Sławomir Nowak winny! Sąd skazał byłego ministra transportu

Fot. Facebook
Fot. Facebook

Na 20 tys. zł grzywny skazał warszawski sąd posła i byłego ministra Sławomira Nowaka za zatajenie w pięciu oświadczeniach majątkowych zegarka wartego ponad 10 tys. zł. Wymagajmy od władzy, by rozumiała i stosowała się do prawa, które tworzy - mówił sąd.

Taki jest nieprawomocny finał trwającego od kilku miesięcy procesu karnego, w którym Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście w całości podzielił stanowisko prokuratora, który wskazał dowody winy b. ministra i bezsporne okoliczności w sprawie: że jako poseł i minister miał obowiązek wykazać w oświadczeniach majątkowych wszystkie ruchomości warte więcej niż 10 tys. zł - a za taką rzecz sąd uznał również zegarek Nowaka, nie znajdując powodu, by nie ujawniać go w oświadczeniu.

Nowak, poseł wybrany z list PO i były minister transportu w rządzie Donalda Tuska, został oskarżony przez prokuraturę o złożenie w latach 2011-13 w sumie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych (poselskich i ministerialnych), w których nie ujawnił, że posiada zegarek kupiony za ponad 20 tys. zł. Prawo wymaga, by posłowie i ministrowie w oświadczeniach majątkowych ujawniali posiadanie „rzeczy ruchomych” wartych więcej niż 10 tys. zł.

Prokurator wniósł o uznanie winy Nowaka i skazanie go na łączną karę 20 tys. zł grzywny. Za motyw działania oskarżonego prokurator uznał zamiar Nowaka, by nie chwalić się drogim zegarkiem, w obliczu fali kryzysu i potencjalnych ataków tabloidów, co wynika z jego zachowania: sam zegarka nie kupił, prosił naczelnego tabloidu, by nie publikować tekstu o zegarku - wyliczał oskarżyciel.

Adwokaci oskarżonego i sam Nowak wnosili o wyrok uniewinniający.

Proszę, by wysoki sąd osądził mnie jako człowieka, a nie jako polityka - pewnie jakoś odpowiedzialnego za stosowanie tego prawa. Dziś, bez immunitetu, stoję przed moim państwem jako człowiek, który ma prawo popełniać błędy i się po nich podnosi, ale przede wszystkim jako człowiek, który ma przekonanie, że nie jest przestępcą

— mówił w „ostatnim słowie” sam Nowak. W czwartek do sądu nie przyszedł.

Niniejsza sprawa zapoczątkowana została przez media, ale także przez przedstawicieli mediów została zakończona, gdyż to właśnie zeznania dziennikarzy były ostatnimi dowodami przeprowadzonymi przez sąd w tym postępowaniu, a które to dowody miały istotne znaczenie dla jego rozstrzygnięcia

— powiedziała przewodnicząca trzyosobowemu składowi sędziowskiemu sędzia Dorota Radlińska, odnosząc się do tego, że jeszcze w 2012 r. z pytaniem do ministra Nowaka o zegarek, którego nie ma w oświadczeniu majątkowym, zwrócił się dziennikarz tabloidu, a Nowak - nie udzieliwszy odpowiedzi - kontaktował się z naczelnym gazety, któremu miał obiecać, że skoryguje oświadczenie i prosić, by na razie nie pisać o sprawie.

Korekta oświadczenia Nowaka nastąpiła ponad rok później - już po wszczęciu postępowania przez prokuraturę. Zeznania dziennikarzy w tej sprawie sąd uznał za wiarygodne, a wyjaśnienia Nowaka twierdzącego, że o nic nie prosił i do niczego nie zobowiązywał się wobec tabloidu - sąd odrzucił jako niewiarygodną linię obrony.

Oskarżony był i jest posłem, premier wybrał go na ministra, pełnił odpowiedzialne funkcje. Wobec takich osób można oczekiwać podwyższonych standardów, a nie jedynie umiejętności czytania i pisania

— mówiła sędzia Radlińska, uzasadniając swój wyrok również cytatem z Władysława Bartoszewskiego:

Przecież posłowie nie są analfabetami. Umieją czytać i pisać.

Sąd dodał jeszcze:

nie ulega wątpliwości, że to od posłów, przedstawicieli władzy ustawodawczej wyznaczającej nakazy i zakazy w drodze ustaw, wymagać należy, aby rozumieli tworzenie przez siebie prawo, a tym bardziej - aby się do niego stosowali.

Sędzia przypomniała wyjaśnienia Nowaka, który twierdził, że zegarek to przedmiot osobisty, którego się nie wpisuje - jak mówił, nawet gdyby ten zegarek kosztował 400 tys. zł.

Również asystentka oskarżonego utwierdzała go w przekonaniu, że wszystko jest zgodne z prawem. Ale opinii prawników nie zamówili

— wskazała sędzia. Dodała też, że Nowak podpisując oświadczenie majątkowe, poświadczał też, że wypełnia je po zapoznaniu się z odpowiednimi przepisami prawa.

Niska świadomość prawna to jedno, ale logika faktów każe uznać, że oskarżony, nie wpisując zegarka do oświadczenia majątkowego, co najmniej godził się z możliwością popełnienia przestępstwa

— dodała. Sąd wskazał, że zarzucane Nowakowi przestępstwa popełnić można jedynie umyślnie - z zamiarem bezpośrednim bądź ewentualnym. Według sądu oskarżony dopuścił się przestępstw z zamiarem ewentualnym, czyli przewidując możliwość przestępstwa godził się na jego popełnienie - wyjaśnił sąd, zdaniem którego taką świadomość Nowak miał co najmniej, odkąd na sprawę zwrócił mu uwagę tabloid.

Odnosząc się do apelu Nowaka, który prosił, by osądzić go jako człowieka, a nie polityka, sędziowie odparli:

Sąd stosuje przepisy tego samego kodeksu karnego wobec człowieka, który jest politykiem, i wobec tego, który nim nie jest. Osądowi nie zostało poddane całe dorosłe życie oskarżonego, lecz to, co wskazano w akcie oskarżenia.

Wymierzoną karę łączną 20 tys. zł grzywny sąd uznał za „dolegliwą, będącą zasadnym obciążeniem”.

Wyrok jest nieprawomocny i obrońca nieobecnego w sądzie posła mec. Joanna Wojnicz już zapowiedziała, że „prawdopodobnie będzie apelacja”. Oskarżający posła prokurator Przemysław Nowak, który wnosił o taki wyrok, jaki właśnie zapadł, oświadczył mediom, że prokuratura uznaje wyrok za słuszny i nie będzie się od niego odwoływać.

Cała sprawa stała się głośna, gdy w 2013 r. napisał o niej tygodnik „Wprost” (po publikacji i wszczęciu przez prokuraturę postępowania sprawdzającego w tej sprawie Nowak złożył korektę oświadczenia). Okazało się też, że o zegarek Nowaka pytał w połowie 2012 r. „Super Express”, który jednak nie przygotował publikacji na ten temat. Naczelny gazety zeznawał, że Nowak prosił go wtedy, by na razie nie pisać artykułu, a on skoryguje oświadczenie. Nowak zaprzeczał, by cokolwiek obiecywał naczelnemu tabloidu.

Przedmiotowe postępowanie nie pozwoliło na jednoznaczne ustalenia ani daty zakupu zegarka ani też okoliczności samego zakupu. (…) Oskarżony nie potrafił tego w żaden sposób wytłumaczyć

— uzasadniała sędzia. Wskazała przy tym na inne elementy w zeznaniach Nowaka, których nie potrafił uzasadnił. Nie przyjęła też do wiadomości tłumaczenia, że Sławomir Nowak uznał zegarek za rzecz osobistą, której nie może ma obowiązku wpisać do zeznania podatkowego.

Nie sposób było uznać za logiczne uzasadnienia oskarżonego

— dodała.

CZYTAJ TAKŻE: Nowak przed sądem: prokurator chce uznania winy i 20 tys. zł grzywny. Sprawdź, jak tłumaczył się „Lolo Pindolo”!

mall / PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.