Poziom organizacji systemu obronnego naszego kraju jest ciągle nieadekwatny do potencjału, jakim Polska dysponuje
— mówi Paweł Soloch, nowy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w rozmowie z Marcinem Fijołkiem i Stanisławem Żarynem.
wPolityce.pl: Panie ministrze, w wywiadzie, jaki udzielił Pan Piotrowi Skwiecińskiemu na łamach „wSieci” - który zresztą serdecznie polecamy - zaniepokoiła nas sugestia na temat pewnych kłopotów, jakie zastaliście w BBN w spadku po gen. Stanisławie Kozieju. Na czym polegały te problemy?
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego: Stan Biura Bezpieczeństwa Narodowego jest odzwierciedleniem stanu całej Kancelarii Prezydenta i instytucji pozostawionych przez Bronisława Komorowskiego i jego ludzi. To znaczy, że wszelkie ruchy organizacyjne – oczywiste w sytuacji, gdy dochodzi do zmiany na najwyższej funkcji państwowej – które powinny być naturalne, są utrudnione.
Może pieniędzy zabrakło, ponieważ chcieliście wyczyścić BBN do zera, do spalonej ziemi.
Nie, nie o to chodzi. Do BBN wraz ze mną przyszły na razie zaledwie dwie osoby – mój zastępca oraz szef gabinetu. Widać po prostu, że inne ruchy personalne czy myślenie o przebudowie struktury BBN musimy odłożyć w czasie. Struktura BBN jest w uproszczeniu rodzajem think tanku prezydenckiego i będzie ona dostosowana do tych priorytetów, które prezydent wyznaczy i tego, jak będzie rozdzielał szczegółowe zadania. Za czasów Lecha Kaczyńskiego w BBN była możliwość zatrudnienia doradców, otwarta była kwestia sprawy wydawniczej, etc. Te sprawy są jak na razie utrudnione, choć liczymy, że w przyszłości będzie to wyglądało inaczej. Podobnie wygląda to w innych strukturach kancelaryjnych – zastaliśmy pustki w kasie, co może zostać zmienione dopiero w przyszłym roku budżetowym, a co znacząco utrudnia jakiekolwiek ruchy kadrowe.
Wiele osób wiązało nadzieje (lub obawy) związane z tym, że po 10 kwietnia są państwo pierwszymi ludźmi z środowisk prawicy, które mają rzeczywisty wgląd w stan państwa. Czy to prawdziwa teza? Jak wygląda to z pana perspektywy po tych kilkunastu dniach kierowania Biurem?
Trzeba uzmysłowić sobie pewne rzeczy co do tego, w jaki sposób BBN funkcjonuje. To nie jest instytucja jak ministerstwo, które zasysa informacje – my otrzymujemy je głównie na podstawie tego, co przysyła nam administracja rządowa. Chcąc poznać rzeczywisty stan państwa w zakresie bezpieczeństwa musimy mieć na uwadze wiele rzeczy: po pierwsze to, czy administracja rządowa chce współpracować i udzielać informacji, a po drugie to, jakie sami zadamy jej pytania i o jakie informacje się zwrócimy.
Poza ogólnymi pytaniami: co z helikopterami czy konkretnymi przetargami, schodzimy piętro niżej i dopiero na podstawie tego możemy mieć pewien wgląd w stan państwa. Diabeł tkwi w szczegółach – te materiały jest ciężko uzyskać, a po drugie do tego, by odpowiednio formułować wnioski do instytucji administracji rządowej musimy zbudować odpowiednie struktury. Dziś jesteśmy zmuszeni korzystać ze starych struktur. Nie chcę jednak oceniać publicznie osób pracujących w BBN – wystarczy, że robię to na swój użytek. Natomiast mogę powtórzyć to, co powiedziałem Piotrowi Skwiecińskiemu we „wSieci”: ku swojemu zdziwieniu zauważyłem tu osoby jeszcze z czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
To cieszy. Bardziej jednak nas ciekawi, jak wygląda współpraca na linii BBN-rząd.
