Komorowski zapewnia, że nic nie zginęło. Mówi prawdę. Jak zawsze. Być może nawet coś przybyło…

wPolityce.pl/TVN24
wPolityce.pl/TVN24

Ja nie odrzucałbym tak bezrefleksyjnie zapewnień Bronisława Komorowskiego o stanie rzeczy i umysłów gromadzonych od 2010 roku w pomieszczeniach należących do Kancelarii Prezydenta. Przecież pamięć bardzo byłego prezydenta, a w jej konsekwencji wypowiadane słowa mają nie tylko swe uzasadnienie, lecz także logikę, a nawet rację bytu. Proszę nie mylić z racją stanu, bo taka, często stosowana interpretacja prowadzi wielokrotnie do degeneralizowania, a bywają przypadki, że i do degeneracji. Mam świadomość pewnego błądzenia przy omawianiu tego epizodu z życia wyższych sfer, więc z góry proszę o łaskawość i wyrozumienie podczas lektury tekstu, który właśnie mi się wymyka spod klawiatury.

Oto bardzo były prezydent, bez najmniejszych choćby wątpliwości zaklina rzeczywistość, zmierzając do tezy, której jest wierny od samego początku swej elekcji, czy też – jak chcą złośliwi i niezdolni do serdecznych myśli – swej dość ponurej kadencji. Pan Bardzo Były twierdzi, że każda spędzona przez niego w prezydenckich pieleszach minuta, to chwila niebywałej szczęśliwości nie tylko dla okolicznych, całej reszty pospólstwa, ale także dla Polski. Tylko z powodu znanej powszechnie skromności pan Bardzo Były nie miesza do tego szczęśliwości całego świata. I ten wyjątek trzeba z uszanowaniem zauważyć. Gdyby nie to samoograniczenie, mielibyśmy do czynienia już nawet z pewną butą. Ale nie, cnota skromności zawsze da o sobie znać. Choćby i w najwspanialszym pałacu.

Ale wracajmy, śladem francuskiej farsy, do naszych baranów. Pan Bardzo Były stanowczo upiera się, że podczas jego pobytu w pomieszczeniach przeznaczonych dla głowy państwa na pewno nic nie zginęło. Wobec tak zdecydowanego oświadczenia poszedłbym w domniemaniach znacznie dalej i dlatego nakazałbym, aby jeszcze raz wszystko drobiazgowo przepatrzyć i sprawdzić, czy aby podczas omawianego kresu inwentarz się nie powiększył. A może właśnie pan Bardzo Były dodał do istniejącego tam majątku coś z własnej szkatuły, jakiś drogi klejnot, na przykład z przeznaczeniem dla małżonki prezydenta Obamy, która – wedle sugestii Bardzo Byłego – powinna być śledzona, by nie wpaść w ręce jakiegoś amerykańskiego swawolnika. Albo jakiś cenny obraz. Przecież podczas swej kadencji Bardzo Były zmalował nie mało.

Jednak może być całkowicie, wręcz przeraźliwie inaczej. Nikt przecież zaprzeczyć nie może, że podczas przesłuchania Bardzo Byłego przez sąd bardzo często padały słowa – nie wiem, nie pamiętam. Ze znanych mi przypadków tylko Michnikowi Adamowi odebrało nagle pamięć w jeszcze większym stopniu. Wówczas, gdy trwały przesłuchania w sprawie afery Rywina i Michnika. Może zatem Bardzo Były też nic nie pamięta, jak to z majątkiem Kancelarii było, a tylko udaje jegomościa z wiedzą?

Tak, czy inaczej zginęły zapewne nie tylko przedmioty opisane w raporcie. Przede wszystkim zginęły dobre obyczaje. Jeśli poprzednio, w okolicach przeszukiwanych w ogóle istniały.

CZYTAJ TAKŻE: On wrócił! Komorowski żali się Żakowskiemu: „PiS ma monopol władzy! To budzi lęk o przyszłość polskiej demokracji!” Willa w Klarysewie? „To kłamliwy wymysł nowej kancelarii!”


SZABERPREZYDENCKIEJ WILLI - NOWE INFORMACJE!

Więcej o ujawnionym raporcie i o reakcji urzędników kancelarii byłego prezydenta w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 23 listopada br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Kup koniecznie!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.