Huzia na Kukiza. Jeśli założymy, że ma dojść do koalicji PiS z Kukizem, to partia Kaczyńskiego musi dokładnie sprawdzić ewentualnego sojusznika

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Gdybym zaczął ten tekst od słów „hejt na Kukiza stał się modny”, byłbym niesprawiedliwy. Lub wykazywałbym się ignorancją podobną do tej, którą wykazały się Ewa Kopacz i Małgorzata Kidawa-Błońska, bredząc o hejterach PO.

Zastrzeżenia, które wysuwa wobec ruchu Kukiza coraz więcej osób, to nie hejt, czyli bezzasadna i wulgarna agresja, ale krytyka oparta na solidnych podstawach, choć momentami zdecydowanie przesadzona. Dotyczy to w szczególności głośnego już tekstu Piotra Wielguckiego, który rzetelnie przestudiował zaplecze Kukizowego ruchu.

Z wykonanego przez Wielguckiego zestawienia na poziomie samych faktów wynika, że w tworzenie ruchu Kukiza są zaangażowani ludzie w polityce, na szczeblu przede wszystkim samorządowym, obecni od lat, a w kilku przypadkach parokrotnie zmieniający afiliację. Część spośród nich zajmowała dobrze płatne stanowiska w spółkach komunalnych. Wielgucki pokazuje też, które osoby wpłaciły większe sumy na komitet wyborczy Kukiza.

Owszem, wszystko to upoważnia do postawienia pewnych pytań i wyciągnięcia wniosków. Od samego początku było wiadomo – przynajmniej rozumieli to ci, którzy widzą politykę realnie – że jeżeli Kukiz zamierza kandydować na prezydenta, a następnie wprowadzić grupę swoich posłów do Sejmu, to będzie musiał oprzeć się na ludziach z organizacyjnym doświadczeniem, jakimiś pieniędzmi i zaczepionych w głównie lokalnych strukturach. Takiej operacji nie da się przeprowadzić za pomocą samych świeżaków i wolonatriuszy.

Było też jasne, że – jak to zwykle bywa w przypadku nowych ruchów politycznych (ten sam problem miała Polska Jest Najważniejsza) – Kukiza będą się czepiać rozmaite osoby, niektóre o niezbyt chwalebnych życiorysach. Weryfikacja bywa w takich przypadkach problemem, zwłaszcza gdy czasu jest mało, a potrzeby duże. Tyle że Piotr Wielgucki stawia bardzo śmiałe tezy i wysuwa oskarżenia tam, gdzie – moim zdaniem – można na razie postawić jedynie pytania. Wielgucki stwierdza jednoznacznie, że Kukiz jest sterowany przez opisane przez niego towarzystwo, że jest jego marionetką, której jedynym zadaniem jest ułatwienie zgromadzonym wokół niego ludziom dorwania się do władzy.

Mam z tymi tezami pewien problem. Po pierwsze – trudno mieć do ugrupowania politycznego i jego członków pretensję, że chcą zdobyć władzę. Pytanie brzmi: w jakim celu. Wielgucki sugeruje, że cel jest czysto osobisty i nie ma nic wspólnego z dobrem kraju. Dla mnie nie jest to takie oczywiste. I pamiętam, że w przypadku jakiejkolwiek działalności politycznej w jakiejkolwiek partii trudno czasami oddzielić spełnienie osobistych ambicji od działania na rzecz państwa. Choć czasami – łatwo.

Po drugie – 25-tysięczne wpłaty wspierających Kukiza nie są dla mnie dowodem na nic. Ruch niekorzystający z subwencji musi się z czegoś utrzymywać. Jeżeli mamy do czynienia z nielegalnym finansowaniem, sprawą powinna się zająć prokuratura.

Po trzecie – Wielgucki stwierdza, że grupa ludzi zebranych przy Kukizie pokazuje, iż jego ugrupowanie nie jest wcale antysystemowe, bo przecież jego trzon tworzą ludzie od dawna funkcjonujący w ramach systemu. Można tę tezę uznać za w jakimś stopniu zasadną, ale znów – dla osoby patrzącej realnie na politykę nie jest to ani szokujące, ani zaskakujące. Kto chce robić poważną politykę, musi zgromadzić przy sobie ludzi z jakimś doświadczeniem. Nie wyklucza to, że na niższych szczeblach w ruch Kukiza zaangażowały się osoby, które nigdy nie zaangażowałyby się w działalność jakiejkolwiek partii. Nie oznacza to też, że „antysystemowi” nie są wyborcy Kukiza, a to ich nastawienie jest tutaj kluczowe.