Zacznę może od tego, że możliwości działania prezydenta – wyjąwszy prerogatywy stricte konstytucyjne – są powiązane ze ścisłą współpracą z rządem. Byłem w BBN w czasach Lecha Kaczyńskiego, gdzie po 2007 roku i przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską odczułem na własnej skórze okres niemal izolacji – udzielano nam bardzo niewielu informacji, ignorowano nasze zapytania i wnioski. Teraz jesteśmy w BBN kilkanaście dni i mamy do czynienia z zupełnie inną jakością.
Jeżeli panowie pytacie o stan państwa, to na pewno można zobaczyć więcej interferujących podmiotów. Trzeba zdawać sobie sprawę, że jesteśmy jednak w okresie wyborczym.
Krótko mówiąc, nie jest tak, że szuflady w BBN są pełne dokumentów, które pozwalają na rzeczywistą ocenę tego, co dzieje się w państwie na przykład w dziedzinie obronności.
Szuflady są pełne, ale opracowań z czasów, mówiąc żartem, szczęśliwie minionej epoki. (śmiech) Niektóre z nich są poufne, niektóre nie, niektóre są coś warte, inne mniej, ale nie ma w nich super tajnych dokumentów. Natomiast rzecz jest w tym, by ustawić nową agendę dla prezydenta. Myślę, że ten pierwszy okres, zwłaszcza do wyborów, będzie poświęcony na reorganizację biura (na tyle, na ile się da to zrobić w warunkach, które mamy). Po drugie, będziemy musieli na użytek pana prezydenta zebrać tyle informacji, ile się da.
Rekomendacje, które będą wypływały z tych informacji będą w wymiarze strategicznym dostosowane do wyników wyborów, bo w zależności od tego, z jakim rządem prezydent będzie pracował, tak będzie wykorzystywał kontakty i informacje.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Poziom organizacji systemu obronnego naszego kraju jest ciągle nieadekwatny do potencjału, jakim Polska dysponuje
— mówi Paweł Soloch, nowy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w rozmowie z Marcinem Fijołkiem i Stanisławem Żarynem.
wPolityce.pl: Panie ministrze, w wywiadzie, jaki udzielił Pan Piotrowi Skwiecińskiemu na łamach „wSieci” - który zresztą serdecznie polecamy - zaniepokoiła nas sugestia na temat pewnych kłopotów, jakie zastaliście w BBN w spadku po gen. Stanisławie Kozieju. Na czym polegały te problemy?
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego: Stan Biura Bezpieczeństwa Narodowego jest odzwierciedleniem stanu całej Kancelarii Prezydenta i instytucji pozostawionych przez Bronisława Komorowskiego i jego ludzi. To znaczy, że wszelkie ruchy organizacyjne – oczywiste w sytuacji, gdy dochodzi do zmiany na najwyższej funkcji państwowej – które powinny być naturalne, są utrudnione.
Może pieniędzy zabrakło, ponieważ chcieliście wyczyścić BBN do zera, do spalonej ziemi.
Nie, nie o to chodzi. Do BBN wraz ze mną przyszły na razie zaledwie dwie osoby – mój zastępca oraz szef gabinetu. Widać po prostu, że inne ruchy personalne czy myślenie o przebudowie struktury BBN musimy odłożyć w czasie. Struktura BBN jest w uproszczeniu rodzajem think tanku prezydenckiego i będzie ona dostosowana do tych priorytetów, które prezydent wyznaczy i tego, jak będzie rozdzielał szczegółowe zadania. Za czasów Lecha Kaczyńskiego w BBN była możliwość zatrudnienia doradców, otwarta była kwestia sprawy wydawniczej, etc. Te sprawy są jak na razie utrudnione, choć liczymy, że w przyszłości będzie to wyglądało inaczej. Podobnie wygląda to w innych strukturach kancelaryjnych – zastaliśmy pustki w kasie, co może zostać zmienione dopiero w przyszłym roku budżetowym, a co znacząco utrudnia jakiekolwiek ruchy kadrowe.
