Marcin Meller apeluje do wyborców PO o wyciszenie histerii: "Andrzeja Dudę warto trzymać za słowo, zamiast znieważać na dzień dobry"

fot. You Tube
fot. You Tube

Takiego poziomu toksycznego rozemocjonowania nie było od 1989 roku. A przecież nie stało się nic tragicznego, zwyciężył kandydat popierany przez większość wyborców - mówi w rozmowie z portalem gazeta.pl Marcin Meller.

Jak przypomina portal - po ogłoszeniu wyników exit poll Marcin Meller zaproponował na Facebooku rozhisteryzowanym wyborcom Komorowskiego „coś na uspokojenie”. W ciągu kilku godzin blisko 20 tys. osób kliknęło „lubię to”. W rozmowie z gazetą tak tłumaczy swój wpis..

Meller uspokaja Michnika: „Nic takiego się nie zdarzyło, po prostu arogancka i zdemoralizowana władza dostała kopa”

Poziom złego, toksycznego rozemocjonowania jest dziś taki, jakiego nie było chyba od 1989 roku. To mogło być zrozumiałe w kampanii wyborczej, choć już wtedy emocje przekraczały wszelkie możliwe granice. Jednak z czasem osiągnęło to niezdrowy wymiar - kłócili się znajomi, rodziny. Od paru lat żyjemy w stanie psychologicznej zimnej wojny domowej, nie podkręcajmy tego jeszcze bardziej.

— mówi Meller i dodaje:

Pamiętajmy, że nie stało się nic tragicznego. Nie zaczęła się wojna, nie doszło do zamachu stanu. Były wybory i zgodnie z demokratycznymi regułami gry zwyciężył w nich jeden z kandydatów, popierany przez większość wyborców. Tego kandydata popiera partia, która dla wielu może być kontrowersyjna, ale przecież przestrzega reguł demokracji.

Meller przypomina, że zmiana wadzy jest wpisana w istotę demokracji:

Normalne jest, że raz wygrywają jedni, raz drudzy. Przez osiem lat była jedna władza, a każdej władzy przyda się zmiana po jakimś czasie. Nawet gdyby rządzili święci, to każda władza się degeneruje. Osiem lat przy władzy to bardzo dużo, zwłaszcza w polskich realiach i takich czasach

— argumentuje.

Zapewnia, że choć sam nie jest wyborcą PiS-u to traktuje poważnie deklarację Andrzeja Dudy że ten „chciałby, aby po pięciu latach jak najwięcej rodaków mogło mówić: jest prezydentem wszystkich Polaków”.

Warto go trzymać za słowo, zamiast znieważać na dzień dobry

— podkreśla.

Meller dystansuje się też od dyskredytowania samodzielności nowego prezydenta.

Można straszyć, że nowy prezydent to Macierewicz czy Kaczyński w masce. Ja natomiast uważam, że Andrzej Duda to Andrzej Duda. Tak jak pisałem na Facebooku, po raz pierwszy ktoś z PiS jest na takiej pozycji, z której Jarosław Kaczyński nie może go odwołać. Na pięć lat Duda jest prezydentem naszego kraju i tworzy to nową i nieznaną nam na razie dynamikę sytuacji politycznej

— tłumaczy.

Zwróćmy uwagę choćby na kwestię wieku polityków. Duda ma 43 lata, Jarosław Kaczyński prawie 70. Zaczynają się pewne procesy, których rezultatu na razie nie znamy. To średnie pokolenie w PiS może z czystego pragmatyzmu zacząć patrzeć w stronę Dudy, a nie Kaczyńskiego

— dodaje. Jego zdaniem lepiej dla Polski byłoby „gdyby prawica w Polsce miała twarz Andrzeja Dudy.”

Z tego, co o nim słyszałem, Duda jest człowiekiem raczej spokojnym, koncyliacyjnym. W swoim Krakowie miał rozmawiać z ludźmi z różnych obozów - także tymi, którzy się z nim politycznie nie zgadzają. Dlatego daję mu jakiś kredyt zaufania i wolę poczekać na działania samego Dudy

— mówi Meller.

Histeryczne reakcje na zwycięstwo Dudy na pewno nie służą łagodzeniu sporu politycznego. Spychanie go do jednego narożnika z Macierewiczem, Rydzykiem i Pawłowicz jest według mnie kontrproduktywne i nielogiczne. Może Duda niekoniecznie chce w najbliższych latach zaistnieć w takim otoczeniu

— podkreśla rozmóce gazety.

Wpisy o tym, że ktoś chce wyjechać z kraju, to raczej panikarstwo i taka polska histeria. Gdy jedni wygrywają, to drudzy chcą wyemigrować, i na odwrót. Obie strony wieszczą koniec Polski i ogłaszają tragedię. Także moim wpisem na Facebooku chcę spojrzeć na tę sytuację w przymrużeniem oka i raczej ją wykpić, niż dąć w surmy bojowe, i wzywać: ludzie, uspokójcie się!

— przekonuje Meller.

Jego zdaniem wynik wyborów był czerwona kartką dla Platformy, która zraziła do siebie wyborców arogancją i butą.

Do wyniku Komorowskiego przyczyniła się zarówno słaba kampania, jak i arogancja prezydenta i całokształt dorobku rządu. (…) Ja już od dłuższego czasu byłem więcej niż zdziwiony - podkreślając przy tym osiągnięcia ostatnich 25 lat - sposobem, w jaki odnoszono się do kwestii wyjazdu tych 2,5 miliona ludzi z kraju. Kiedy powtarzałem, że to jest największe nieszczęście Polski, to wśród osób związanych z obozem władzy spotykałem się albo z niezrozumieniem, albo protekcjonalizmem i kpinami. A to tylko jeden z wielu elementów. One się nagromadziły - no i to niezadowolenie się wylało

—podsumowuje Meller.

ansa/gazeta.pl


Przemysł pogardy trwa nadal!

Polecamy wSklepiku.pl książkę Sławomira Kmiecika „Przemysł pogardy 2”. Mowa nienawiści wobec Lecha i Jarosława Kaczyńskich przed i po 10 kwietnia 2010 r.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.