Kukiz o mediach, kukizowcy o biurokracji. Dużo zgody i dużo niezgody

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Inaczej niż Łukasz Warzecha (a także wielu innych dziennikarzy, obecnych wczoraj na spotkaniu z działaczami ruchu Pawła Kukiza) nie mam do twórców nowego ugrupowania pretensji o unikanie odpowiedzi na większość pytań programowych, a zwłaszcza tych szczegółowych.

Ich ugrupowanie dopiero zaczyna powstawać, a ci którzy je tworzą są w niedoczasie, bo wybory parlamentarne są praktycznie zaraz. Odnieśli – na fali antyestablishmentowych emocji – niezwykły sukces, i żeby go nie stracić muszą być niezwykle ostrożni. Nie pamiętam przykładu, by nowa inicjatywa polityczna stała przed taką szansą, ale i takim wyzwaniem. Oczywiście teoretycznie powinni mieć już wszystkie odpowiedzi, ale praktycznie – to nic dziwnego, że ich nie mają, zwłaszcza jeśli nie tylko jako ugrupowanie, ale i jako poszczególne jednostki do wielkiej polityki dopiero wchodzą. Bądźmy realistami.

Nie mam do nich również pretensji o to, że w pewnych sprawach (chodzi tu przede wszystkim o kwestie związane z konfliktem kulturowym) zapowiadają, iż takich odpowiedzi w ogóle nigdy nie udzielą. Na dłuższą metę to jest oczywiście niemożliwe, ten segment rzeczywistości jest zbyt ważny dla zbyt wielu osób. Ale na krótką metę – jak najbardziej się da. Rozumiem, że twórcy ruchu, który – znów – grupuje ludzi od Sasa do Lasa, nie chcą podzielić go już na wstępie na wielbicieli ojca Rydzyka i Kuby Wojewódzkiego.

Jeśli więc coś na wczorajszym spotkaniu wzbudziło mój niepokój, to nie to, czego goście „Teologii Politycznej” powiedzieć nie chcieli bądź nie potrafili, tylko pewne elementy tego, co powiedzieć jednak się zdecydowali.

A więc po pierwsze – kierunek na debiurokratyzację gospodarki i administracji, na co kładli oni ogromny nacisk, jest bardzo słuszny. Niepokoi natomiast uznawanie przez nich za chyba podstawową przyczynę tego złego zjawiska liczby urzędników. Można epatować publiczność anegdotami, o ile to w województwie dolnośląskim wzrosło – od czasów rządów AWS – zatrudnienie w urzędzie marszałkowskim. Nagonka na urzędników podoba się Polakom.

Tylko że jeśli pokusić się o poznanie faktów (a nie są one jakoś głęboko skrywane) to okaże się, że liczba urzędników na tysiąc mieszkańców pozostaje w Polsce grubo poniżej średniej unijnej. Mamy ich mniej niż Wielka Brytania, Niemcy, Czechy, Węgry, Francja, Austria i kilka innych państw. Zwróćmy tu uwagę, że na tej liście jest tradycyjnie etatystyczna Francja, ale i oszczędne Niemcy, i liberalna gospodarczo Anglia, i Węgry Orbana… Również odsetek płac urzędników w stosunku do całości PKB jest w naszym kraju znacznie niższy niż unijna średnia.

To oczywiście samo w sobie nie znaczy, że urzędników jest za mało. Może nawet jest ich trochę za dużo, choć osobiście sądzę zupełnie inaczej. Ale nawet zakładając na chwile, że można tu dokonać jakiejś redukcji – to z całą pewnością nie na skalę taką, która uzasadniałaby śmiałą tezę, iż liczba pracowników administracji jest jakimś głównym polskim problemem.

Biurokratyzacja to nie jest efekt liczby urzędników, tylko polskich przepisów, procedur i czegoś trudno uchwytnego – ustalonej kultury zarządzania. I tu trzeba reformować. Tylko że jest to zadanie trudne, robota koronkowa. Dłubanina, a nie cięcie tasakiem. Cięcie, które mogłoby tylko pogorszyć rzeczywistość, bo „tanie państwo to dziadowskie państwo”. Wczorajsze spotkanie zasiało we mnie niestety wątpliwości, czy twórcy ruchu Kukiza to rozumieją.

Druga fundamentalna sprawa – Robert Raczyński (prezydent Lubina) powiedział, że państwo (w sensie: centrum, Warszawa) ma się na coś zdecydować, i jeśli chce prowadzić coś takiego jak polityka edukacyjna, to niech zabierze kształcenie z obszaru odpowiedzialności samorządów. Zabrzmiało to tak, jakby alternatywą miało być oddanie całości edukacji w gestię władz regionalnych.

Jeśli takie miałyby być intuicje liderów kukizowców, to ja się z nimi fundamentalnie nie zgadzam. Polityka edukacyjna to niezwykle ważny czynnik utrzymywania kulturowej jedności narodu, że powiem tak z grubej rury. Na naszą tożsamość czyha wiele zagrożeń. Nie chciałbym, żeby za parę lat o tym, jak w szkołach będą przedstawiane np. historyczne relacje polsko-niemieckie, decydował marszałek województwa zachodniopomorskiego, uzależniony wieloma nieprostymi linkami od źródeł finansowania, usytuowanych za Odrą.

Nie taka jest intencja? Chcę wierzyć. Ale proszę rozwiać ten mój niepokój.

Niepokój wzbudza zresztą nie tylko to, co wczoraj na publicznym spotkaniu powiedzieli pp. I Raczyński. Bo oto sam Paweł Kukiz proponuje dziś szereg działań, mających – najogólniej rzecz ujmując – ustanowić nowy ład w mediach.

Z wieloma jego pomysłami, jak na przykład wprowadzenia przepisów uniemożliwiających zbytnią koncentrację własności w sferze środków przekazu czy zmniejszenia udziału w niej właścicieli zagranicznych, zgadzam się zdecydowanie.

Ale jeśli zarazem Kukiz proponuje „kary za rozpowszechniania nieprawdy zwiększone w przypadku nieprawdziwych informacji uderzających w polską rację stanu”, a także „zakaz reklamy firm państwowych w mediach ukaranych sądowo za publikację nieprawdziwych materiałów sprzecznych z polską racją stanu” to wchodzimy na bardzo grząski grunt. Ja wiem oczywiście, jaka jest siła emocji, skierowanych przeciw mainstreamowym. Rozumiem te emocje i w wielkiej mierze je podzielam. Ale ten kierunek myślenia jest taktycznie ryzykowny (to jest dorzucanie paliwa do pieca „Wyborczej”, która już sufluje wizje pt.Kukiz zagrożeniem dla demokracji, by pozbawić PiS koalicjanta).

A strategicznie – gdyby ustanowienie takich praw stało się realne, a ruch Kukiza wytrwał przy tym postulacie (ani w jedno, ani w drugie nie wierzę) – to byłoby jeszcze gorzej. Bo to putinowski kierunek marszu (nawet Orban na Węgrzech takich praw nie wprowadził). Ja widzę oczywiście, że Kukiz wprowadza tu bezpiecznik, bo propozycja ma niby dotyczyć „kłamstwa oświęcimskiego typu „Polskie Obozy”„. Ale tak się zaczyna, a skończyć się może bardzo smutno, bo „od rzemyczka do koniczka”. Demokracja to bardzo wrażliwa rzecz.

Podsumowując – łączę z Kukizem tyleż nadziei, co obaw. Chcę wierzyć, że za parę miesięcy te ostatnie będę mógł z ulgą uznać za nieaktualne.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych