"Resortowe dzieci" w służbach wypełniły „katyńską lukę”. Druga część głośnej serii pokazuje jak fikcyjną była polska transformacja

Ludzie tajnych służb PRL nie rozpłynęli się po 4 czerwca 1989 roku, kiedy skończył się w Polsce komunizm (jak to ogłoszono)

mówił prof. Sławomir Cenckiewicz w czasie promocji książki „Resortowe Dzieci. Służby”. Historyk zajmujący się m.in. historią służb specjalnych wskazał, że funkcjonariusze bezpieki PRL przeszli płynnie do rzeczywistości III RP. Na każdego, kto chce się przekonać, jak wiele z PRLu pozostało w Polsce, czeka książka Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza.

Druga część serii „Resortowe Dzieci”, poświęcona służbom III RP, pokazuje jak fikcyjną była polska transformacja. Służby specjalne nie przeszły prawdziwej weryfikacji, nie odsiano ludzi szkodzących Polakom i Polsce, ludzi, którzy w świetle standardów wolnego i demokratycznego kraju dokonywali rzeczy nietolerowalnych. Nie zwolniono nawet tych, którzy szkodzili państwom, które po 1990 roku stały się dla Polski najważniejszymi sojusznikami i gwarantami naszego bezpieczeństwa! Również szkodzenie Janowi Pawłowi II w służbach III RP nie było czynnikiem dyskwalifikującym. Fakt, że przez sito weryfikacyjne przeszli tacy ludzie, jak Kapkowski, Czempiński, Derlatka, Zacharski, Izydorczyk, Malejczyk, czy Makowski, pokazuje, że weryfikacja była fikcją, teatrem wykonanym na potrzeby tumanionego społeczeństwa, które miało uwierzyć w przełom. Żadnego przełomu nie było. Świadczą o tym najlepiej losy tych, którzy trzęśli aparatem bezpieczeństwa PRL. Nazwiska „budowniczych” służb III RP są niemal tożsame z tamtą listą. Biografie zebrane przez autorów książki Resortowe Dzieci. Służby mówią więcej o transformacji niż 25-letnia narracja dominujących w Polsce środowisk.

Jednak na biografie opisane w książce warto również spojrzeć w inny sposób. Są one bowiem dowodem, że katyński mord, dokonany na polskich elitach w czasie II wojny światowej, ma swoje skutki dla współczesnej Polski. Widać to doskonale, gdy prześledzi się biografie ludzi, którzy budowali służby III RP. Wielu, zaskakująco wielu z nich, to „resortowe dzieci”, czyli osoby, które w służbach kontynuowały rodzinne tradycje, weszły do resortu z poparciem i pomocą rodziców lub na ich miejsce. W aparat bezpieczeństwa często włączały się całe rodziny, prowadząc wspólnie antypolską działalność. Rodzice tych funkcjonariuszy, którzy budowali III RP, zaczynali swoje bezpieczniackie kariery po wojnie. Włączali się w walkę z wolną Polską z chęci szybkiego zarobku, z zapatrzenia ideowego, a często z premedytacją. Tak czy inaczej budowali działania aparatu wymierzonego w wolną Polskę i przez lata służyli obcej władzy. Nie ma żadnych wątpliwości, że wypełnili oni lukę po wojennej pożodze, wypełnili lukę po zbrodniach okupantów, najeźdźców, morderców z Katynia i wielu innych miejsc, w których Polakom urządzano kaźnie. Książka „Resortowe Dzieci. Służby” wskazuje, że ci, którzy zapełnili katyńską lukę, wychowali tych, którzy zbudowali w Polsce służby. O tym, że to sytuacja niebezpieczna dla rodzącej się Polski, zdaje się nie trzeba nikogo przekonywać.

Uznanie, że służby specjalne wolnej i demokratycznej Polski można oprzeć na ludziach wywodzących się z sowieckiego korzenia, ludziach formowanych przez komunistyczne władze, budujących aparat wymierzony w Polaków, demokratyczny świat, a także pełnych patologii (również w świetle logiki działań PRL), było przejawem braku wiedzy o służbach, albo złej woli. Ludzie podejmujący de facto decyzje o „grubej kresce” w służbach, decydujący o włączeniu w te struktury ludzi z czasów PRLowskich dokonali zbrodni na młodej Polsce, uniemożliwiając powstanie zdrowego kraju i społeczeństwa. Pokazują to również bardzo dobrze autorzy książki „Resortowe Dzieci. Służby”.