Wiele osób wiązało nadzieje (lub obawy) związane z tym, że po 10 kwietnia są państwo pierwszymi ludźmi z środowisk prawicy, które mają rzeczywisty wgląd w stan państwa. Czy to prawdziwa teza? Jak wygląda to z pana perspektywy po tych kilkunastu dniach kierowania Biurem?
Trzeba uzmysłowić sobie pewne rzeczy co do tego, w jaki sposób BBN funkcjonuje. To nie jest instytucja jak ministerstwo, które zasysa informacje – my otrzymujemy je głównie na podstawie tego, co przysyła nam administracja rządowa. Chcąc poznać rzeczywisty stan państwa w zakresie bezpieczeństwa musimy mieć na uwadze wiele rzeczy: po pierwsze to, czy administracja rządowa chce współpracować i udzielać informacji, a po drugie to, jakie sami zadamy jej pytania i o jakie informacje się zwrócimy.
Poza ogólnymi pytaniami: co z helikopterami czy konkretnymi przetargami, schodzimy piętro niżej i dopiero na podstawie tego możemy mieć pewien wgląd w stan państwa. Diabeł tkwi w szczegółach – te materiały jest ciężko uzyskać, a po drugie do tego, by odpowiednio formułować wnioski do instytucji administracji rządowej musimy zbudować odpowiednie struktury. Dziś jesteśmy zmuszeni korzystać ze starych struktur. Nie chcę jednak oceniać publicznie osób pracujących w BBN – wystarczy, że robię to na swój użytek. Natomiast mogę powtórzyć to, co powiedziałem Piotrowi Skwiecińskiemu we „wSieci”: ku swojemu zdziwieniu zauważyłem tu osoby jeszcze z czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
To cieszy. Bardziej jednak nas ciekawi, jak wygląda współpraca na linii BBN-rząd.
Zacznę może od tego, że możliwości działania prezydenta – wyjąwszy prerogatywy stricte konstytucyjne – są powiązane ze ścisłą współpracą z rządem. Byłem w BBN w czasach Lecha Kaczyńskiego, gdzie po 2007 roku i przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską odczułem na własnej skórze okres niemal izolacji – udzielano nam bardzo niewielu informacji, ignorowano nasze zapytania i wnioski. Teraz jesteśmy w BBN kilkanaście dni i mamy do czynienia z zupełnie inną jakością.
Jeżeli panowie pytacie o stan państwa, to na pewno można zobaczyć więcej interferujących podmiotów. Trzeba zdawać sobie sprawę, że jesteśmy jednak w okresie wyborczym.
Krótko mówiąc, nie jest tak, że szuflady w BBN są pełne dokumentów, które pozwalają na rzeczywistą ocenę tego, co dzieje się w państwie na przykład w dziedzinie obronności.
Szuflady są pełne, ale opracowań z czasów, mówiąc żartem, szczęśliwie minionej epoki. (śmiech) Niektóre z nich są poufne, niektóre nie, niektóre są coś warte, inne mniej, ale nie ma w nich super tajnych dokumentów. Natomiast rzecz jest w tym, by ustawić nową agendę dla prezydenta. Myślę, że ten pierwszy okres, zwłaszcza do wyborów, będzie poświęcony na reorganizację biura (na tyle, na ile się da to zrobić w warunkach, które mamy). Po drugie, będziemy musieli na użytek pana prezydenta zebrać tyle informacji, ile się da.
Rekomendacje, które będą wypływały z tych informacji będą w wymiarze strategicznym dostosowane do wyników wyborów, bo w zależności od tego, z jakim rządem prezydent będzie pracował, tak będzie wykorzystywał kontakty i informacje.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/263249-nasz-wywiad-pawel-soloch-nowy-szef-bbn-o-tym-co-zastal-w-biurze-po-gen-kozieju-wspolpracy-z-mon-i-o-tym-gdzie-znajduje-sie-aneks-z-raportu-wsi-polecamy