Nie będę zacierał rąk nad decyzją SLD ws. Ogórek. Rozsądne postulaty idą do kosza

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Nie rozumiem radości w prawicowych kręgach z powodu odcięcia finansowania kampanii Magdaleny Ogórek przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. Chciałbym, żeby polska lewica miała twarz pięknej doktor nauk humanistycznych, a nie partyjnego aparatczyka, którego fizjonomia zdradza szczerze wyznawany marksizm-kretynizm.

Czytaj również: SLD odcina Ogórek od partyjnej kasy! Senyszyn: „Już zakończyliśmy finansowanie kampanii”

Gdy tylko Leszek Miller ogłosił kandydaturę Ogórek, wszyscy pokpiwali, że atrakcyjna historyk Kościoła to roślinka bez poglądów, której ustami musi być stary polityczny wyjadacz. Dziennikarze i kabareciarze (podział często jest nieostry) szybko podchwycili temat i z kandydatki SLD szybko uczynili powód do żartów – że głupia, że bez własnych pomysłów, że popychadło, etc.

Nagle okazało się, że ta „paprotka” (jak pogardliwie określano Ogórek) ma swoje własne poglądy, które głosi chętniej od PR-owskich ściągawek podrzucanych przez partyjnych kacyków. Zamiast powielać antyklerykalny bełkot i lansować socjalne mrzonki, Magdalena Ogórek postawiła na uwolnienie przedsiębiorczości i ułatwienie startu dla młodych biznesmenów. Bez kart, pakietów, programów – po prostu przez obniżkę podatków. Tego dla gości o mentalności czereśniaków spod znaku ZMP było za wiele. Czarę goryczy przelała wypowiedź Ogórek na antenie Radia Gdańsk, w której nie złożyła deklaracji lojalności wobec aktywu pracującego SLD.

Oczywiście można zrozumieć pobudki, jakimi kierowali się politycy Sojuszu, ale warto pamiętać, że sami z wielką przyjemnością głosili bezpartyjność Ogórek. Włodzimierz Czarzasty, który za sprawa kilku sprawnie wygłoszonych bon-motów nt. PO powoli urasta do rangi wyznacznika dobrego smaku dla części prawicowców, wyraźnie podkreślał w programie „Młodzież Kontra”, że Magdalena Ogórek nie jest jego partyjną koleżanką. Również innym nie przeszkadzał brak przysięgi na wierność Sojuszowi Lewicy Demokratycznej i jej liderowi, dopóki kandydatka nie zaczęła głosić swoich – jak sama podkreślała – wolnościowych postulatów, które zyskały sobie sympatię również w otoczeniu Janusza Korwin-Mikkego.

Teraz okazuje się, że Magdalena Ogórek jest be. Zastanawia mnie tylko, że teraz najbardziej ujada żeńska część lewackiego aktywu. Piękna kandydatka nie wygra wyścigu do fotelu prezydenckiego, ale w pojedynku ze zmarszczkami i kilogramami radzi sobie doskonale. To może niektórym doskwierać bardziej niż dystans do SLD… A mówi się, że małostkowość jest cechą prawicowców.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.