Po co zaczynano awanturę z górnikami? I dlaczego nadal zamiata się śmiecie pod dywan?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
solidarnosc.katowice.pl
solidarnosc.katowice.pl

Piszę na temat porozumienia rządu z górnikami z zakłopotaniem, bo wciąż mam wrażenie, że obserwujemy tumany kurzu, a gdzieś spoza nich a to dobiega nas jakiś odgłos, a to jesteśmy w stanie rozróżnić kawałek obrazu. I na razie tyle. Rząd świętuje odstąpienie od własnych zamiarów. Ewa Kopacz zapewnia nas, że od początku planowała coś, co jest zaprzeczeniem tego, co deklarowała zaledwie kilka dni temu.

Przy okazji można spytać o wiarygodność uzasadnień tych deklaracji. Powtarzano nam, i podchwycili to także niektórzy komentatorzy, że bez przystąpienia do likwidacji tych czterech kopalń nie da się wypłacić górnikom pensji. Dziś już da się. Rzekomo żelazne konieczności okazują się plasteliną.

Towarzyszy temu gwałtowna zmiana tonu relacji medialnych. Z rozbawieniem obserwowałem skręt o 180 stopni TVN, który zaczął nagle fetować atakowanych zaledwie wczoraj górników jako bohaterów, a nawet podszczypywać Ewę Kopacz. Wcześniej dziennikarze tej stacji (z chlubnym wyjątkiem Kamila Durczoka) skupiali się wokół niej wręcz instynktownie jako wokół reformatorki.

Ale po prawej stronie też panuje zamęt. Zawiedziono nadzieję części prawicowych komentatorów na nowy Majdan. Teraz ze zdziwieniem zauważają, że górnicy nie walczyli o zwycięstwo wyborcze PiS, a o własne interesy. Na dokładkę po prawej stronie panuje nie mniejsza dezorientacja co do intencji i skutków jak w innych segmentach opinii publicznej.

Więc jedni mówią, że presja ma sens i świętują sukces. Za to inni narzekają na komedię rzekomo odegraną wspólnie przez rząd i przynajmniej część związkowców. Jeszcze inni przestrzegają z kolei, że zamiana słowa „likwidacja” na restrukturyzacja” to tylko podstęp i fikcja. I że w odpowiednim momencie rząd jednak zrealizuje swoje plany chociaż w odcinkach.

Mam wrażenie, że tak jak w wielu innych debatach w Polsce wszyscy próbują udawać, że wszystko już rozgryźli, podczas, gdy kurzawa, powtórzę, nie opadła. Trudno się nie zgodzić z tymi – od polityków opozycji po wspomnianego już Durczoka – którzy twierdzą, że górnicy mieli prawo czuć się oszukani. Od niefrasobliwego kupowania sobie czasu przez Tuska do nagłych i drastycznych zapowiedzi przeskok był tak gwałtowny, że miał prawo wystraszyć rzesze ludzi. I tych, którzy walczą po prostu o byt miast i miasteczek stojących często na pojedynczej kopalni. I tych, którzy zwracają uwagę na strategiczny charakter sektora energetycznego.

To jednak nie oznacza, że pointa, w teorii przynosząca uspokojenie tych lęków, nie budzi nowych obaw. Jerzy Markowski, były SLD-owski wiceminister, jeden z najkompetentniejszych komentatorów tych zdarzeń, zwracał na przykład uwagę na patologiczne przerosty w zatrudnieniu administracji obciążającej Kompanię Węglową. To samo mówili zresztą kiedyś i sami związkowcy.

Na ile rozumiem sens tego porozumienia, ma ono chronić także urzędników. Co prawda tylko w kopalniach „restrukturyzowanych”. Na czym jednak ma w takim razie polegać ta restrukturyzacja? Na zmianach w systemie płac? Podobno także nie bardzo, choć to nie jest akurat pewne.

Rozumiem opozycyjnych polityków i komentatorów podejrzewających obecne władze nie tylko o gigantyczną wieloletnią niegospodarność, ale o zamiary pozbawienia nas przemysłu węglowego. Jednak przy okazji mam wrażenie, wylewa się dziecko z kąpielą. Spiskiem ma być jakakolwiek rozmowa o rachunku ekonomicznym.

Jakbyśmy się chwilami cofali do roku 1989. I zresztą jak rozumiem, zwolennicy takiego myślenia odnieśli sukces. Przynajmniej w teorii, bo podejrzewają rząd o ukryte zamiary. Na razie jednak wszystko zostanie po staremu. Prywatny inwestor, nawet działający pod dużą kontrolą państwa, jest tylko mglistą hipotezą. Traktowaną z najwyższą podejrzliwością.

Nie zgadzam się z Łukaszem Warzechą, kiedy w czambuł odrzuca sens związkowych interwencji w polską rzeczywistość. Ale zgadzam się z nim, że w tym przypadku, jeśli odrzucić ewentualność ukrytego drugiego dna, odłożono nie tylko pomysły księżycowe, ale także próbę uporania się z patologiami. Śmiecie znowu zamiecione pod dywan, zaczną się pewnie na powrót wysypywać, ale wszyscy myślą kategoriami miesięcy, bo próbują sobie kupić punkty w wyborach.

Także prawicowa opozycja, która nie powiedziała ani razu, co sama ma zamiar zrobić z górnictwem, poza tym, że go nie odda – rządowym likwidatorom, ani prywatnym inwestorom. Z tym pierwszym się nawet zgadzam – nie czas rozstawać się z górnictwem węglowym, i to z wielu powodów. Ale to drugie trochę mnie dziwi. Mimo że nie jestem radykalnym wolnorynkowcem, i w wielu innych sporach – o kształt służby zdrowia czy o likwidowanie szkół, przyznaję rację rzecznikom racji społecznych a nie „prywatyzatorom”.

Dziś w obozie PiS nie toczy się na ten temat żadna debata, a wśród jego zwolenników każdy kto powie, że ekonomia ma swoje prawa, jest zakrzykiwany jako ukryty sługus PO – może poza Jarosławem Gowinem, który funkcjonuje w tej chwili trochę na „wariackich papierach”. Choć tak naprawdę troska o ekonomię nie jest podejściem Platformy. Przeciwnie, Ewa Kopacz jest w stanie łyknąć każde rozwiązanie.

Co będzie jednak, jeśli śmieci wysypią się ostatecznie z rządów Jarosława Kaczyńskiego? One są przecież wciąż możliwe. Nie wiemy, mamy wierzyć. Skądinąd ten polityk jest, gdy zabiera się za rządzenie, dużo bardziej zdroworozsądkowy niż mogłyby na to wskazywać jego dziarskie, związkowe okrzyki na rzecz wszystkich kolejnych grup. Ale rzeczywistość społeczna pozostawi mu coraz mniejszą przestrzeń manewru. Skądinąd zresztą i ja kibicuję mu, kiedy mówi o konieczność reindustrializacji, ba obrony polskiego górnictwa, ale jeśli ma to oznaczać podtrzymywanie obecnych stosunków w tymże górnictwie, to państwu polskiemu potrzebny będzie gwałtownie drugi budżet. Ale go sobie przecież nie sprawi.

Taktyka Tuska sprowadzała się do kupowania sobie czasu  aby ostatecznie czmychnąć do Brukseli. Kaczyński podchodzi do rzeczywistości poważnie. Tyle że kompletnie nie wiem, co to miałoby to oznaczać w tym przypadku.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych