Lodówka komendanta Maja jak dorsz minister Pitery. Tropienie „bizancjum” w gabinecie szefa Policji otarło się o kabaret

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Owszem, można mieć zastrzeżenia, czy szef policji koniecznie musi mieć w pracy łazienkę z prysznicem. Pewnie wystarczyłaby toaleta z umywalką.

Można zastanowić się nad zasadnością wyposażania gabinetu w sprzęt nagrywający, a buty wyczyścić samemu, a nie za pomocą automatycznej szczotki. Ale to wszystko. Jak na „bizancjum” zdecydowanie za mało.

Groteskowo wyglądał więc inspektor Maj, który z całą powagą swego mundurowego urzędu, miotając się wśród dziennikarzy, zaliczał do niebywałego luksusu lodówkę, szafę na mundur, automatyczne rolety w oknach, zabezpieczenia antypodsłuchowe, czy monitory służące do telekonferencji z komendantami wojewódzkimi policji.

Panowie, na litość boską! Nie róbcie dziadostwa! Nowoczesna, dobrze wyposażona siedziba Pierwszego Policjanta RP, to żadne „bizancjum”, ale standard, który powinien obowiązywać w mocnym i sprawnym państwie. Argumenty, że takich „luksusów” nie ma w zwykłych posterunkach policji to tani populizm, na którym robią pieniądze tabloidy. Trzeba po prostu dążyć do tego, żeby godne warunki pracy mieli policjanci „na górze” i „na dole”.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.