Coś pękło, coś się skończyło. A oni wciąż nic nie rozumieją. Kto najszybciej zorientuje się w nowych regułach gry, ten zgarnie jesienią wielką premię. Kaczyński? Kukiz? Ktoś inny?

Fot. Profil PiS na FB/tvn24/wPolityce.pl
Fot. Profil PiS na FB/tvn24/wPolityce.pl

Nikt nie potrafi odnaleźć się w powyborczym chaosie, jaki zapanował na scenie politycznej w Polsce. Gdy opadły pierwsze emocje i zaskoczenie związane ze zwycięstwem Andrzeja Dudy, okazało się, że lwia część opinii publicznej (zwłaszcza ta powiązana z obozem rządzącym) zupełnie nie rozumie tego, co się stało. A stało się naprawdę dużo.

Z uwagą przysłuchiwałem się gadającym głowom, które w roli ekspertów analizowały (głównie w mainstreamowych mediach) wyborcze efekty i przewidywały, jakie będą ich skutki. Wniosek? Zarówno sprzyjający Platformie politolodzy, publicyści i komentatorzy, jak i sami politycy PO komentują rzeczywistość, której już nie ma. Wytarte do granic możliwości frazesy o konieczności „restartu” Platformy, „oferty dla wyborców Kukiza”, „promocji nowych twarzy” czy „otwarciu się na młody elektorat” brzmią dziś jak z poprzedniej epoki.

Zatrwożeni zaistniałą sytuacją, nie są w stanie spojrzeć chłodno na rzeczywistość, a kolejne ruchy - skok na Trybunał Konstytucyjny, nerwówka na posiedzeniui rządu beznadziejne pierwsze sondaże i niepokój w tylnych ławach PO w Sejmie - wskazują na to, że porażka Bronisława Komorowskiego oznacza nie tylko wyprowadzkę z Pałacu, ale rozpoczęła coś gorszego dla Platformy: trend, przed którym bronić się jest naprawdę bardzo trudno.

Najbliższa przyszłość okaże, czy to wielka lawina, której po prostu nie da się zatrzymać, czy tylko (a może aż?) pokaźne tąpnięcie, które co prawda zwali Platformę z nóg, ale nie zatopi. Osobiście skłaniam się ku drugiej tezie, o czym zresztą mówił Jarosław Kaczyński. Obóz rządzący ma bowiem wciąż kilka potężnych narzędzi wpływów na rzeczywistość, a przy tym wyborców związanych z sobą w sposób emocjonalny. Nie można zapominać, że kandydat PO uzyskał naprawdę solidne poparcie (patrząc z perspektywy Platformy, bo, rzecz jasna, z perspektywy prezydenta było to poparcie beznadziejnie niskie) w obu turach wyborów. I choć dziś część wyborców PO mruga przyjaźnie do inicjatyw Petru czy Kukiza, to przy urnie wyborczej skreślą polityków Platformy.

Tymczasem - poza chlubnymi wyjątkami w stylu Marka Biernackiego - odpowiedzią Platformy na kryzys jest „więcej tego samego”. Jej spindoktorzy, politycy i doradcy stosują dziś metody walki w wojnie, która dawno się skończyła. Ta dzisiejsza toczy się na zupełnie innych zasadach. Dopóki w partii rządzącej tego nie zrozumieją, dopóty dalej będzie to czcza dyskusja i kręcenie się w kółko. Niby nie nasz to problem, ale jednak trzeba o tym wspomnieć.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych