Wstępniakowe żale i fobie Tomasza Lisa trzeba chyba przyjąć za stały element naszej rzeczywistości polityczno-medialnej. Skoro mamy bowiem poniedziałek, to naczelny „Newsweeka” - pisma kiedyś opiniotwórczego - straszy. Straszył tydzień temu, straszy w ten poniedziałek i zapewne straszył będzie za tydzień.
W fantastycznym humorze jest chyba prezes Kaczyński. Siedzi sobie w gabinecie przy Nowogrodzkiej i z uśmiechem patrzy, jak Polska zbliża się do punktu, w którym spadnie w jego ręce tak, jak spada z drzewa dojrzałe jabłko
— snuje swoje porównania pan Tomasz.
Lis bowiem nie ma złudzeń co do tego, kto naprawdę osiągnął sukces w wyborach prezydenckich i kto zmierza po wiktorię w jesiennych wyborach. Żaden tam Andrzej Duda, żadna Beata Szydło, żadne PiS nawet. Zwycięzca, przed którym trzeba przestrzegać jest tylko jeden.
To Jarosław Kaczyński.
Czy ktokolwiek, kto myśli w miarę logicznie, naprawdę uważa, że Jarosław Kaczyński, od lat marzący o pełnej władzy, a od pięciu lat o wielkiej zemście, ograniczy się do roli obserwatora i cheerleadera pana Dudy i pani Szydło? Czy ktokolwiek ma jakiekolwiek wątpliwości, że nigdy nie pozwoli, by ten wyciągnięty z cylindra duet pozbawił prezesa choćby drobnej części należnej prezesowi według prezesa władzy?
— irytuje się Lis.
Co czeka nas jesienią zdaniem zdolnego inaczej pana redaktora? On już wie - wybuchowa mieszanka.
Stambuł i Budapeszt nad Wisłą, czyli marginalizowana opozycja, tłamszone niezależne media, ograniczenie władzy sądowniczej. Do tego są jeszcze gotowe ściągi z putinowskiej Rosji - narodowe media, narodowe kino, narodowe wychowanie plus wspieranie narodowego Kościoła, wszakże z zastrzeżeniem, że tron wprawdzie pomaga ołtarzowi, ale to ołtarz służy tronowi
— wylicza naczelny pisma.
Felieton przesiąknięty jest pretensjami, żalami i strachami. Dobre słowo jest tylko jedno. Skierowane pod odpowiedni adres.
Miarą tego, jakim człowiekiem i jakim prezydentem był Bronisław Komorowski, jest to, że seanse nienawiści organizowane przez pospolite kanalie znosił z godnością
— zaznacza Lis.
A nam zaczyna być szkoda popularnego „pluszaka władzy”. Co tydzień o tym samym, bez przerwy na urlop, bez złapania oddechu, bez wypoczynku? Panie Tomaszu, wakacje są - proszę się wyluzować! Na strachy na lachy przyjdzie jeszcze czas.
lw, newsweek
Przemysł pogardy trwa nadal!
Polecamy wSklepiku.pl książkę Sławomira Kmiecika „Przemysł pogardy 2”. Mowa nienawiści wobec Lecha i Jarosława Kaczyńskich przed i po 10 kwietnia 2010 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/261215-skoro-poniedzialek-to-lis-straszy-kaczynskim-od-pieciu-lat-marzy-o-wielkiej-zemscie-chce-stambulu-i-budapesztu-nad-wisla