Dziękuję wam bardzo! Dziękuję, że stworzyliście tak wspaniałą atmosferę, przyjechaliście z daleka, tak wielu ludzi, przesiąkniętych tą samą ideą co ja. Dziękuję i witam! W imieniu wszystkich tych, z którymi ostatnio spotkałem się na moich spotkaniach w prawie 70. powiatach, dziękuję! (…)
— od tych słów rozpoczął swoje przemówienie kandydat PiS na prezydenta.
Chciałem powitać niezwykle gorąco osoby mi najdroższe i najbliższe. (…) Ale z największą radością chciałem powitać tutaj dziś na tej sali dwie kobiety mojego życia: żonę i córkę! Witam władze Prawa i Sprawiedliwości! (…)
— podkreślił Andrzej Duda.
Kandydat na prezydenta podkreślił znaczenie konwencji inaugurującej jego kampanię.
Nawet nie wiecie ile znaczy dla mnie dziś, w tym tak ważnym dniu wasza obecność
— zaznaczył polityk.
Szanowni państwo, 10 lat temu, tu w Warszawie, w Sali Kongresowej, na środku sceny stał prof. Lech Kaczyński i ogłosił, że będzie ubiegał się o urząd prezydenta RP – 19 marca 2005 r. Pan przez. Lech Kaczyński szedł po prezydenturę mając przeświadczenie wizji państwa sprawiedliwego dla wszystkich, państwa które równo traktuje swoich obywateli. Chciał dla Polaków Polski silnej, takiej, która będzie umiała obronić najsłabszych i nie będzie musiała bać się silnych. Chciał, żeby w życiu publicznym zwyciężała uczciwość, a nie cynizm i draństwo. Okazało się, że to nie była tylko jego idea, że tego samego pragnęło wielu Polaków. I dlatego, wbrew sondażom, pan prof. Lech Kaczyński stanął i wygrał. Zwyciężył i zaczął zmieniać Polskę!
— powiedział Duda.
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że dzieło Lecha Kaczyńskiego wymaga kontynuacji.
Jego misja nie została zakończona, nie dokończył swojego dzieła. Dziś ja wierzę, że Polacy oczekują tego, że tamto dzieło zostanie podjęte na nowo, że Polska znów będzie się zmieniać w Polskę sprawiedliwości, uczciwości, równych szans! Nie było mnie wtedy z Wami, w 2005 r., kiedy występował pan prezydent. Byłem wtedy zwykłym pracownikiem naukowym na UJ i tamtą wielką konwencję widziałem tylko w telewizji. Cieszyłem się wtedy świeżo obronionym doktoratem, byłem pełen przekonania, że Polska będzie się zmieniała, poszedłem głosować na PiS, na Lecha Kaczyńskiego i nie spodziewałem się wtedy, że moje życie już niedługo tak diametralnie się zmieni. To jest niesamowite, jakie chwile niesie w sobie nasz los. Wtedy pracowałem naukowo, miałem w życiu szczęście, bo spotykałem dobrych i uczciwych ludzi. Takim człowiekiem jest i był na pewno mój opiekun naukowy, pan prof. Jan Zimmermann, szef mojej katedry. To dzięki profesorowi zaangażowałem się w pracę naukową, bo zdecydowałem się jeszcze na to jako student. (…) Panie profesorze, dziękuję panu za to serdecznie, dziękuję mojemu uniwersytetowi!
— zaznaczył Andrzej Duda.
Polityk podkreślił, że nie spodziewał się, iż wejdzie do świata wielkiej polityki.
Byłem wtedy przekonany, że nadal będę robić karierę naukową, że poznam Lech Kaczyńśki kiedy będzie mi wręczał nominację profesorską. Ale stało się inaczej. Ja nigdy nie miałem ambicji zostać politykiem, chciałem być prawnikiem, prowadzić swoją kancelarię. (…) Kierowałem się tym co mówili mi rodzice: żyj uczciwie, pracuj ciężko, a życie cię nie zawiedzie, że opatrzność będzie nad tobą czuwała. Ale równocześnie mój tata po cichu do mnie mówił: bądź gotowy do służby dla Polski. Kiedy to mówił uśmiechałem się tylko. I to jest tak jak z powołaniem, ono przychodzi nagle, kiedy się nie spodziewasz, wtedy już wiesz. Ta moja droga PiS zaczęła się w 2006 r., kiedy rozpocząłem współpracę z klubem PiS jako ekspert prawny. (…) Ten doktorat i ta droga zaprowadziła mnie do Min Spraw, a potem zaprowadziła mnie do mojego prezydenta – do p. prof. Lecha Kaczyńskiego. I nie tylko poznałem prezydenta i jego małżonkę, kiedy wręczał mi nominację na ministra w swojej kancelarii. Ale poznałem także idee państwa polskiego, którą on w sobie nosił, idee konstrukcji tego państwa, jak powinno być zbudowanie i jak powinno funkcjonować. I znów miałem szczęście, bo trafiłem na człowieka, który był wyjątkowy, który był mężem stanu, miał prawdziwą wizję, jakiego drugiego w Polsce nie było
— zaznaczył kandydat na prezydenta RP.
Andrzej Duda powiedział również o powodach, dla których zdecydował się wystartować w wyborach prezydenckich.
Kiedy czasem ktoś ze znajomych pyta się mnie dlaczego zgodziłeś się kandydować, to odpowiedź jest następująca: 8 kwietnia 2010 r., dwa dni przez tragedią smoleńską, lecieliśmy z pan przez samolotem małym Jak-iem, z Wilna do Warszawy. I był już późny wieczór, rozmawialiśmy. Pan prezydent już rozluźniony po spotkaniach, Paweł Wypych i ja. I pan przez opowiadał o czasach I i II Solidarności, bardzo je lubił, one były niezwykle ciekawe. Opowiadał o ludziach, o zdarzeniach, przekładając je na obecne czasy i pokazując jak zmieniała się Polska. (…) W pewnym momencie na moment spojrzał w okno, po czym odwrócił się i powiedział: ja już mam swoje lata, i moje pokolenie będzie odchodzić, ale kiedy to będzie się działo, to na was spocznie dalej ciężar prowadzenia polskich spraw. Myśmy się wtedy z Pawłem zaśmiali: panie prezydencie, kiedy to będzie? Dwa dni później nie było już pana prezydenta, nie było także Pawła. Kiedy przypomniałem sobie o tym, to wtedy zrozumiałem, że nie ma już dla mnie innej drogi i dlatego stoję tu dziś przed państwem!
— wspominał polityk.
Ubiegam się o urząd prezydenta, dlatego że wierzę w to, że Polsce znów jest potrzebna prezydentura aktywna, która będzie realizowała swoje konstytucyjne obowiązki. Wiem jak dziś wygląda państwo Polskie i znam treść tych obowiązków. Podstawowym obowiązkiem prezydenta RP jest dbanie o naród, o społeczeństwo! To jest mandat dany przez całe społeczeństwo i z nim wiążą się nie tylko uprawnienia ale i obowiązki. Podstawowym jest dbanie o sprawy społeczeństwa, otwartość, uważanie na krzywdę ludzką, bronienie przed niekorzystnymi zmianami, które chcą wprowadzać rządzący! To jest obowiązek prezydenta, obowiązek, który wymaga odwagi. Prezydent nigdy nie powinien się godzić na podpisanie ustaw, które uderzają w społeczeństwo, aby finanse publiczne były ratowane kosztem najuboższych. Głowa państwa ma stać na straży dobra publicznego, na straży Rzeczpospolitej, a Rzeczpospolita to jej naród! Prezydent Bronisław Komorowski nigdy nie powinien był podpisywać ustawy podwyższającej wiek emerytalny, nie powinien był się na to zgodzić. Chcę zapowiedzieć i zawrzeć umowę: jeżeli Polacy mnie wybiorą, jednym z pierwszych aktów prawnych, jakie w ramach swojej inicjatywy, będzie ustawa przywracająca poprzedni wiek emerytalny! To będzie prezydentura otwarta, otwarta na sprawy społeczne. Pałac Prezydencki nie będzie zamknięty, prezydent nie będzie siedział pod żyrandolem, ja mam za dużo energii żeby siedzieć w jednym miejscu. To nie będzie prezydentura obaw i politycznego kunktatorstwa. (…) Miliony ludzi miały oczekiwanie wobec dzisiaj rządzących, ale i wobec prezydenta. Czy prezydent ich przyjął? Czy rozmawiał? Czy szukał dialogu? Nie, zawsze podpisywał te ustawy, które przynoszono mu z Sejmu? To jest rola prezydenta? Prezydent notariusz rządu? Ja takiej prezydenturze mówię nie! Ja będę współpracował z każdym rządem, który działa na rzecz Polaków, który stwarza miejsca pracy, który będzie przygotowywał odpowiednie ustawy! — zapowiedział Duda.
