, że sprawa „Starucha” pojawiła się, gdy trwała walka rządu Tuska ze środowiskiem kibiców w Polsce. Czy atmosfera polityczna mogła się odcisnąć na tej sprawie?

Nie mam żadnych dowodów w tej sprawie, ale sądzę, że to mogło mieć znaczenie. Fakt, że sprawa trwała tak długo, że pan Staruchowicz spędził tyle czasu w areszcie, mogła wynikać z politycznego kontekstu. Trudno nie wiązać tego rzeczywiście z konfliktem władzy z kibicami. Myślę, że to miało związek.

Staruchowicz wymyślił hasło „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. Takich rzeczy się nie zapomina? To było niczym wypowiedzenie wojny?

Jako prawnik wolę się trzymać faktów, a nie spekulować. Skojarzenia nasuwają się same, ale nie ma żadnych dowodów w tej sprawie. Faktem jest, że był wtedy taki klimat, że wymiar sprawiedliwości, niby obiektywny, sytuował się po stronie ówczesnej władzy. Sprawa Staruchowicza nie jest odosobnionym przypadkiem. Była sprawa AntyKomora, były działania Policji wobec kibiców. Takich spraw było więcej, to pewien ciąg zdarzeń.

W Pana ocenie Piotr Staruchowicz i osoby w podobnej sytuacji powinny żadać jakiegoś odszkodowania czy zadośćuczynienia?

W mojej ocenie takie działania powinny być podejmowane wręcz z automatu. Staruchowicz spędził wiele miesięcy w areszcie, czekał na wyrok latami. Sądzę, że on powinien wystąpić o odszkodowanie adekwatne do rozmiaru krzywd, jakie poniósł. Nie ma nic gorszego dla wymiaru sprawiedliwości niż uwięzienie i represjonowanie niewinnego człowieka. W tej sprawie są ku takiemu działaniu wszelkie przesłanki, ponieważ nie było praktycznie dowodów przeciwko Staruchowiczowi. Nie było przesłanek do działań wobec „Starucha”. Nie było dowodów, były tylko słowa świadka koronnego.

To nie wystarczy?

Są orzeczenia Sądu Najwyższego, które wskazują, że nie można poprzestawać jedynie na pomówieniu. SN wskazuje, że dowód z pomówienia powinien być poparty dowodami, bo nie można się zatrzymywać na słowach. Słowa muszą być weryfikowane. Wymiar sprawiedliwości nie może się zatrzymać na słowach świadka koronnego. Takie działanie zwiększa szanse na zadośćuczynienie dla Staruchowicza, oczywiście jeśli wyrok uniewinniający się uprawomocni.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych