Gadowski o zachowaniu Wrońskiego: Chodzi o podgrzanie nastrojów, żeby doszło do ulicznych rozruchów. Szczuje się zagranicznych polityków na Polskę. NASZ WYWIAD

Fot. Youtube.pl/wPolityce.pl
Fot. Youtube.pl/wPolityce.pl

wPolityce.pl: Paweł Wroński zaskoczył, gdy w czasie konferencji prasowej prezydenta Andrzeja Dudy i prezydenta Porszenki w Kijowie zapytał o spór wokół TK. Dziennikarz „Wyborczej” pytał, czy Polska może dzielić się doświadczeniem z Ukrainą po tym, co dzieje się wokół TK. Do dopuszczalne pytanie na zagranicznej konferencji?

Witold Gadowski: Przede wszystkim chcę powiedzieć, że dziwię się, że w delegacji znalazło się miejsce dla dziennikarza „Wyborczej”, ale nie znalazło się miejsce dla dziennikarzy „Naszego Dziennika”, czy TV Trwam. To jest dziwne. Odnosząc się do samej wypowiedzi Wrońskiego, to przyznam, że trudno mi to komentować. Mieszkałem z Wrońskim w akademiku w latach studenckich, kolegowaliśmy się nawet. On był członkiem założonej przeze mnie podziemnej organizacji w latach 80. Zawsze różniliśmy się poglądami, ale traktowałem go jako dobrego kolegę. Trudno mi go krytykować.

Wielu osobom trudno obecnie nie krytykować.

Oczywiście ta wypowiedź wpisuje się w cały szereg wystąpień, dążących do maksymalnej polaryzacji społeczeństwa w Polsce, do podziałów. Chodzi o podgrzanie nastrojów do tego stopnia, żeby doszło do ulicznych rozruchów. Grzeje się nastroje na zewnątrz, szczuje się zagranicznych polityków na Polskę. Tak zrobiono z Martinem Schulzem. Jego nie trzeba było długo zachęcać, bo on nie jest zbyt wykształcony, ale faktem jest, że poszczuto Schulzem Polskę.

Kto nim szczuł?

To jest przejaw działalności „Gazety Wyborczej”, TVN-u na zewnątrz Polski. W kraju z kolei widać próbę ponownego wykorzystania tych skutków. Widać nagłaśnianie reakcji zza granicy. Tyle, że te głosy zza granicy są pochodną narracji mediów polskich. I koło się zamyka. Wmawia się społeczeństwu w ten sposób, że jest brak demokracji, dyktatura.

To w Pana ocenie działa? Widząc skalę manifestacji KOD można uznać że tak…

Wciąż sporo ludzi się na to nabiera. Niewykluczone więc, że uda się i tym razem kogoś przekonać. Być może propagandystom uda się wyprowadzić kogoś na ulice. Tylko pytanie do czego oni chcą doprowadzić? Do rozlewu krwi.

Sytuacja może być tak groźna?

Pytanie, czy ci propagandyści chcą rozlewu krwi w obronie Okrągłego Stołu? Kto będzie pilnował Okrągłego Stołu? Lemingi, które muszą iść na kawkę do „Starbunia”? Oni nie będą chcieli ginąć, oni będą stać i patrzeć jak ludzie pozbawieni rozsądku, naszczuci na siebie będą ponosić konsekwencje. To jest działanie antypolskie i skrajnie nieodpowiedzialne. W mojej ocenie ta sytuacja przypomina czasy sprzed II i III rozbioru Polski.

Analogie historyczne są ostatnio modne. Nie przesadza Pan?

Widzę analogie pomiędzy obecnymi wydarzeniami, a historią. Wtedy również obóz targowicki za obce pieniądze i dla obcych interesów chciał odwrócić reformy władzy. Dziś takie stronnictwo również się uaktywniło. I również usiłuje zdusić reformy, tym razem rządu PiS.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.