Musimy przyznać, że szeroko otworzyliśmy oczy, gdy Monika Olejnik w swojej rozmowie z Bronisławem Komorowskim zapytała o artykuł tygodnika „wSieci” (choć oczywiście nie wymieniając tytułu pisma…) poświęcony białym plamom w życiorysie urzędującego prezydenta.
Prasa prawicowa cały czas zadaje pytania, skąd pan wziął na początku lat 90., które pan wpłacił do parabanku Palucha, który okazał się parabankiem WSI…
— zagaiła prezenterka tvn.
Reakcja Bronisława Komorowskiego? Irytacja, a biorąc pod uwagę fakt, że prezydent jest zawsze szalenie miły wobec Olejnik - wręcz furia!
Pani powtarza kłamstwa, bzdury i kalumnie, które były dementowane! Mogę dementować i tysiąc razy, a źli ludzie będą z tego robić bat polityczny! Pożyczyłem Maciejowi Rayzacherowi, który te pieniądze stracił. (…) To ja straciłem pieniądze, ale żadne wielkie kwoty, bo w tym parabanku nie byłem!
— denerwował się prezydent na antenie tvn24.
Na szczęście Olejnik zrozumiała złość i nie drążyła tematu, zmieniając pytanie. Komorowski oburzał się więc na „koncert nienawiści i obrażania”, jaki pojawia się przy okazji jego wieców wyborczych.
My przypominamy kluczowy fragment tekstu Stanisława Janeckiego z „wSieci”, który tak mocno zbulwersował głowę państwa:
Z „Notatki służbowej” napisanej 14 kwietnia 1995 r. przez kpt. Piotra Lenarta z jednostki kontrwywiadu Pomorskiego Okręgu Wojskowego wynika, że Bronisław Komorowski i Maciej Rayzacher w 1991 r. oraz na początku 1992 r. przekazali do parabanku Palucha — poprzez „Tomaszewskiego”, który miał wręczać gotówkę ppłk. Januszowi Rudzińskiemu — 260 tys. niemieckich marek. Tłumacząc po kilkunastu latach, jak doszło do zgromadzenia i zainwestowania tak dużej kwoty, w lutym 2007 r. Bronisław Komorowski powiedział „Gazecie Wyborczej”: „Mnie ukradziono wówczas pieniądze, które pożyczyłem od rodziny i powierzyłem p. Rayzacherowi, który je umieścił w jakiejś piramidzie”. Z kolei Maciej Rayzacher w marcu 2007 r. w liście do „Rzeczpospolitej” napisał: „W 1991 r. [Michał Benedyk] zaproponował mi »zainwestowanie« oszczędności w parabank prowadzony przez pana Palucha. Kwoty, które przekazałem przez Benedyka, były wielokrotnie niższe od wymienionej [260 tys. DM], gdyż cały stan posiadania naszej rodziny nie sięgał tej sumy. […] Bronisław Komorowski udzielił mi kilkutysięcznej pożyczki na rzecz mej »inwestycji« i na tym polega jego udział w sprawie”. W oświadczeniach Komorowskiego i Rayzachera widać sprzeczności nie tylko co do kwoty, lecz również tego, kto co i komu pożyczał oraz jakie było przeznaczenie tych pieniędzy. W wypowiedzi dla „GW” w 2007 r. Bronisław Komorowski stwierdził: „To nie miało nic wspólnego z WSI. Tyle że WSI rozpracowywały aferę, w której pieniądze utracili też niektórzy oficerowie”. Nawet gdy WSI oficjalnie prowadziły śledztwo, dotyczyło ono dawnych funkcjonariuszy wojskowych służb oraz wysokich rangą oficerów sztabowych i liniowych, często dobrych znajomych, a nawet kolegów tych, którzy o przebiegu śledztwa decydowali. Takie śledztwo nic więc nie znaczy. A nawet może znaczyć tyle, że kontrwywiad wojskowy, podległy wtedy Bronisławowi Komorowskiemu, mógł niektórym klientom pomagać odzyskać zainwestowane pieniądze, wszak dysponowali nimi dawni ludzie służb. Z raportu w sprawie likwidacji WSI wynika, że tak się właśnie działo. Skoro Komorowski i Rayzacher nie mieli „możliwości żądania zwrotu pieniędzy drogą prawną”, a „generałom udało się odzyskać pieniądze przy pomocy kontrwywiadu wojskowego”, byłoby dziwne, gdyby ta służba nie pomogła przede wszystkim swemu przełożonemu w MON. Ale o tym Bronisław Komorowski milczy. A jeśli wojskowe służby mu pomogły, to czy ta pomoc zrodziła jakieś zobowiązania?
Ale reakcja prezydenta na pytania o jego działalność w latach 90. pokazuje, że warto i trzeba pytać!
svl, tvn24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/241926-szok-olejnik-zapytala-komorowskiego-o-artykul-we-wsieci-prezydent-wpada-w-furie-pani-powtarza-klamstwa-bzdury-i-kalumnie-zli-ludzie-robia-bat-polityczny