Media rozpętały kolejną zaskakującą kampanię, mającą na celu pokazanie rzekomo groźnej natury rządów PiS-u. Tym razem za cel wzięto sobie „Centrum NATO-wskie”. Histeria, jaką rozpętano w tej sprawie, budzi zaskoczenie. Równie wielkie jak manipulacje z tym związane. Trudno nie złapać się za głowę, gdy słyszymy słowa oburzenia. Były szef MON Tomasz Siemoniak mówił wręcz o napaści na jednostkę NATO. Takie słowa kompromitują ich autora, jednak media kontynuują histerię.
Nie mamy w tej sprawie do czynienia z działaniami, które usprawiedliwiają ten ton. Szef MON i szef SKW weszli do jednostki, która podlega resortowi obrony. Wejście do CEK NATO budzi zdziwienie z racji nocnej godziny wizyty, ale to jedynie zdziwienie. Nie można mówić o żadnej groźnej sytuacji. Media tymczasem zachowują się, jakbyśmy mieli przynajmniej do czynienia z napaścią wojsk, działających na rozkaz ministra Macierewicza. Absurdalna manipulacja. Podobnie, jak uznawanie, że w całej sprawie chodzi o NATO, o działania wymierzone w Sojusz. Tymczasem mowa o inicjatywie powstałej na mocy polsko-słowackiej umowy. Umowy bilateralnej, która jak informowały media zakłada budowę Centrum, w ramach którego współdziałać ma około 10 krajów Sojuszu. Na razie jednak, o czym przypomina Pakt, mamy do czynienia nie z instytucją NATO-wską, ale organizowaną przez państwa sojusznicze. Akredytowanie NATO-wskie dopiero przed Centrum.
Sytuacja jest więc kuriozalna. Szef MON wchodzi do jednostki, powołanej przez MON i wymienia kadrę. Media krzyczą, choć wymiana tej kadry jest właśnie krokiem w stronę uzdrowienia sytuacji, jest krokiem, który Polskę pokazuje, jako wiarygodnego sojusznika. Jak informują media, kierować Centrum mieli płk Krzysztof Dusza oraz gen. Piotr Pytel. Ci dwaj oficerowie byli odpowiedzialni za działanie SKW w ostatnich latach. To najlepszy dowód, że kadrę w Centrum należało zmienić. W SKW przez lata tolerowano podpisaną bezprawnie (bez stosownej zgody Prezesa Rady Ministrów) umowę z FSB. Szczegóły tej umowy nie były znane publicznie, ale pytany o tę sprawę Tomasz Siemoniak nie dementował wiadomości o jej zawarciu. Jej podpisanie miało miejsce na krótko po tragedii smoleńskiej. Świadomość zawarcia tej umowy musiał mieć i gen. Pytel oraz płk. Dusza. Jednak jej do jej zerwania doszło dopiero po przejęciu władzy przez PiS.
O płk. Duszy i gen. Pytlu „Gazeta Polska” pisze właśnie w kontekście umowy SKW-FSB.
To właśnie oni byli we władzach SKW, gdy zawarto umowę z FSB. Dawała ona rosyjskim służbom specjalnym możliwość bezkarnej infiltracji polskiego kontrwywiadu wojskowego. Współpraca z FSB trwała niemal do końca rządów koalicji PO–PSL, mimo agresji rosyjskiej na Ukrainie. W ramach umowy o współpracy na terenie Federacji Rosyjskiej odbyło się co najmniej jedno szkolenie, w którym brało udział minimum kilku funkcjonariuszy SKW. Nie wiadomo, kto płacił za te szkolenia i czego dokładnie one dotyczyły. Także w ramach tej umowy w Polsce byli przedstawiciele FSB – wjechali oni samochodem na parking znajdujący się na terenie SKW, bez wcześniejszego sprawdzenia
— pisze na swojej stronie „GP”
Dodaje, że „do kontaktów przedstawicieli SKW i FSB dochodziło zarówno na terenie Polski, jak i Rosji – m.in. w Moskwie, gdzie w kwietniu 2010 r., po katastrofie smoleńskiej, rosyjskie służby specjalne poprzez specjalny program ściągnęły z komputerów i urządzeń używanych przez oficerów SKW całą zawartość i przesłały ją na nieznany serwer”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Media rozpętały kolejną zaskakującą kampanię, mającą na celu pokazanie rzekomo groźnej natury rządów PiS-u. Tym razem za cel wzięto sobie „Centrum NATO-wskie”. Histeria, jaką rozpętano w tej sprawie, budzi zaskoczenie. Równie wielkie jak manipulacje z tym związane. Trudno nie złapać się za głowę, gdy słyszymy słowa oburzenia. Były szef MON Tomasz Siemoniak mówił wręcz o napaści na jednostkę NATO. Takie słowa kompromitują ich autora, jednak media kontynuują histerię.
Nie mamy w tej sprawie do czynienia z działaniami, które usprawiedliwiają ten ton. Szef MON i szef SKW weszli do jednostki, która podlega resortowi obrony. Wejście do CEK NATO budzi zdziwienie z racji nocnej godziny wizyty, ale to jedynie zdziwienie. Nie można mówić o żadnej groźnej sytuacji. Media tymczasem zachowują się, jakbyśmy mieli przynajmniej do czynienia z napaścią wojsk, działających na rozkaz ministra Macierewicza. Absurdalna manipulacja. Podobnie, jak uznawanie, że w całej sprawie chodzi o NATO, o działania wymierzone w Sojusz. Tymczasem mowa o inicjatywie powstałej na mocy polsko-słowackiej umowy. Umowy bilateralnej, która jak informowały media zakłada budowę Centrum, w ramach którego współdziałać ma około 10 krajów Sojuszu. Na razie jednak, o czym przypomina Pakt, mamy do czynienia nie z instytucją NATO-wską, ale organizowaną przez państwa sojusznicze. Akredytowanie NATO-wskie dopiero przed Centrum.
Sytuacja jest więc kuriozalna. Szef MON wchodzi do jednostki, powołanej przez MON i wymienia kadrę. Media krzyczą, choć wymiana tej kadry jest właśnie krokiem w stronę uzdrowienia sytuacji, jest krokiem, który Polskę pokazuje, jako wiarygodnego sojusznika. Jak informują media, kierować Centrum mieli płk Krzysztof Dusza oraz gen. Piotr Pytel. Ci dwaj oficerowie byli odpowiedzialni za działanie SKW w ostatnich latach. To najlepszy dowód, że kadrę w Centrum należało zmienić. W SKW przez lata tolerowano podpisaną bezprawnie (bez stosownej zgody Prezesa Rady Ministrów) umowę z FSB. Szczegóły tej umowy nie były znane publicznie, ale pytany o tę sprawę Tomasz Siemoniak nie dementował wiadomości o jej zawarciu. Jej podpisanie miało miejsce na krótko po tragedii smoleńskiej. Świadomość zawarcia tej umowy musiał mieć i gen. Pytel oraz płk. Dusza. Jednak jej do jej zerwania doszło dopiero po przejęciu władzy przez PiS.
O płk. Duszy i gen. Pytlu „Gazeta Polska” pisze właśnie w kontekście umowy SKW-FSB.
To właśnie oni byli we władzach SKW, gdy zawarto umowę z FSB. Dawała ona rosyjskim służbom specjalnym możliwość bezkarnej infiltracji polskiego kontrwywiadu wojskowego. Współpraca z FSB trwała niemal do końca rządów koalicji PO–PSL, mimo agresji rosyjskiej na Ukrainie. W ramach umowy o współpracy na terenie Federacji Rosyjskiej odbyło się co najmniej jedno szkolenie, w którym brało udział minimum kilku funkcjonariuszy SKW. Nie wiadomo, kto płacił za te szkolenia i czego dokładnie one dotyczyły. Także w ramach tej umowy w Polsce byli przedstawiciele FSB – wjechali oni samochodem na parking znajdujący się na terenie SKW, bez wcześniejszego sprawdzenia
— pisze na swojej stronie „GP”
Dodaje, że „do kontaktów przedstawicieli SKW i FSB dochodziło zarówno na terenie Polski, jak i Rosji – m.in. w Moskwie, gdzie w kwietniu 2010 r., po katastrofie smoleńskiej, rosyjskie służby specjalne poprzez specjalny program ściągnęły z komputerów i urządzeń używanych przez oficerów SKW całą zawartość i przesłały ją na nieznany serwer”.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275534-ton-niczym-z-obiadow-drawskich-kompromitacja-skw-pozaprawna-umowa-z-fsb-medialna-histeria-zolnierza-i-centrum-jeszcze-nie-nato-wskie-analiza-kolejnej-absurdalnej-afery