Kto uratuje ten świat? CZĘŚĆ II. Czarna dziura

Fot. PAP/EPA/ALEXANDER ERMOCHENKO
Fot. PAP/EPA/ALEXANDER ERMOCHENKO

Nie wiem od jak dawna wiadomo, że mniejsze lub większe finansowe bańki muszą kiedyś pęknąć; wiadomo, że systemu pożyczek i zadłużenia, na dłuższą metę, nie sposób utrzymać; wiadomo, że tania siła robocza nie jest żadnym rozwiązaniem – ani w kraju kolonizowanym, ani kolonizującym; wiadomo, że Chiny pokonały Europe i Amerykę wolnym rynkiem – a więc naszą bronią.

Wiadomo (choć może nie do końca) też, że w obecnych warunkach kolonializm, czy neokolonializm nie służy rozwojowi, lecz ogólnej destrukcji. Wiadomo również, że obecną destabilizację Azji zaczęli Amerykanie w sojuszu z Europą od Iraki i Europejczycy od Libii w (sygnalizowanym) sojuszu z USA. Ich towarem eksportowym nadal jest idea demokracji i strukturalna demoralizacja, głównie, poprzez telewizję satelitarną. Wiadomo, że gdyby nie 500-letni kolonializm i obecna neokolonialna ingerencja w wewnętrzne sprawy Azji i Afryki, kontynenty te żyłyby swoim życiem i wniosłyby do ogólnoświatowej kultury więcej niż obecnie. To ostatnie stwierdzenie, z europejskiego punktu widzenia, jest może nieco naiwne, ale z azjatyckiego czy afrykańskiego już nie, i mimo wszystko warto o nim pamiętać. Dziś polityczny wulkan przebija skorupę ziemską w Syrii, w której zaczynają się angażować przeciwstawne sobie mocarstwa: USA, Rosja i Chiny.

Warto zauważyć też, że to trzy różne cywilizacje znalazły się na terenie czwartej. I tylko naiwni mogą sądzić, że w tych zmaganiach chodzi o ludzi, o jakiś porządek, czy jakąkolwiek moralność. Tam każde państwo ma swój partykularny interes i każde z nich będzie zachowywało się tak, jak ukształtowała je własne cywilizacja. Tak, że dziś wyciśnięci ze swoich gniazd uchodźcy są ofiarami tej wojny, którą wywołała cywilizacja zachodnia. Ale jutro ci sami emigranci mogą zmienić się, nie tyle w wojowników, co w regularny front przeciwko naszej cywilizacji. Nie należy zapominać, że każda cywilizacja inaczej i na swój sposób rozumie zysk.

Należy sobie zdać sprawę, że pojęcie zysku w naszej cywilizacji zeszło już na poziom najniższych instynktów: seksu i zysku za wszelka cenę. Reklamy i ich zasady działania są wystarczającym na to dowodem. Symptomatyczne jest też to, że walka z nimi ma bardziej charakter podjazdowy (partyzancki) niż konfrontacyjny. Atakuje się je za niszczenie krajobrazu przestrzennego, ale nie za to, co stanowi ich istotę. Formę zysku, jaki wymyśliła sobie nasza cywilizacja, akceptuje coraz mniej obywateli Europy; dla coraz większej ilości ludzi staję ona nie do zaakceptowania – i co więcej, trudna do zniesienia.

A tymczasem propozycja islamu może wydawać się nam bardziej rynkowa, niż możemy przypuszczać. Wystarczy, że zaproponuje inną formę zysku i uzależni ją od przejścia na islam. Czy wielu, zwłaszcza młodych gnębionych śmieciowymi umowami, oprze się takiej propozycji, tym bardziej, że nie będzie wymagała rozlewu krwi? Ofiarą więc padną oligarchowie, osamotnienie w tej walce. W ich obronie już nikt nie stanie. A co z uzasadnieniem przejścia obywateli Europy na islam… W cywilizacji muzułmańskiej nikomu coś takiego nie przyjdzie nawet do głowy. A Europejczykom wystarczy zapewnienie, że nie będą musieli pięć razy dziennie kłaniać się Allachowi. Za to ustępstwo zgodzą się na wszystko, tym bardzie, że alternatywą będzie obcięcie głowy, które wielokrotnie oglądali w telewizji, traktując ten akt jako barbarzyński i oburzający.

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.