wPolityce.pl: Panie premierze, jak ocenia pan skalę ostatnich demonstracji organizowanych formalnie przez tzw. KOD, ale wspieranych przez partie i środowiska odsunięte od władzy? Czy te pikiety mogą zablokować projekt naprawy Rzeczypospolitej?
Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości: Przypomnę, że demonstracja Prawa i Sprawiedliwości w 2011 roku zgromadziła pomiędzy 100 a 150 tysięcy osób, a władza się tym wydarzeniem tak bardzo znów nie przejęła. A więc spokojnie. Jest demokracja, wbrew temu co oni głoszą, nie jest w najmniejszym stopniu zagrożona. Demonstrować wolno, to czasem powoduje jakiś bałagan, ale to jest cena demokracji, którą całkowicie akceptujemy. Nie ma więc żadnego poważnego problemu. Natomiast jeśli ktoś myśli, że zrobi tutaj Majdan, to się głęboko myli. My sobie damy radę, mamy wielki program społeczny.
A jeśli zwołają Majdan, to będzie też kontr-Majdan, na którym stawią się siły popierające naprawę Polski?
Jestem przekonany, że kontr-Majdan byłby wielokrotnie większy. Chcielibyśmy jednak tego uniknąć, z tego względu, że nam nie chodzi o żadną konfrontację. Nam chodzi o taką sytuację, która w ciągu roku czy dwóch przekona bardzo dużą część społeczeństwa, nawet tych dziś nam bardzo niechętnych, że lepiej żyć w Polsce, którą rządzimy my. A te zmiany, które są w tej chwili wprowadzane, są potrzebne po to, by jakość naszego życia publicznego, szeroko rozumianego, w tym wymiaru sprawiedliwości, została radykalnie poprawiona. I także po to, by Polacy nie byli przedmiotem nieustannej manipulacji. A po to, by nie byli, potrzebne są media zdolne przekazywać prawdziwy obraz rzeczywistości. To jest zadanie dla mediów publicznych.
Dziś media publiczne stały się wręcz oddziałami szturmowymi opozycji. To, co się wylewa z ekranu, przekracza wszelkie standardy.
To rzeczywiście przekracza wszelkie standardy, z tym że tu mamy niemałe doświadczenie, więc tak łatwo nie da się nas zdumieć. W każdym razie mamy do czynienia z bardzo niedobrymi wydarzeniami, i trzeba będzie to zmienić, co oczywiście w żadnym razie nie ograniczy prawa do krytykowania nas. Bo powtarzam: to jest cena demokracji, i chociaż ta krytyka jest bardzo często formułowana w sposób niedopuszczalny, bardzo często grubiański, lub skrajnie niemądry, to cóż, to jest cena, którą jesteśmy gotowi płacić. My naprawdę jesteśmy przywiązani do demokracji.
Gdy demokracja była naprawdę zagrożona, w latach 2007-2015, media w większości milczały.
Bawi nas to, że ci, którzy nie tak dawno próbowali robić problem z wydania książki o Wałęsie, wysyłali kontrolę na najstarszy polski uniwersytet, ci którzy wysyłali zwarte oddziały żeby one usuwały napisy wymierzone w premiera, ci, którzy wysyłali ABW przeciwko stronie krytykującej prezydenta, dziś nagle ogłaszają się obrońcami demokracji. To zresztą ci sami ludzie, którzy tak pokierowali krajem, że np. ja, ale nie tylko ja, i nie tylko politycy, nie mogliśmy znaleźć sali na spotkanie. A występując na Uniwersytecie Warszawskim dodano mi „cerbera” w postaci profesora, co dało efekt komiczny. W sumie to było ogromne cofnięcie Polski choćby w stosunku do sytuacji z lat 90., gdy Porozumienie Centrum było nielubiane, ale nie było żadnych przeszkód by zorganizować zjazd na Uniwersytecie Warszawskim czy posiedzenie Rady Politycznej na Politechnice. Nikomu do głowy nie przychodziło, by nas nie wpuszczać. Platforma Obywatelska cofnęła Polskę pod względem rozwoju demokracji o wiele, wiele lat. I niestety wiele środowisk to przyjęło, zaakceptowało. Bez oporu.
A nawet z zadowoleniem.
Żeby nie powiedzieć: z entuzjazmem. To, co dziś się dzieje, jest więc nieprawdopodobną hipokryzją. Wręcz nieprawdopodobną. Oczywiście, biorąc pod uwagę sposób działania tych ludzi, ich specyficzne modus operandi, wprowadzone już przed wielu laty, nie ma w tym nic szczególnie zaskakującego.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
wPolityce.pl: Panie premierze, jak ocenia pan skalę ostatnich demonstracji organizowanych formalnie przez tzw. KOD, ale wspieranych przez partie i środowiska odsunięte od władzy? Czy te pikiety mogą zablokować projekt naprawy Rzeczypospolitej?
Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości: Przypomnę, że demonstracja Prawa i Sprawiedliwości w 2011 roku zgromadziła pomiędzy 100 a 150 tysięcy osób, a władza się tym wydarzeniem tak bardzo znów nie przejęła. A więc spokojnie. Jest demokracja, wbrew temu co oni głoszą, nie jest w najmniejszym stopniu zagrożona. Demonstrować wolno, to czasem powoduje jakiś bałagan, ale to jest cena demokracji, którą całkowicie akceptujemy. Nie ma więc żadnego poważnego problemu. Natomiast jeśli ktoś myśli, że zrobi tutaj Majdan, to się głęboko myli. My sobie damy radę, mamy wielki program społeczny.
A jeśli zwołają Majdan, to będzie też kontr-Majdan, na którym stawią się siły popierające naprawę Polski?
Jestem przekonany, że kontr-Majdan byłby wielokrotnie większy. Chcielibyśmy jednak tego uniknąć, z tego względu, że nam nie chodzi o żadną konfrontację. Nam chodzi o taką sytuację, która w ciągu roku czy dwóch przekona bardzo dużą część społeczeństwa, nawet tych dziś nam bardzo niechętnych, że lepiej żyć w Polsce, którą rządzimy my. A te zmiany, które są w tej chwili wprowadzane, są potrzebne po to, by jakość naszego życia publicznego, szeroko rozumianego, w tym wymiaru sprawiedliwości, została radykalnie poprawiona. I także po to, by Polacy nie byli przedmiotem nieustannej manipulacji. A po to, by nie byli, potrzebne są media zdolne przekazywać prawdziwy obraz rzeczywistości. To jest zadanie dla mediów publicznych.
Dziś media publiczne stały się wręcz oddziałami szturmowymi opozycji. To, co się wylewa z ekranu, przekracza wszelkie standardy.
To rzeczywiście przekracza wszelkie standardy, z tym że tu mamy niemałe doświadczenie, więc tak łatwo nie da się nas zdumieć. W każdym razie mamy do czynienia z bardzo niedobrymi wydarzeniami, i trzeba będzie to zmienić, co oczywiście w żadnym razie nie ograniczy prawa do krytykowania nas. Bo powtarzam: to jest cena demokracji, i chociaż ta krytyka jest bardzo często formułowana w sposób niedopuszczalny, bardzo często grubiański, lub skrajnie niemądry, to cóż, to jest cena, którą jesteśmy gotowi płacić. My naprawdę jesteśmy przywiązani do demokracji.
Gdy demokracja była naprawdę zagrożona, w latach 2007-2015, media w większości milczały.
Bawi nas to, że ci, którzy nie tak dawno próbowali robić problem z wydania książki o Wałęsie, wysyłali kontrolę na najstarszy polski uniwersytet, ci którzy wysyłali zwarte oddziały żeby one usuwały napisy wymierzone w premiera, ci, którzy wysyłali ABW przeciwko stronie krytykującej prezydenta, dziś nagle ogłaszają się obrońcami demokracji. To zresztą ci sami ludzie, którzy tak pokierowali krajem, że np. ja, ale nie tylko ja, i nie tylko politycy, nie mogliśmy znaleźć sali na spotkanie. A występując na Uniwersytecie Warszawskim dodano mi „cerbera” w postaci profesora, co dało efekt komiczny. W sumie to było ogromne cofnięcie Polski choćby w stosunku do sytuacji z lat 90., gdy Porozumienie Centrum było nielubiane, ale nie było żadnych przeszkód by zorganizować zjazd na Uniwersytecie Warszawskim czy posiedzenie Rady Politycznej na Politechnice. Nikomu do głowy nie przychodziło, by nas nie wpuszczać. Platforma Obywatelska cofnęła Polskę pod względem rozwoju demokracji o wiele, wiele lat. I niestety wiele środowisk to przyjęło, zaakceptowało. Bez oporu.
A nawet z zadowoleniem.
Żeby nie powiedzieć: z entuzjazmem. To, co dziś się dzieje, jest więc nieprawdopodobną hipokryzją. Wręcz nieprawdopodobną. Oczywiście, biorąc pod uwagę sposób działania tych ludzi, ich specyficzne modus operandi, wprowadzone już przed wielu laty, nie ma w tym nic szczególnie zaskakującego.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275784-tylko-u-nas-jaroslaw-kaczynski-o-demonstracjach-kod-majdanie-kontr-majdanie-mediach-i-trybunale-spokojnie-damy-rade