"ND" odsłania kulisy "zamachu" na Komorowskiego przed ciszą wyborczą. "Jestem marynarzem. Chciałem przekazać prezydentowi ulotkę..."

PAP/Tytus Żmijewski
PAP/Tytus Żmijewski

Dementuję wszelkie plotki i pomówienia na temat tzw. zamachu toruńskiego, w którym miałem aktywnie uczestniczyć

mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Remigiusz Dominiak, uczestnik wiecu Bronisława Komorowskiego w Toruniu.

Chodzi o zamieszanie podczas tego spotkania, które BOR - a za nim szereg mediów, publicystów i polityków - uznało za próbę zamachu na prezydenta. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że zdarzenie miało miejsce w ostatnim dniu kampanii wyborczej, a politycy Platformy oskarżyli Andrzeja Dudę o inspirację.

CZYTAJ WIĘCEJ: BOR już wie: To była „próba zamachu na prezydenta”. Jednak analizę zdarzenia zapowiada na czas… po wyborach

Dominiak przekonuje, że nie jest przedstawicielem żadnej partii politycznej, ale fundacji PRO - Prawo do Życia.

Coś mnie tknęło, by wziąć trochę ulotek antyaborcyjnych i podejść do prezydenta. Stanąłem przy funkcjonariuszu, materiały Fundacji trzymałem w reklamówce w jednej ręce. (…) W pewnym momencie wykonałem dwa gwałtowne kroki w jego stronę z ulotką antyaborcyjną. Nie interesował mnie wywiad zp rezydentem za parawanem BOR

— czytamy.

Jak przekonuje działacz fundacji, nie ma mowy o żadnej próbie ataku - chodziło wyłącznie o przekazanie ulotki i zbadanie reakcji prezydenta.

Zależało mi na odpowiedzi prezydenta na konkretne pytanie, dotyczące aborcji, chciałem widzieć jego reakcję. Chciałem pokazać mu zdjęcie dziecka po aborcji i zapytać, jakie są jego odczucia z tym związane

— mówi.

Z relacji Dominiaka wynika, że został odepchnięty i poturbowany przez funkcjonariuszy BOR i policji, a następnie zbadany na obecność alkoholu i narkotyków we krwi. Obie próbki niczego nie wykazały.

Jestem oburzony zachowaniem niektórych dziennikarzy, którzy do dzisiaj nachodzą mnie w miejscu zamieszkania i w miejscach publicznych, ostatnio w kościele. Jestem marynarzem. (…) Ustalono, zę gdy będę wypływał w morze - a nastąpi to już za tydzień i przez miesiąc mnie nie będzie - oraz wracał do domu, będę musiał to zgłaszać i wtedy ten dozór policyjny będzie uchylany poręcznie majątkowe 3 tys

— zaznacza.

I dodaje:

Gdyby faktycznie był to zamach na głowę państwa, to wierzę, że zastosowano by poważniejsze środki ostrzegawcze

— mówi.

Czyżby więc cała sprawa była po prostu rozdmuchana na potrzeby spadających notowań pana prezydenta, a media odegrały swoją rolę…?

CZYTAJ TAKŻE: Jak to z tym „zamachem” było… Ciekawa relacja adwokata, który chciał bronić zatrzymanego w Toruniu (i już WYPUSZCZONEGO!) mężczyzny

svl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.