Happening inspektora Maja niebezpiecznie trąci „tanim państwem” Donalda Tuska, w którym najwyżsi przedstawiciele musieli latać gruchotami i które zwijało media publiczne (szczytem populizmu było atakowanie przez Tuska abonamentu).
Owo „tanie państwo” było tworem nie dość, że obłudnym (w rzeczywistości szastano pieniądzmi podatnika na prawo i lewo), to niesłychanie niebezpiecznym.
Czy nadal mamy takie państwo budować? Na pewno nie na tym polega dobra zmiana. Niestety lodówka komendanta Zbigniewa Maja niebezpiecznie przypomina nieszczęsnego dorsza minister Julii Pitery.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Happening inspektora Maja niebezpiecznie trąci „tanim państwem” Donalda Tuska, w którym najwyżsi przedstawiciele musieli latać gruchotami i które zwijało media publiczne (szczytem populizmu było atakowanie przez Tuska abonamentu).
Owo „tanie państwo” było tworem nie dość, że obłudnym (w rzeczywistości szastano pieniądzmi podatnika na prawo i lewo), to niesłychanie niebezpiecznym.
Czy nadal mamy takie państwo budować? Na pewno nie na tym polega dobra zmiana. Niestety lodówka komendanta Zbigniewa Maja niebezpiecznie przypomina nieszczęsnego dorsza minister Julii Pitery.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/278314-lodowka-komendanta-maja-jak-dorsz-minister-pitery-tropienie-bizancjum-w-gabinecie-szefa-policji-otarlo-sie-o-kabaret?strona=3