Bez inwokacji. Awans Szeremietiewa przypomina o klęsce knowań Komorowskiego. I niedostatku honoru

fot. You Tube
fot. You Tube

Ktoś nagle, pewnie z okazji nowych, wyborczych szat premier Kopacz i pospiesznych przebieranek jej dworu, przypomniał sobie o istnieniu Romualda Szeremietiewa i jego talentów.

Został pospiesznie powołany do Akademii Obrony Narodowej. To wymaga wspomnień czasu, gdy Bronisław Komorowski był ministrem obrony narodowej, a Romuald Szeremietiew wiceministrem. Rozpętano burzę oskarżającą Szeremietiewa o przekręty, zdradę tajemnic państwowych i czego tam jeszcze. Bronisław Komorowski był wtedy najgłówniejszym oskarżycielem. Zadeklarował, że nie wierzy w niewinność Szeremietiewa, ale gdyby został oczyszczony z zarzutów, to on, Bronisław Komorowski, wycofuje się dożywotnio z uprawiania polityki.

Jak wiadomo wszystko, co zarzucano Szeremietiewowi okazało się nieprawdą. Od ładnych kilku lat stąpa po ziemi, jako człowiek Bogu ducha winny. Kto zna go dłużej, wie, że jest wzorem rzetelności i uczciwości. Prezydent Komorowski nie zauważył tych cech wówczas, gdy z nim pracował. Nie zauważył też uniewinniających wyroków. Z polityki, choć głośno obiecywał, nie zrezygnował. Chyba nawet przeprosin nie było. Ot, taki pasztet po prezydencku…

CZYTAJ TEŻ: Prof. Szeremietiew: Wojna na Ukrainie wzmocniła postulat zorganizowania obywatelskiej obrony. NASZ WYWIAD

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.