Kandydat PiS podkreślił, że dziś brakuje działań charakterystycznych dla modelu prezydentury, jaki prezentował śp. Lech Kaczyński.
Dziś takich działań nie ma, dziś miejsca pracy się w Polsce likwiduje! To nie jest polityka, którą mógłby zaakceptować prof. Lech Kaczyński. To jest służenie rządowi, który w tych sprawach jest przeciwko narodowi. Przypomnijcie sobie 2006, protestują górnicy, prezydent się nie waha gdy górnicy wybierają się na Warszawę – podejmuje nocne rozmowy jako arbiter, który szuka dialogu, który szuka porozumienia. I takie porozumienie było, wypracował je Lech Kaczyński wspólnie z rządem i górnikami. Dziś prezydent nie włącza się w żadne negocjacje, mimo wezwań. (…) Polacy oczekują roli arbitra, odpowiedzialnej, spokojnej, z otwarciem, z zaproszeniem do pałacu prezydenckiego, z dostrzeżeniem problemu. Bo taka jest rola prezydenta RP. (…) Ludzie, górnicy, nie będą musieli wychodzić na ulicę, a stoczniowcy nie musieliby płakać za pracą! W każdym z powiatów w szczecinie upadł zakład pracy, który pracował dla stoczni. Dziesiątki tysięcy ludzi straciły pracę! Widać tam rozpacz: za pracą, za dziećmi, które wyjechały. Za tym stoi rozpad rodziny, nieszczęście, zagubienie się dzieci. Dziś trzeba Polskę zawrócić z tej równi pochyłej. Co z tego, że statystyki wskazują na to, że Polska się rozwija – ja słucham Polaków, także tych najmłodszych. W zeszłym roku opublikowano sondaż że 80 proc. maturzystów nie widzi dla siebie perspektywy w tym kraju. Dziś jest wielkim zadaniem dla ludzi władzy w Polsce, odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób zawrócić Polskę z równi pochyłej. Polska jest w trudnym czasie, na skutek działań rządu
— powiedział Andrzej Duda.
Polityk odniósł się również do bieżącej sytuacji społeczno-politycznej i wyraźnie manifestowanego niezadowolenia społecznego.
Dziś na Warszawę chcą jechać rolnicy, związki zawodowe. Tych ludzi, zaniepokojonych, zrozpaczonych, nazywa się dziś podpalaczami Polski: czy można wyobrazić sobie większą bezczelność? Co zrobił prezydent RP wobec trwającego od kilku lat kryzysu rolnego? (…) Czy chociaż raz publiczne zabrał głos w ważnych dla rolników sprawach? Czy był w Brukseli aby walczyć o wyrównanie dopłat bezpośrednich dla rolników? Czy był w Brukseli rozmawiać aby rolnicy dostali rekompensaty za sankcje? Nie, nic nam o tym nie wiadomo! Prezydent ogranicza się w sprawach rolników tylko i wyłącznie do dożynek w Spale! To nie tylko ludowy festyn, to symbol od czasów RP, symbol jedności, której dziś nie ma. Jeżeli Polacy wybiorą mnie prezydentem RP, będę pochylał się nad każdą grupą społeczna, będę walczył o sprawy rolników, w obronie polskiej ziemi. Zaraz po tym, jak zostanie ogłoszony wynik wyborów RP i zostanę zaprzysiężony, zostanie przygotowany projekt chroniący polską ziemię, w sytuacji gdy ograniczenia jej obrotem mają być zniesione! To projekt pilny
— podkreślił Duda.
Kandydat PiS na prezydenta wskazał również zagrożenia, jakimi może skutkować brak stanowczej reakcji.
