Radek Sikorski brzydzi się tanim państwem. A państwo ma nie być tanie, ma być w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby marszałka...

sejm.gov.pl
sejm.gov.pl

W świetnym humorze kończy rok Radosław Sikorski, udzielając wywiadu m.in. „Tygodnikowi Powszechnemu.” Jednak skala oderwania marszałka Sejmu od rzeczywistości po prostu powala.

Marszałek (jeszcze) Sikorski nigdy nie grzeszył zbytnią skromnością, a jego przerośnięte ego stało się niemal przysłowiowe. Trudno nie zwrócić na nie uwagi, gdy czyta się wywiad dla „Tygodnika Powszechnego”. Zwłaszcza ten fragment, w którym Sikorski komentuje swoją wypowiedź dla portalu Politico, o tym, że Władimir Putin zaproponował Donaldowi Tuskowi rozbiór Ukrainy.

Każdemu, kto ma dobre pióro i temperament polityczny, zdarza się powiedzieć o słowo za dużo.

Tyle komplementów pod adresem własnej osoby wypowiedzianych w jednym zdaniu? Uprawiać autopromocję to pan marszałek potrafi. Przecież Sikorski nie słodzi tak obcemu dziennikarzowi, a samemu sobie. Zanim obecny marszałek wrócił do polityki pracował w USA, w AEI, pisał często i dużo, a gazety z jego „dobrego pióra” chętnie korzystały. Robiło to m.in. wydawnictwo Axel Springer. O swoich politycznych możliwościach ma też widać Sikorski wysokie mniemanie.

To nie wszystkie złote myśli Radosława Sikorskiego. Określenie: „Tanie państwo” wzbudza w marszałku Sejmu wręcz odruch obrzydzenia:

To hasło okazało się chybione. Państwo nie powinno być tanie. Państwo powinno być solidne.

— podkreśla Sikorski.

Obrzydzenie marszałka tanim państwem można zrozumieć. Zwłaszcza w kontekście wystawnych kolacji, finansowanych przez podatników, z których pan marszałek nie raz ochoczo korzystał. Kilka lat temu „Fakt” opisał wizytę ministra w eleganckiej restauracji na Saskiej Kępie. Minister Sikorski spotkał się tam wówczas z żoną i „przyjaciółmi rodziny”. Niestety za kolację nie zapłacił. „Jak zawsze” (relacja kelnera) poprosił o fakturę przelewową na MSZ. Rachunek w eleganckiej restauracji, który od obsługi otrzymali dziennikarze, opiewał wówczas na prawie 650 zł. Kilka lat później podczas słynnej rozmowy z ministrem Rostowskim (podczas której panowie żartowali niczym dwaj menele spod budki z piwem), ujawnionej w aferze podsłuchowej, minister podwoił stawkę, bo kolacja w restauracji Amber Room w Pałacu Sobańskich kosztowała podatników 1352,25 zł. A ile takich prywatno-służbowych kolacji było w karierze marszałka Sikorskiego? On jeden wie.

Każdy z nas, gdy idzie do sklepu po telewizor albo kawę, nie wybiera najtańszego produktu. Każdy waży cenę i jakość. Jako urzędnicy powinniśmy robić to samo

— mówi Sikorski w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Tym bardziej, gdy kupujemy na koszt podatników - zapomniał niestety dodać minister Sikorski. A jak jeszcze do tego dorzucić te 80 tys., które Radosław Sikorski wydębił z kancelarii Sejmu na niby służbowe podróże, gdy był szefem MSZ, trudno się dziwić, że tanie państwo tak go mierzi. Państwo nie może być tanie! Państwo musi być w stanie zaspokoić potrzeby pana Sikorskiego. Ciekawe tylko co na to ci Polacy, którzy przed Wigilią bili się w jednym z dyskontów o przecenionego karpia?

Czytaj także: Kilometrówki? Afera podsłuchowa? Sikorski widzi inne problemy

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.