Sztab Dudy zlekceważył debatę. W efekcie mamy remis ze wskazaniem na Komorowskiego. Ale wszystko jest nadal możliwe

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Uznanie debaty za priorytet numer jeden opłaciło się Komorowskiemu. Przygotowywał się kilka dni, nie robiąc w tym czasie nic innego. A Duda do ostatniej chwili jeździł po Śląsku. To błąd jego sztabu. Miał on złe, choć nie katastrofalne skutki.

Nie katastrofalne, bo debata była wyrównana. Złe, bo to Komorowski (na skutek tej intensywnej pracy) potrafił częściej jaśniej i dobitniej przekazać widzom to, co chciał. Na tym tle część wypowiedzi Dudy mogło wydać się niejasnymi. Nie były takimi w istocie, ale do widza mniej skoncentrowanego i mniej znającego sprawy, o których była mowa urzędujący prezydent docierał efektywniej.

Robert Mazurek uważa, że debaty nie mają wielkiego wpływu na wynik polskich wyborów.

Tak istotnie w przeszłości było w większości wypadków. Ale dziś sytuacja jest inna, bo znacznie większa niż kiedykolwiek liczba ludzi (dawni wyborcy PO i obecni wyborcy Kukiza) szczerze się waha, czy w ogóle iść do urn, i na kogo głosować. Na nich debata może wywrzeć wpływ. W świetle takiego, a nie innego jej przebiegu – to niepomyślna wiadomość dla Dudy.

Nie rozumiem, po co Duda zadał pytanie o list Komorowskiego ws. Jedwabnego. Elektorat, któremu mogło się to spodobać, ma przecież i tak w kieszeni. A jakąś część tego, o który idzie walka, mógł zrazić.

Choć oczywiście nie wiadomo, czy z kolei agresywność Komorowskiego nie odepchnęła od niego jakiejś części widzów. No i istnieje także jakiś czynnik niewymierny – Duda emanował autentycznością i szczerością. To plus dla niego.

To wszystko, w połączeniu z faktem, iż jego ciosy kilkakrotnie mocno uderzyły w prezydenta, a także z antyplatfomerskimi i antykomorowskimi trendami, odnotowywanymi przez ośrodki badania opinii, pozwala nadal mieć nadzieję na zwycięstwo.

Ale z całą pewnością nie jest już ono oczywiste.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych