Nie ma dziś w Polsce człowieka ważniejszego niż Andrzej Duda. Prezydent Andrzej Duda jest dzisiaj centralną postacią polityki. Nie tylko po naszej stronie, tej krytycznej wobec rzeczywistości, tylko w ogóle, w polskiej polityce
— mówi Jarosław Kaczyński w obszernej rozmowie z Joanną Lichocką i Tomaszem Sakiewiczem na łamach „Gazety Polskiej”.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości odsłonił kulisy wyboru, a także kampanii Andrzeja Dudy. Szef PiS przyznał, że to on wskazał Dudę jako kandydata na prezydenta.
Decydujące było to, że zobaczyłem, że on znakomicie przemawia. I to nie tylko w sejmie, lecz także podczas dużych spotkań partyjnych, niektóre z nich nie był zresztą szerzej znane. Zobaczyłem, że ma ogromny talent i jednocześnie jest doskonale przygotowany merytorycznie
— zaznaczył.
Były premier przyznał również, że w środowisku PiS - jako kandydat na prezydenta - był brany pod uwagę także prof. Piotr Gliński.
Prof. Gliński wypadł w badaniach socjologicznych tak samo jak Andrzej Duda. Trudno było jednak przeciwstawić pana profesora Komorowskiemu jako symbol zmiany pokoleniowej. Jest wprawdzie młodszy od Komorowskiego, ale o dwa lata… Bardzo go lubię i cenię, to człowiek o wielkiej wiedzy socjologicznej i ogólnej, dzielny i zawsze zachowujący się przyzwoicie. Najlepsza i prawdziwa, nieudawana inteligencja warszawska. Ale padło na Andrzeja Dudę. Nie będę ukrywał, że ostateczną decyzję podjąłem ja, choć oczywiście konsultowałem ją w partii. (…) Nie będę też ukrywał, że to ja wymyśliłem ten objazd po powiatach. Doszedłem do wniosku, że skoro prezydent jest nieznany, media ma przeciw sobie, to trzeba sięgać do bezpośrednich kontaktów z ludźmi. I do tych maleńkich mediów, tych wszystkich lokalnych małych portali, maleńkich telewizji kablowych - bo tam on będzie atrakcją
— czytamy.
Kaczyński wspomina również początki kampanii wyborczej Dudy - jak przyznaje, szło to „opornie”.
Zaczynał od spotkań z kilkunastoma osobami na salach. Potem przychodził do mnie na Nowogrodzką i pełen zapału mówił - było świetnie - przyszło pięćdziesiąt osób! A ja sobie myślałem - Jezus Maria! - co to będzie? Ale ok, trzymamy się tego jest - świetnie
— żartuje szef PiS.
Co ciekawe, Kaczyński wskazuje, że Dudzie sprzyjało też pewne nastawienie mainstreamowych mediów.
Sprzyjało nam i to, że zaczęło się mówić, że Andrzej Duda może być człowiekiem, który odegra w przyszłości poważną rolę w partii, wymieni mnie na stanowisku prezesa. Niektórzy pisali, że Duda nie ma znaczenia z punktu widzenia wyborów prezydenckich, ale ma dla przyszłości PiS. To oczywiście także pracowało na jego rozpoznawalność i zainteresowanie nim
— tłumaczy.
W rozmowie odnotowujemy również zabawną anegdotę, jaką dzieli się z „GaPolem” Kaczyński.
Jest sobota przed pierwszą turą. Dostaję wyniki badań robionych dla nas przez TNS. Andrzej Duda 26 proc., Komorowski 39 proc. Myślę sobie - jest źle, ale jest druga tura, jeszcze zobaczymy. Ale zaczynają do mnie dzwonić ludzie, że są wiadomości, iż bardzo rośnie poparcie dla Pawła Kukiza, że ma powyżej 20 proc. Przypomniałem sobie rok 90., Tymińskiego i myślę sobie: - Jezus Maria, skończy się na tym, że w drugiej turze będzie Komorowski i Kukiz. Chodziłem po domu, myśląc: niech już będzie te 26 proc., byle tylko był w drugiej rundzie! To przecież klęska byłaby straszliwa
— mówi.
Ale problemy i wyzwania były również po pierwszej turze wyborów:
Pojawił się spór - mówiłem, żeby wszystko odłożyć, postawić tylko na debaty. Inni mówią: prezydent jest najlepszy z marszu, musi jeździć, jak odpocznie, to klapnie. Wygrał, więc to nie ma znaczenia, ale wydaje mi się, że to ja miałem rację. Prezydent został doprowadzony do stanu kompletnego wyczerpania. I stąd ta pierwsza debata była taka, że nie dawała nam rozstrzygnięcia
— czytamy.
Dlaczego szefa PiS nie było podczas zwycięskiego wieczoru wyborczego?
Myślałem - co ja będę robił w Reducie? Przecież to nie ja jestem bohaterem wieczoru, tylko prezydent. Mnie może spokojnie nie być, natomiast wsparcie od Matki Boskiej bardzo nam jest potrzebne. (…) Jak przyjechałem do Warszawy, to już było późno. Świętowałem więc sam. Później następnej nocy też doszedłem do wniosku, że należy świętować. No i następnej też (śmiech). Kładłem się rankiem
— żartuje Kaczyński.
Co dalej? Jak przewiduje Kaczyński, koniec Platformy Obywatelskiej nie jest wcale oczywisty.
Jestem trochę bardziej sceptycznie nastawiony do świata niż ci optymiści, którzy uważają, że to koniec PO. Z jednej strony mamy wszelkiego rodzaju przesłanki, by sądzić, że się posypią, ale równie dobrze mogą się skonsolidować. Jest pytanie, czy potrafią działać w sposób racjonalny. Mamy bowiem do czynienia z ludźmi, których obraz świata jest poważnie zakłócony, oni żyją w kompletnie nierealnym świecie. (…) Proszę zwrócić uwagę już nawet nie na to, co, ale jak mówią. Poinformować tych ludzi, jak wygląda rzeczywistość, jest trudno. Na dodatek w ogromnej części, choć nie wszyscy, reprezentują typ mentalny, który nie jest w stanie odróżnić własnych interesów i aspiracji od tego wszystkiego, co naprawdę niesie świat, także w sferze wartości
— czytamy.
W wywiadzie pojawiły się również pytania o ocenę Kaczyńskiego wobec nowych bytów politycznych - ruchów Pawła Kukiza i Ryszarda Petru.
[NowoczesnaPL - dop. wpP] To jest partia bankierów i menedżerów z milionowymi apanażami. Chcą sparaliżować wszelką kontrolę nad sferą, w której funkcjonują. Gdyby zrealizować ich pomysły, to władzy w Polsce już zupełnie by nie było, nie byłoby więc i demokracji. Banki, koncerny, korporacje w aparacie państwowym i poza nim i jakaś marna fasada instytucji demokratycznych. (…) Jestem przekonany, że Paweł Kukiz działa wedle najlepszych intencji, choć nie ze wszystkimi jego diagnozami się zgadzam
— zaznacza.
svl, „Gazeta Polska”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/254781-kaczynski-odslania-kulisy-kampanii-dudy-chodzilem-po-domu-myslac-niech-juz-bedzie-te-26-proc-byle-tylko-byl-w-drugiej-rundzie