Spośród wymienionych przez Wielguckiego sojuszników Kukiza najbardziej „systemowy” jest bodaj Piotr Guział – lewicowy „konserwatysta”, wymykający się prostym schematom politycznym. Postać niewątpliwie barwna, ale jednak z marginesu systemu. Pojawia się oczywiście problem wiarygodności – jak zapewnienia Kukiza o swojej antysystemowości mają się do składu jego drużyny? Po czwarte – teza Wielguckiego o tym, że cały Kukizowy ruch jest konstrukcją służącą pewnej grupie osób jako trampolina do władzy, nie jest oczywiście nieprawdopodobna. Tyle że trudno jej dzisiaj przekonująco dowieść. To teza na tyle publicystyczna, że może być trudna do jednoznacznego udwodnienia nie tylko teraz, ale kiedykolwiek.

Największe wątpliwości budzi jednak we mnie uzasadnienie tej weryfikacji ruchu Kukiza, którą postanowił przeprowadzić Piotr Wielgucki. Jego teza brzmi tak: trzeba dziś wykazywać wyborcom Kukiza, że jego projekt jest dęty, bo wówczas przeniosą swoje głosy na PiS.

Przypominam, że wybory parlamentarne są podobne do I tury wyborów prezydenckich. Głosuje się raczej na tego, kto jest najbliższy naszym poglądom, a nie przeciwko kontrkandydatowi. Wybór nie jest ograniczony do dwóch możliwości. Dlatego absurdem jest sądzić, że PiS ma zagawarantowane wszystkie głosy Dudy z II tury.

Frekwencja w wyborach parlamentarnych jest zawsze niższa niż w prezydenckich – w roku 2011 wyniosła niespełna 49 procent. Przeliczanie głosów na mandaty metodą d’Hondta dodatkowo komplikuje sprawę, bo procent miejsc w Sejmie nie jest prostym odzwierciedleniem procentowej liczby głosów i zależy od wielu dodatkowych czynników.

Uwzględniwszy to wszystko, trudno zakładać, że PiS może osiągnąć wynik dający mu samodzielną większość. Czy mogłaby mu w tym pomóc metoda, proponowana przez Wielguckiego? Zakładam, że gdyby miała być skuteczna, nie stosowałyby jej dzisiaj media sprzyjające obozowi władzy, a przecież to właśnie robią: starają się Kukiza obrzydzać. O tej zbieżności pomiędzy ich działalnością a tekstem Wielguckiego pisał na naszym portalu Piotr Skwieciński. Wyjaśniał też, jaka jest przyczyna takiego postępowania mediów sprzyjających rządowi: Kukiz urywa głosy przede wszystkim Platformie, jest uznawany za potencjalnego sojusznika PiS, ma zaś najbardziej niestabilny i chwiejny, bo świeży i słabo zdefiniowany elektorat, więc media prorządowe uznały go za lepszy obiekt ataku niż zdeterminowany i skonsolidowany elektorat PiS.

Czy wyborcy Kukiza mogą ulec argumentom, jakie zaprezentował Wielgucki? Wątpię. Dla nich ważny jest lider ruchu, a nie ludzie stojący obok niego. Poniekąd wskazuje na to sam Wielgucki, niezbyt elegancko określając wyborców Kukiza, sugerując, że są politycznymi dyletantami. Tym bardziej nie będzie dla nich miało znaczenia, jakie były koleje politycznego losu Guziała czy Hałaczkiewicza. Jeżeli Kukiz chce ich mieć obok, to widocznie podzielają jego poglądy – tak rozumują przeciętni wyborcy Kukiza. Rosnąca krytyka ze strony – na szczęście – nie polityków PiS, ale sympatyków tej partii nie skłoni większości potencjalnych sympatyków Kukiza do głosowania na partię Kaczyńskiego. Raczej wywoła odruch obronny: partię „antysystemową” atakują zwolennicy partii establishmentu – bo tak PiS się prezentuje z ich punktu widzenia. W najlepszym wypadku zostaną skłonieni do pozostania w domu.

Nie warto się oszukiwać: przepływ elektoratu od Kukiza do PiS, szczególnie gdy twarzą kampanii, przynajmniej na razie, nie jest już świeży Andrzej Duda, ale ponownie Jarosław Kaczyński, nie będzie oszałamiający, nawet gdyby „obrzydzanie” Kukiza miało przybrać jeszcze większą skalę. W drugą stronę raczej też nie – wynik Dudy z I tury, zapewne pomniejszony o kilka punktów, PiS powinien dowieźć do wyborów parlamentarnych. Chyba że popełni zasadnicze błędy. W każdym razie jeżeli Kukiz będzie przybierał na sile, to najpewniej nie kosztem PiS.

Jedno jest jasne: jeżeli założymy, że w wyłaniającej się dziś konfiguracji koalicja PiS z Kukizem wydaje się najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem, partia Kaczyńskiego musi z pewnością dokładnie sprawdzić swojego ewentualnego sojusznika. I z tego punktu widzenia zastrzeżenia Wielguckiego wydają się całkowicie zasadne. Szczególnie że już raz brak weryfikacji koalicjanta okazał się dla Prawa i Sprawiedliwości wielkim problemem.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.