Dziennikarz "Wyborczej" apeluje o przeproszenie Zelnika: "Sprawa jest kompromitująca nie dla aktora, lecz dla ludzi z naszej strony barykady, którzy się tym zachwycają i kolportują"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.Fratria
fot.Fratria

To była wyjątkowa obrzydliwa manipulacja, która natychmiast została rozdmuchana do niewyobrażalnych rozmiarów przez media głównego nurtu. Czy ktoś za nią odpowie?

Zelnik demaskuje obrzydliwą manipulację Jakuba Wojewódzkiego. „To metody jak z PRLu”. Zobacz o czym NAPRAWDĘ rozmawiano z aktorem!

Jestem zażenowany wygłupami niektórych osób z własnego środowiska. Trzeba upaść na głowę, żeby puścić w radiu nagranie z Jerzym Zelnikiem i na serio twierdzić, że aktor zdradził kolegów. Te śmichy-chichy, ta radość, że oto ujawniliśmy pisowską mentalność, wywołuje mój odruch wymiotny

—pisze dziennikarz „Wyborczej” Grzegorz Sroczyński i apeluje o przeproszenie Jerzego Zelnika.

Panowie, po pierwsze dzwonicie do siedemdziesięcioletniego człowieka stojącego na dworcu. On nie słyszy dokładnie, co „Jaok” Janusz do niego bełkocze

—pisze i zaznacza, że Zelnika celowo wprowadzono w błąd.

Zelnik naprawdę sądzi, że kancelaria chce znaleźć kogoś w środowisku aktorskim, kto nie popierał Dudy, a teraz da się zaprosić do współpracy (np. publicznej dyskusji o aktorskich emeryturach). To zresztą strategia prezydenta Dudy, ostatnio do doradzania zaprosił np. Marka Balickiego

—opisuje rozmowę z aktorem Sroczyński i podkreśla, że aktor z szacunkiem mówi o swoich kolegach i Bronisławie Komorowskim i nikogo nie obraża.

Zelnik nie mówi: „Tego s…syna Barcisia wpiszcie na czarną listę, głosował na Komoruskiego”. Mówi o Komorowskim z szacunkiem, używając słowa „prezydent”, a o Barcisiu, że „był bardziej za”, czyli nie skrajnie za, może da się z nim rozmawiać.

Grzegorz Sroczyński, inaczej niż jego środowisko, opisuje rozmowę wyemitowaną na antenie Rock Radia, która spowodowała wściekły atak na aktora.

Jerzy Zelnik odpowiedział bardzo kompetentnie i uczciwie na mętne pytania kogoś z „Kancelarii Prezydenta”. Nie powiedział nic, z czego można mu robić zarzut. Co więcej - jego zachowanie nie świadczy o tym, że tamto środowisko dyszy żądzą odwetu i chce wykosić aktorów, którzy popierali Komorowskiego. Świadczy o czymś wręcz przeciwnym, Zelnik za naturalny uznaje pomysł przyprowadzenia na spotkanie z prezydentem kogoś „z tamtej strony barykady”

—pisze i na koniec podkreśla:

Zarzut kapowania na kolegów jest w Polsce zarzutem szczególnie ciężkim, środowisko aktorskie mocno pamięta takie sytuacje z okresy stanu wojennego i tamte podziały. Takim zarzutem można zabić. Współczuję Jerzemu Zelnikowi, nie wszyscy zadadzą sobie trud odsłuchania całego tego idiotycznego pasztetu. Sprawa jest kompromitująca nie dla Jerzego Zelnika, lecz dla ludzi z naszej strony barykady, którzy się tym zachwycają i kolportują.

Czy opluwający Jerzego Zelnika i brnący w coraz bardziej kuriozalnych manipulacjach zadadzą sobie trud, postarają się o odrobinę obiektywizmu i przeproszą Jerzego Zelnika?

Czytaj też:

Obrzydliwa manipulacja zamienia się w hejt. Holland: pan Zelnik godzi się być konfidentem wobec swoich kolegów

Szkoła Urbana w praktyce, czyli red. Knapik wyjaśnia „donos” Zelnika na kolegów. To się powinno pokazywać studentom

ann/wyborcza.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych