Co z tym GRU? Gliński: "Szef BBN nie może udawać, że nie miał nic wspólnego z sowieckimi służbami". Koziej: "To były szkolenia, takie jak obecnie w NATO..."

Fot. Fratria
Fot. Fratria

Ciąg dalszy dyskusji po słowach prof. Piotra Glińskiego, który na antenie tvn24 powiedział o szkoleniu organizowanym przez GRU, jakie miał przejść wciąż jeszcze obecny na stanowisku szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej.

Gliński o Kozieju: „Szef BBN był szkolony przez GRU”. Koziej: „Żadne GRU, SRU i PIERDU nie ma sensu”

Obu zainteresowanych dżentelmenów przepytał na tę okoliczność „Super Express”. Gliński broni się, że miał prawo postawić taką tezę, choć - jak przyznaje - powinna być ona bardziej precyzyjna.

Takie opinie od dawna krążyły w przestrzeni publicznej, pojawiały się w mediach. Nie słyszałem, żeby p. Koziej je dementował. Wystarczy wspomnieć choćby artykuł w „Naszym Dzienniku” z 2011 r., który mówi o szkoleniu w sowieckim sztabie generalnym, które to szkolenie było zabezpieczane przez GRU

— ocenia socjolog, dodając, że jeżeli coś zabezpiecza GRU, to ma wpływ na dobór uczestników i sposób szkolenia.

Ktoś, kto był przez lata ważnym funkcjonariuszem sowieckiej instytucji wojskowej, a takim był przecież Układ Warszawski, nie może dziś udawać, że nie miał nic wspólnego z sowieckimi służbami

— mówi Gliński.

Odsyła przy tym do swojego oświadczenia na Facebooku, gdzie przeprasza za brak precyzji w swojej wypowiedzi. Socjolog nie chce jednak przyjąć punktu widzenia Kozieja, który mówi między innymi o tym, że jego przełożonym był płk Kukliński.

To żenujące, żeby człowiek, który przez kilkadziesiąt lat nie tylko był członkiem PZPR, bo w PZPR uwikłało się wielu normalnych ludzi, ale był członkiem egzekutywy partyjnej, i jest oczywiste, że pomagało mu to w karierze, teraz zasłaniał się bohaterem narodowym, jakim był pułkownik Ryszard Kukliński

— podkreśla Gliński.

Sam szef BBN bagatelizuje zarzuty ze strony socjologa.

To były szkolenia, takie jak obecnie w Akademii NATO. Oczywiście to był inny system i uczelnie ze studiami strategicznymi były w Moskwie, bo gdzie indziej mogły wówczas być?

— pyta gen. Koziej.

Jak tłumaczy, został na tę okoliczność „prześwietlony”, więc dziwi go wyciąganie całej sprawy właśnie dziś.

Kiedy otrzymałem propozycję wejścia do rządu PiS w 2005 roku i zostałem wiceministrem w MON, nikt takiego zarzutu nie podnosił! Przecież oczywiste i zrozumiałe jest, gdzie wojskowy mógł w tamtych latach kończyć kursy

— tłumaczy szef BBN, dodając, że szkolenia przeszedł także w kilku zachodnich miastach.

Naukowcy powinni fakty sprawdzać, a nie paplać bez sensu. Zresztą nawet partyjna propaganda powinna być robiona z głową

— irytuje się Koziej.

lw, „Super Express”


Nowy numer „wSieci” już w kioskach! Temat tygodnia - „Ochronić Andrzeja Dudę”.

Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce w sprzedaży także w formie e-wydania. Szczegóły na:http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.