Postępowców i "demokratów" w Polsce dopadł syndrom powszechnego ogłupienia

kozlowska-rajewicz.pl
kozlowska-rajewicz.pl

Co jest obecnie najbardziej negatywnym zjawiskiem społecznym w Polsce? - zastanawiałem się podczas świąt Bożego Narodzenia. I w moim wewnętrznym rankingu zdecydowanie wygrało coś, co nazywam syndromem powszechnego ogłupienia. A najbardziej przekonały mnie do tego grudniowe wiecowe „świadectwa” niektórych ludzi kultury i celebrytów, np. Agnieszki Holland, Mai Komorowskiej, Marka Kondrata , Michała Żebrowskiego, Mai Ostaszewskiej, Magdaleny Cieleckiej, Moniki Płatek, Ryszarda Kalisza, Romana Giertycha, Tomasza Lisa, Krzysztofa Materny czy Jakuba Wojewódzkiego. Po takich osobach najlepiej widać, że pewien typ uczestnictwa w życiu publicznym wymaga wyłącznie bezrefleksyjnego zaangażowania, natomiast czynniki intelektualne czy estetyczne zostają sprowadzone do takiego prymitywu, iż wymykają się wszelkiej kategoryzacji i klasyfikacji.

Elementem powszechnego ogłupienia jest postępująca infantylizacja życia publicznego, czyli sprowadzanie wszystkiego do kilku prostych, banalnych schematów i wywoływanie ekscytacji zamiast refleksji i myślenia. Infantylizacja jest jednak tylko częścią problemu. Tak jak inną jego częścią jest naiwny konsumpcjonizm, powodujący, że nie liczy się bycie obywatelem, lecz oddanym i aktywnym konsumentem. Nieustannie gotowym odkrywać i kupować nowe produkty, szczególnie te, które są kompletnie niepotrzebne bądź bez znaczenia dla naszego funkcjonowania. Syndrom powszechnego ogłupienia nie dotyczy tylko przeciętnych ludzi, ale także osób z profesorskimi tytułami czy znanych artystów i celebrytów, choć ci zwykli ludzie decydują o masowości zjawiska. Zaś ci znani są tylko trendsetterami i swego rodzaju naganiaczami.

Powszechne ogłupienie to właściwie kilka zjawisk równocześnie. Przede wszystkim powszechne ogłupienie bazuje na myślowej niesamodzielności i wtórności. Klasyczna ofiara ogłupienia praktycznie niczego nie wie z pierwszej ręki, lecz zwykle z trzeciej czy czwartej, najczęściej po przepuszczeniu przez medialną maszynkę do mielenia pustego z próżnym i tendencyjnym. Mówiąc obrazowo, polega to mieleniu budy z łańcuchem, obrożą, wyściółką, miskami czy resztkami jedzenia, ale oczywiście bez psa. Dzieje się tak dlatego, że poza kwestiami dotyczącymi jakichś aspektów pracy zawodowej czy spraw technicznych mało komu chce się zdobywać wartościową wiedzę i informacje z pierwszej ręki. Większości wystarcza papka wielokrotnie przeżuta, przetworzona i wypłukana z wszelkich składników odżywczych. I tak wypreparowana wiedza z czwartej ręki tworzy wspólnotę ignorantów i dyletantów, którzy oczywiście tak siebie nie postrzegają. Ale ponieważ ta wiedza jest obiektywnie żenująco tandetna i byle jaka, można się z nią obnosić jedynie w grupie, która w razie wyśmiania czy krytyki stanie w obronie konkretnego dyletanta. To grupa czy wspólnota ignorantów legitymizuje, a nawet w jakimś sensie uświęca tandeciarstwo umysłowe. Wystarczyło posłuchać „mądrości” wypowiadanych na demonstracjach obrońców demokracji 12 i 19 grudnia 2015 r., wspólnoty „Szkła kontaktowego” czy „rodziny” gazety Michnika, żeby łatwo uchwycić istotę funkcjonowania wspólnoty ignorantów karmionych papką zamiast wiedzy.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.