Po incydencie w Toruniu... Ktoś rządzi Polakami za pomocą prowokacji i prowokatorów. Jaką rolę pełnią służby i media?

Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Fot. PAP/Tytus Żmijewski

W ostatnim dniu kampanii wyborczej media informowały o incydentach w Toruniu. Jeden z nich wyglądał rzeczywiście niepokojąco. I słusznie zareagował BOR i policja, zatrzymując mężczyznę biegnącego w kierunku prezydenta. Jednak zupełnie niesłusznie zareagowały media mainstreamowe i sztab jednego z kandydatów. Natychmiast oba te środowiska rozpoczęły medialną akcję wykorzystując zajście do politycznych celów i szkodzenia politycznym przeciwnikom. Dziś z racji doniesień mec. Treli na tę sprawę należy patrzeć zupełnie inaczej. Niedoszły zamachowiec chodzi wolno, a medialna histeria okazuje się nadymaną burzą w szklance wody.

CZYTAJ TAKŻE: Jak to z tym „zamachem” było… Ciekawa relacja adwokata, który chciał bronić zatrzymanego w Toruniu (i już WYPUSZCZONEGO!) mężczyzny

CZYTAJ TAKŻE: Mec. Trela o wypuszczeniu „zamachowca” z Torunia: „Zdarza się, że pijanego rowerzystę wsadzają na 24 godziny, na wszelki wypadek”. TYLKO U NAS

To wszystko wygląda więcej niż zastanawiająco. I nie ma się co dziwić, że pojawiają się pytania, czy nie mamy do czynienia z celową prowokacją, która została przeprowadzona tylko po, by całą sytuację wykorzystać politycznie. Fakt, że mężczyzna oskarżany o poważne czyny chodzi wolny, fakt, że jego działania zostały wpisane w logikę kampanijną ostatnich godzin przed ciszą wyborczą uzasadnia takie podejrzenia. Wykorzystywanie prowokacji i prowokatorów nie jest zresztą niczym nowym. W III RP co rusz widać podobne działania. Chętnie wykorzystują je media, a czasem wręcz inspirują, jak robi choćby rządowy propagandysta Tomasz Lis, który ostatni program zamienił w polityczną prowokację. Postacią symbolizującą ostatnie tygodnie kampanii może być Andrzej Hadacz, człowiek zagadka, który prowokuje, gra na emocjach i zachowuje się zastanawiająco. Zagorzały obrońca krzyża, który podgrzewał emocję do granic możliwości, potem wystąpił w spocie PO, w którym Platforma straszyła PiSem, by obecnie pojawić się u boku jednego z kandydatów (całował go i przytulał kilkakrotnie), atakując drugiego po jednej z debat. Sam Hadacz twierdził, że włączył się w kampanię na prośbę otoczenia popieranego przez niego kandydata.

Jak oceniać działalność Hadacza? To prowokator? Człowiek niestabilny, otumaniony czy wykorzystywany? Trudno powiedzieć. Jednak jego działalność należy oceniać jednoznacznie, jako pasmo prowokacji, które mają służyć mediom. Pytanie czy działalność Hadacza jest inspirowana przez tych, którzy na niej korzystają, czy tylko wykorzystywana. Takie samo pytanie można stawiać w przypadku incydentów w Toruniu.

W ostatnim czasie tygodnik „Do Rzeczy” opisał kolejną podsłuchaną skandaliczną rozmowę władz, tym razem chodzi o wymianę zdań między Elżbietą Bieńkowską i Pawłem Wojtunikiem. Media skupiły się na wątku spalonej budki (chociaż ten dot. górnictwa wydawał się ciekawszy), jednak nikt nie wskazał przy tej okazji na prawdziwy skandal tej sytuacji. Otóż szef CBA mówiąc o działaniach ministra Sienkiewicza wskazał, że steruje on ręcznie policją, zaś 11 listopada nakazał nieochranianie rosyjskiej ambasady, co skończyło się spaleniem budki pod jej siedzibą. Wojtunik nie oskarżył Sienkiewicza o nakazanie spalenia budki, jednak oskarżył go o to, że na jego polecenie niezabezpieczono należycie obiektu, który powinien być traktowany jako miejsce podwyższonego ryzyka. Słowem szef CBA oskarżył szefa MSW, że to on odpowiada politycznie za zaatakowanie ambasady Rosji.

To zaniedbanie Sienkiewicza miało poważne skutki, które stały się głośnym wydarzeniem w Polsce. Zostało to przez tegoż Sienkiewicza natychmiast wykorzystane do zaatakowania PiSu, choć w tym dniu partia była w Krakowie. Media w Polsce prowadziły zmasowany atak na prawicę, wskazując, że jest ona groźna i wywołała gigantyczny skandal dyplomatyczny. Polscy politycy, z najwyższymi urzędnikami w kraju, przepraszali Rosję i wypłacono jej odszkodowanie. Teraz okazuje się, że za całą sprawą stoją – jeśli wierzyć słowom Wojtunika - decyzje jednej osoby, szefa MSW, członka rządu PO-PSL. Jego działanie i zaniedbania stały się przyczynkiem do akcji niszczenia przeciwników establishmentu.

Prowokacje wokół Marszu Niepodległości to zresztą temat na osobną poważną rozprawkę. Niemal za każdym razem, gdy pojawiają się burdy w czasie tego pochodu, media atakują na tej podstawie PiS, prawicę i narodowców, policja wykazuje się zaskakującymi błędami i nieporadnością (przypadkową?), organizatorzy odcinają się od burd, a internauci zaskakująco często publikują zdjęcia i materiały o działaniach wyglądających na policyjne prowokacje. I nawet jeśli sądy przyznają po wielu miesiącach, że organizatorzy nie odpowiadają za burdy i walki, media i propaganda rządowa robią swoje.

Takich przykładów działań i wykorzystywania zaskakująco wyglądających (inspirowanych?) wydarzeń można wymieniać wiele. Widząc ostatnie godziny kampanii, widząc jak od lat działa polska debata publiczna trudno nie zadać pytania, czy ktoś rządzi Polakami za pomocą prowokacji i prowokatorów? Jaką rolę w tej sprawie pełnią służby specjalne? Jaką media? Czy establishment III RP wykorzystuje to, co przynosi życie, czy też prowokatorzy są na jego usługach? Pytanie o to powinno wybrzmieć naprawdę głośno.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.