Dziś polska ziemia wymaga ochrony (…)!Nie ma straszniejszej sytuacji niż naród, który budzi się rano i już nie jest w swoim państwie. To samo dotyczy polskich lasów! Dziś podejmuje się zakusy w kierunku ich prywatyzacji, w kierunku osłabienia przedsiębiorstwa Lasy Państwowe! Nie będzie na to zgody prezydenta RP – Nigdy! Przedwczoraj mieliśmy w Warszawie bardzo ważną debatę, nt. Sytuacji w polskiej służbie zdrowia i tego jak ratować Polaków przed tą straszną sytuacją. Niestety nikt tej debaty nie transmitował, to jest nasza dzisiejsza rzeczywistość, jedyna transmisja była w TV Republika. A byli na niej profesorowie, eksperci, przedstawiciele stowarzyszeń, specjaliści z zakresu organizacji służby zdrowia. Nie było ministra Arłukowicza i przedstawiciela, chociaż dostali zaproszenie. (…)
— podkreślił Duda.
Można naprawić Rzeczpospolitą, do tego potrzebna jest dobra i uczciwa władza, to można zacząć zmieniać już od 10 maja 2010 r. - niech ta data będzie datą historyczną! Szanowni państwo, ktoś powie – prezydent nie jest w stanie sam zmienić Polski. Oczywiście, że nie jest, ale musi wierzyć w to, że zmiana jest możliwa. A ja głęboko w to wierzę i nie będę sam. Przy moim urzędzie zostanie powołana Narodowa Rada Rozwoju, wejdą w jej skład eksperci, praktycy, samorządowcy, lekarze, pielęgniarki, którzy znają się na ważnych dziedzinach życia publicznego. Będziemy dyskutowali, wypracowywali projekty ustaw. I prezydent Rzeczpospolitej będzie te projekty przedstawiał – nie tylko Sejmowi, ale także Polakom. Bo to Polacy mają być dla prezydenta najważniejsi! I wierzę w to, że właśnie takiej polityce, dzięki takiej władzy – bo ta przez 8 lat pokazała, że nic nie zrobi – zawrócimy z równi pochyłej na drogę rozwoju, że powstaną ustawy, które zaczną odbudowywać przemysł, programy które będą sprzyjały przedsiębiorcom, które nie będą budowały Polski tylko dla wybranych, gdzie są tacy, co 2,5 roku mogą nie tracić podatków, ale jeżeli są przyjaciółmi władzy i władza ciągnie ich samolot przez lotnisko, to mogą sobie pozwolić na wszystko!
— mówił.
Ja wierzę w to, że jesteśmy w stanie Polskę zmienić, żeby nie było w Polsce takich, którzy są nietykalni, nie ponoszą odpowiedzialności. A ostatnie 8 lat to brak odpowiedzialności: nie było odpowiedzialności za zniszczenie stoczni, za aferę Amber Gold. A ja państwu mówię: nie ma władzy bez odpowiedzialności konstytucyjnej w państwie! Mówią mi czasem na spotkaniach: przecież tego się nie da zrobić, pan mówi o odbudowie przemysłu, to jest nierealne. Ja patrzę na Polskę, na Polaków i ja wiem o tym, jak pracował prezydent, który Polskę miał na sercu, dla którego Polska solidarności była najważniejsza. To powinna być prezydentura, która odpowiada na potrzeby społeczne i jest odważna – także na arenie międzynarodowej. I potrafi walczyć o szacunek, o posłuchanie i by zrozumiano, że zrównoważony rozwój musi dotyczyć także Polski. I Ten zrównoważony rozwój oznacza odbudowę polskiego przemysłu. (…) Popatrzcie na nas: jesteśmy synami naszych ojców, wnukami dziadków: to oni w 1918 r. odbudowali Polskę ze zgliszcz, z niebytu! To oni przez 20 lat potrafili zbudować Gdynię, Centralny Okręg Przemysłowy i wiele innych zakład. Polacy potrafią, my potrafimy, w to trzeba wierzyć i trzeba wygrać! Przyszłość ma na imię Polska!
— zakończył kandydat na prezydenta.
MC/gah
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/232886-porywajace-i-stanowcze-przemowienie-andrzeja-dudy-polacy-oczekuja-tego-ze-dzielo-lecha-kaczynskiego-zostanie-podjete-na-nowo