Kania, Targalski i Marosz opisują kolejne afery, jakie miały miejsce w służbach III RP. Przypominają m.in. historie znane z raportu z weryfikacji WSI. To w tych służbach, spektryfikowanych przez rosyjskie formacje, kierowanych przez lata przez kadrę o sowieckich powiązaniach, dochodziło do kolejnych skandali. Sprawy nielegalnego handlu bronią, operacja ZEN, manipulowanie mediami, inwigilacja prawicy i polityków, powiązania biznesowe służb, polityków i mediów – to jedynie krótka lista afer. Wszystkie obarczają winą służby III RP. Zaś w tych aferach role wiodące pełnili ludzie z przeszłością w PRLowskich wymiarze bezpieczeństwa. Podobne patologie działy się również wokół służb cywilnych.

Niestety z racji działań politycznych i szkodliwych decyzji z początku lat 90. w Polsce doszło do powstania patologicznych sieci zbudowanych przez ludzi powiązanych ze służbami, którzy działali i działają w biznesie, mediach, polityce, gospodarce. Te sieci są oparte na ludziach, którzy swoją karierę zawdzięczają lojalności wobec reżimu PRLowskiego, ludziach, którzy są skłonni wykorzystywać swoje umiejętności i doświadczenie dla własnych korzyści, nawet wtedy, gdy jest to sprzeczne z interesami kraju. Ta działalność i zgoda ma swoje wymierne skutki. Okazuje się, że w bardzo wielu przypadkach afer i działań pasożytniczych widać zaskakującą aktywność ludzi związanych z WSI, służb o komunistycznym rodowodzie.

Po przeanalizowaniu dziesiątek przetargów  w ostatnich latach nie znalazłem ani jednego od miliarda w górę, w którym nie brałyby udziału osoby związane z WSImówił Wojciech Sumliński.

O tym, jak wiele wpływów w Polsce mają ludzie związani z WSI oraz ludzi związani z służbami komunistycznymi, Sumliński mówi wiele razy. Mówi o tym również jego ostatnia książka, „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Wszyscy, którzy chcą zobaczyć, jaki wpływ na Polskę mają ludzie ze służb komunistycznych, mają ludzie mający kiedyś (a może i teraz?) relacje lojalności z sowieckimi mocodawcami, powinni również przeczytać książkę „Resortowe Dzieci. Służby”. Ta książka mówi bardzo wiele o polskiej rzeczywistości, którą niestety wciąż rządzą nieoficjalne mechanizmy i procedury wynikające z powiązań historycznych.

(Ludzie służb) podjęli nowe wyzwanie, jedni zostali w służbach, inni poszli do polityki, inni jeszcze do biznesu. Powstała sieć powiązań między tymi, którzy dalej pracowali w służbach, albo którzy wyszli z tych służb jeszcze nawet przed 1989 rokiem, ale mieli wiele kontaktów, wyszli jako znający świat zachodu. W sytuacji, gdy Polska próbuje dołączyć do świata zachodniego, oni się potrafią w nim świetnie odnaleźć

— mówił Cenckiewicz w czasie promocji książki Kani, Targalskiego i Marosza.

Książka pokazuje jak wielkie zagrożenie dla III RP wynikało i wynika z faktu, że sieci, o których mówił prof. Cenckiewicz, powstały. One wciąż działają…

Służby specjalne w każdym kraju są bardzo szczególnymi narzędziami prowadzenia polityki. Stanowią one podglebie kraju i są niczym papierek lakmusowy podejścia władzy do niepodległości, niezależności i podmiotowości. Władza, która chce na poważnie walczyć o podmiotowość, musi poważnie i profesjonalnie traktować służby. Książka „Resortowe Dzieci. Służby” pokazuje, że III RP nie traktowała podmiotowości Polski poważnie w czasie transformacji. Widząc współczesną aktywność i poklask, jaki zyskują funkcjonariusze komunistycznych służb, można uznać, że do dziś „elity” współczesnej Polski podmiotowości nie traktują poważnie.

CZYTAJ TAKŻE: Fragment książki „Resortowe służby”: Broń z polskich magazynów miała trafiać za pośrednictwem cywilnych firm do państw objętych embargiem ONZ

CZYTAJ TAKŻE: „Ludzie tajnych służb PRL nie rozpłynęli się po 4 czerwca 1989 roku” - premiera książki „Resortowe dzieci. Służby”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.