Kopacz w WP znów broni Biedronki: "Co w tym złego, że powiedziałam, że mają tam dobre warzywa? (...) Tym się różnię od PiS, nie mam żadnych fobii"

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Tym się różnię od PiS, nie mam żadnych fobii, nie snuję teorii spiskowych każdego ranka

— oceniła premier Ewa Kopacz w rozmowie z serwisem wirtualnapolska.pl.

To kolejny w ostatnich godzinach wywiad, jakiego udzieliła szefowa rządu. Wcześniej - w rozmowie na Czerskiej - przestrzegała przed rządami Prawa i Sprawiedliwości.

WIĘCEJ: Kopacz na kozetce na Czerskiej: „Nie chcę żyć w państwie wyznaniowym! PiS jest zakompleksione!”

Tak też zresztą było podczas rozmowy z Wirtualną Polską - gdy powrócił temat zapłodnienia metodą in vitro, szefowa rządu zaczęła straszyć ograniczeniem wolności za rządów Kaczyńskiego.

Opowiem Panu o moim wczorajszym spotkaniu. Byłam w szpitalu, gdzie spotkałam mamę, która urodziła właśnie bliźniaki, piękne dzieci. Ze łzami w oczach mówiła, że dziesięć lat czekała na ten moment. A przychodzą nasi oponenci z PiS mówiąc, że kiedy dojdą do władzy, to zmienią przyjęte właśnie przepisy. Ani prezes Kaczyński, ani żaden z polityków PiS rzeczywistości nie zakrzyczy, ta metoda jest i będzie. Ale tylko dla tych, którzy chcą z niej skorzystać. Niech nikt nie będzie recenzentem sumień Polek i Polaków!

— czytamy.

Dopytywana o wyjazdowe posiedzenia rządu, Kopacz stwierdziła, że żałuje, że dopiero od niedawna realizuje tego typu wydarzenia.

Chcę panu jednoznacznie zadeklarować, że politycy Platformy przełknęli tę gorzką pigułkę w postaci ostatnich wyborów i zrozumieli, że jeśli ich postępowanie się nie zmieni, to jesienne wybory mogą być dla nich przykrym przebudzeniem

— zaznacza.

W wywiadzie nie zabrakło też pytania o zaskakującą opinię szefowej rządu na temat Biedronki, którą chwaliła oficjalnie na antenie Telewizji Polskiej.

Prowokuje Pan sytuację, w której polityk nie powinien być szczerym człowiekiem. Przecież może Pan sprawdzić, że gdy przyjeżdżam do Gdańska, gdzie mam małe mieszkanie, to chodzę do tego sklepu, do którego mam najbliżej na osiedlu. Co w tym złego, że powiedziałam, że mają tam dobre warzywa?

— irytowała się Kopacz.

I dodaje:

Przypomnę, że istotą sprawy był dodatkowy podatek zaproponowany przez moich oponentów politycznych, który sklepy zawsze przerzucą na klienta. Za ten dodatkowy podatek na końcu zapłaciliby klienci. Czy tak lepiej to brzmi?

— zastanawia się pani premier.

lw, wp.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.