PÓŁ PORCJI MAZURKA. Nic tak nie wzburzy dziennikarzy jak pomysł repolonizacji mediów. Kiedyś będą się tego wstydzić...

wSieci
wSieci

Postulat repolonizacji rzucił w Radiu Zet Jarosław Gowin.

Będę dążył do tego, żeby w zgodzie z regułami rynku repolonizować polskie media

powiedział, czym wzburzył tłumek dziennikarzy.

Ospały w niedzielne poranki Twitter ożył. Wieloletni dziennikarz „Wyborczej”, dziś w „Newsweeku” szydził z Gowina:

Istotnie, odezwał się chór. Chór dziennikarzy rzucających się na – moim zdaniem nierealny – pomysł. Dlaczego nierealny? Ano dlatego, że, by repolonizować „zgodnie z regułami rynku” owe media musiałyby być wykupione przez polskie firmy państwowe. Nikt przy zdrowych zmysłach, zwłaszcza zaś ultraliberalny Gowin nie postuluje zaś nacjonalizacji RMF-u czy TVN-u, bez strachu koledzy.

Choć, tak na marginesie, Ćwiklak pracuje w mediach wystarczająco długo, by pamiętać mantrę o tym, że „kapitał nie ma narodowości” i wyśmiewanie oszołomów widzących w sprzedawaniu banków zagrożenie. „Matematyka, nie polityka” – słyszeliśmy rzucane z poczuciem wyżyszości pouczanie matołków wątpiących w dobrodziejstwa zagranicznego kapitału. Dziś autorzy tych słów – jak Jan Krzysztof Bielecki – wzywają do „repolonizacji banków”. Nie wierzycie?

Przyszedł czas na repolonizację sektora finansowego. Wykorzystujemy i będziemy wykorzystywać pojawiające się okazje do przejmowania od wycofujących się inwestorów zagranicznych wartościowych aktywów bankowych.

Któż jest autorem tych słów? Czyżby lider Porozumienia Centrum Jarosław Kaczyński, gdzieś tak w circa 1996 roku? Nie, to maj 2015 i Włodzimierz Karpiński, do niedawna minister skarbu, platformerski baron! Mówił to przy okazji kupna przez PZU akcji Alior Banku. I co, Ćwiklak z Karpińskiego nie kpił? Czemu o tym wspominam? Bo głosy przeciwników Gowina przypominają mi jako żywo teksty liberałów z KLD z początku lat 90. o bankach. I, podejrzewam, ich autorzy skończą tak samo jak JKB, zawstydzeni i przyznający rację swoim oponentom.

Zostawmy jednak biznes. Otóż dziennikarze doskonale wyczuli, że za słowami Gowina stoi chęć przywrócenia choćby elementarnej równowagi na rynku mediów. Tyle tylko, że oni nie chcą żadnej równowagi. Doskonale im w tym stanie całkowitej dominacji propagandy platformerskiej w mediach publicznych czy największych telewizjach, sieciach radiowych czy gazetach. Wolny rynek? Wolne żarty. Tylko teraz prorządowe media mogą liczyć na kroplówkę z ogłoszeń publicznych czy reklam spółek państwowych, a platformerscy dziennikarze na ordery od prezydenta Komorowskiego. Notabene usłużność niektórych (Lis, Gugała, Miszczak, Wielowieyska) wyceniono równie wysoko co miliardy Jana Kulczyka – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski).

I trudno, by dziennikarze właśnie tych pragnień nie dostrzegali. Rozumieją je po swojemu, jak dziennikarz „Rzeczpospolitej”.

Rozumiem, że zdaniem Nizinkiewicza skandalem nie była TVP pod rządami wieloletniego posła UW, polityka z krwi i kości Juliusza Brauna? Skandalem nie było mianowanie innego polityka, tym razem współzałożyciela Platformy Jana Dworaka, na szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Skandalem nie były wreszcie występy Lisa czy Tadli, że wspomnimy tylko ostatnie miesiące? Nie, skandalem są – na razie czysto deklaratywne – próby zmiany tego stanu. Sorry, ale nikt lepiej tej hipokryzji nie wyłożył.

I na koniec. Nie podobało mnie się przejmowanie mediów przez PiS w 2005 roku i o tym pisałem. I nie tego oczekiwałbym po rządach Szydło. Jednak zostawienie mediów publicznych w rękach takich propagandystów jak Lis będzie po prostu psuciem państwa. Trzeba to zmienić bez względu na chór dziennikarzy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.