Joanna Lichocka: Musimy zmobilizować się jak Węgrzy. "Wyborcy PiS wiedzą, że jeżeli będą bierni, to ten rząd, podobnie jak rząd Olszewskiego, zostanie przez system III RP zniszczony". NASZ WYWIAD

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Oczywistym jest, że po naszej stronie będzie więcej ludzi, ale to co jest istotne dla wspólnoty Polaków to, to byśmy znaleźli sposób na rozmowę, mimo szczucia postkomuny. Bo i ich, i nas Polska bardzo obchodzi

— mówi Joanna Lichocka w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

Jak Pani ocenia to co się dzisiaj dzieje na warszawskich ulicach? Wygląda na to, że opozycja odniosła duży sukces.

Joanna Lichocka, PiS: Nie jest źle i to z kilku powodów. Po pierwsze potwierdziła się formułowana przeze mnie od lat teza. W Polsce mamy w istocie do czynienia z podziałem tylko na dwie siły polityczne. Jedna to ta grupująca elektorat zmiany, domagająca się wyjścia z postkomunizmu. Druga, rozpisana na kilka szyldów partyjnych, to strona status quo - utrzymania za wszelką cenę postkomunistycznej rzeczywistości. Liderzy tych szyldów partyjnych – Nowoczesna, PO, PSL - reprezentują tak naprawdę tę samą formację polityczną, idą dzisiaj razem i walczą dokładnie o to samo. Polska ma należeć do nich, to postkomuna na kontrolować sytuację w Polsce. I nie jest tak, co może dla zwolenników programu zmiany jest pewnym rozczarowaniem, że postkomuna nie dysponuje poparciem społecznym. Wyniki wyborów i dzisiejsza manifestacja pokazuje, że aktywa te ma, choć nie możemy zapominać o roli postkomunistycznych mediów w utrzymaniu tego poparcia. Ale pozytywne jest to wyraźne dla coraz większej grupy Polaków rozróżnienie – partia zmiany, partia postkomunizmu.

Pozytywne jest też to, że tak wiele osób idzie pod biało-czerwonymi flagami i śpiewa hymn narodowy. Co oni, oprócz powtarzania sloganów z telewizji, przekazują? Mówią, że Polska ich obchodzi. I to jest świetne! W momencie kiedy Polacy interesują się sprawami kraju i robią to w dobrej intencji - a nie podejrzewam tych, którzy dziś wyszli na ulice o złe intencje - to należy ich traktować poważnie, to są nasi partnerzy do rozmowy. Zwykle jest tak, że gdy Polaków Polska zaczyna obchodzić, sprawy idą w dobrym kierunku. Może być więc tak, że w wyniku tego zainteresowania, część z nich przestanie pozwalać postkomunie manipulować sobą. Oczywiście tam było mnóstwo działaczy partyjnych partii postkomuny, ale byli tez zwykli, zatroskani o losy kraju Polacy. To nasi partnerzy do rozmowy. Jestem przekonana, że gdyby wyłączyć szczujące zabiegi postkomuny, Polacy bez kłopotu by się dogadali.

Z jakiegoś powodu jednak wyszli na ulice. Kiedy się słucha ich wypowiedzi, to zazwyczaj nie są w stanie stwierdzić dlaczego to zrobili…

Tak nie jest. Nie mówię tu oczywiście o  liderach, bo to pokaz hipokryzji i obłudy. Pan Neumann występujący jako obrońca wolności mediów, walczący z zawłaszczeniem państwa, to postać kabaretowa i tylko w takich kategoriach tak należy go traktować. Natomiast ci ludzie, którzy idą w tej manifestacji, mówią wyraźnie - chcemy państwa praworządnego, państwa prawa. Wydaje im się, że demokracja jest rzeczywiście zagrożona ponieważ telewizje powiedziały im, że została złamana konstytucja. Tego, że tak nie jest, że ustawa zasadnicza nie została złamana ani przez PiS, ani przez prezydenta, nie bardzo mają szansę się dowiedzieć. Bo mają do czynienia tylko z tym postkomunistycznym przekazem medialnym. Powtórzę, ci ludzie zatroskani o kraj, to nasi partnerzy do rozmowy i nie możemy potraktować ich jako osoby, na które należy machnąć ręką. Trzeba im na przykład podpowiedzieć, by zajrzeli do podręcznika prawa. Tam znajdą informację o tym, że prezydent ma nieograniczone prawo do korzystania z aktu łaski. Oni tego nie wiedzą. Powiedziano im, że prezydent złamał prawo ułaskawiając Mariusza Kamińskiego. To nie jest prawda i my musimy znaleźć sposób dotarcia do tych ludzi. Skoro idą z wiarą w to, że demokracja jest zagrożona, bo to wiedzą od swoich autorytetów, mediów którym zaufali, to my musimy im spokojnie wytłumaczyć, że są w błędzie.

Do tej pory prawa strona zdołała zbudować kanał dotarcia do swoich wyborców, pomimo propagandowej, jednolitej akcji głównych, postkomunistycznych mediów. Dzięki temu prawicowy elektorat wie gdzie szukać informacji, dostaje odtrutkę na propagandowy przekaz. Teraz musimy znaleźć sposób na dotarcie do tych zatroskanych o Ojczyznę Polaków, którzy wyszli w sobotę manifestować. To nie będzie łatwe, bo oni nie przyjmują do wiadomości, że są manipulowani. Dokładnie tak jak ci młodzi Polacy w Londynie przed laty, którzy masowo głosowali na PO – w dobrej wierze chcieli na lepsze zmienić kraj. Teraz do dziś pewnie im głupio, że po to by głosować na PO stali w wielogodzinnych kolejkach. Teraz podobny mechanizm spowodował, że część ludzi w dobrej wierze „walczy o demokrację” pod przywództwem postkomuny.

Dalszy ciąg na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.