Profesjonalizm. Energia. Świeżość. Konwencja Andrzeja Dudy dała prawicy głęboki oddech i zastrzyk nadziei na przyszłość. NASZA RELACJA

fot. PAP/P. Supernak
fot. PAP/P. Supernak

Sobotnia konwencja Andrzeja Dudy dała całej prawicy naprawdę głęboki oddech i duży zastrzyk pozytywnej energii. Kandydat PiS na prezydenta pokazał się z zaskakująco profesjonalnej strony, a jego kampanijny sztab udowodnił, że i na prawicy można przygotować konwencję na najwyższym poziomie.

CZYTAJ WIĘCEJ: Porywające i stanowcze przemówienie Andrzeja Dudy. „Polacy oczekują tego, że dzieło Lecha Kaczyńskiego zostanie podjęte na nowo”

Andrzejowi Dudzie (jak i całej prawicy) zarzucano do tej pory - zresztą słusznie - pewną nijakość i brak charyzmy. Co prawda Duda jeździł po Polsce, spotykał się z aktywem politycznym (partyjnym), przemawiał, ale jego kampanii brakowało czegoś, czym zarazi opinię publiczną, czegoś, dzięki czemu da się poznać obywatelom i przeskoczy nie tylko pułap poparcia swojej partii, ale i zagrozi Komorowskiemu.

Sobotnia konwencja odwróciła ten porządek i dała nowy start dla jego kandydatury.

Po pierwsze - przygotowano ją niezwykle profesjonalnie. Prawo i Sprawiedliwość przyzwyczaiło w ostatnich miesiącach (a może i latach) do przaśności swoich inicjatyw. Obowiązkowe konferencje w Sejmie i przemówienia Jarosława Kaczyńskiego stały się punktem stałym politycznego krajobrazu w Polsce i zwyczajnie opatrzyły się tym obywatelom, którzy są dziś poza polityką, a których trzeba przekonać, by prawica odniosła sukces zarówno w maju, jak i jesienią.

Przełamanie tego impasu to jedna z najważniejszych rzeczy, jaka udała się prawicy. Momentami naprawdę „amerykański” styl konwencji przypominał naprawdę najlepsze spotkania wyborcze w Polsce, a może i Europie. Przygotowana technologicznie sala ATM Studio - jeśli wierzyć rubryce duetu Mazurek/Zalewski wynajęta od Solorza na zaskakująco miłych dla PiS warunkach - nadawała się do tego idealnie. To była konwencja godna polityka, który chce przejąć władzę i któremu wreszcie się chce.

Można się czepiać, czy wszystkie przemówienia były odpowiednio wycyzelowane, czy „Siara” musiał żartować, a Zelnik tak długo przemawiać. Ale to didaskalia, bo PiS przygotowało dziś naprawdę dobry show. Szczególnie mocno należy zwrócić uwagę na Lucjana Nadbereżnego - ten młody (29-letni!) polityk, dziś prezydent Stalowej Woli, może w przyszłości nie raz nas zaskoczyć.

Po drugie - konwencja wykrzesała na prawicy ogromne pokłady energii i emocji, które dotąd były niewidoczne i zakopane. No właśnie - Duda pokazał, że mu się chce. Jego cytat, że ma w sobie „za dużo energii” dobrze podsumowuje to, czym zaraził dziś większość gości na sali. Nie była to „jazda obowiązkowa” Jarosława Kaczyńskiego, ani rytualna krytyka rządów. Duda zagrał naprawdę bardzo dobre zawody - poruszył emocje, nawiązując do dziedzictwa śp. Lecha Kaczyńskiego, zaraził energią, która wręcz tryskała z każdego jego zdania, wreszcie - popisał się charyzmą, której do tej pory na prawicy miał tylko Jarosław Kaczyński i to tylko w czasie niektórych przemówień.

To niezwykle cenny kapitał, który może okazać się kluczowy, jeśli chodzi o trzy miesiące (+ opcjonalnie dwa tygodnie) kampanii prezydenckiej, ale i w perspektywie jesiennych wyborów parlamentarnych. Andrzej Duda starł w proch często prawdziwe intuicje, które wyczuwały w Prawie i Sprawiedliwości niechęć, lenistwo i brak ambicji. Kandydat prawicy na prezydenta pokazał, że jest inaczej. Co charakterystyczne - zaraził też tym innych polityków.

Po trzecie - konwencja PiS wypadła mocno pozytywnie zwłaszcza, jeśli porównać ją z piątkową Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego. Urzędujący prezydent jawi się na tle Dudy jak opasły i leniwy kot, któremu nic się nie chce, bo jest zagłaskiwany na śmierć. Duda jak wilczur, któremu chce się walczyć, gryźć trawę i nie odpuszczać do samego końca.

Nijakość i bylejakość były dobrze widoczne, jeśli porównać przemówienia obu kandydatów. Komorowski czytał z kartki, wydukał z siebie bełkotliwy przekaz o tym, że chce być kandydatem obywatelskim i zszedł ze sceny. On jest naprawdę przekonany, że nic nie musi robić, a mecz wygra się sam.

Czy energii wystarczy na trzy miesiące kampanii, czy entuzjazmu wystarczy dla całego sztabu Andrzeja Dudy, czy uda się przebić ze swoim przekazem? Te pytania pozostają wciąż otwarte. Duda dał jednak sygnał dla wielu - że można inaczej. Może się okazać, że te wybory będą dla Bronisława Komorowskiego o wiele trudniejsze niż się spodziewał. A i wynik może zaskoczyć.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.