Żurawski vel Grajewski: "Po propozycji ws. rozbioru Ukrainy należało się zbroić i ostrzegać przed Rosją, a nie działać w odwrotnym kierunku". NASZ WYWIAD

PAP/EPA
PAP/EPA

Radosław Sikorski ujawnił amerykańskiemu magazynowi „Politico”, że na początku 2008 r. Putin zaproponował Donaldowi Tuskowi udział w zbrojnym rozbiorze Ukrainy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Szokujące fakty ujawnione przez Sikorskiego: Putin oficjalnie zaproponował Tuskowi udział w rozbiorze Ukrainy!

Jednak polityka Tuska i Sikorskiego wobec Rosji nie zmieniła się aż do końca 2013 roku. Co mówi o polskich władzach ujawnienie informacji o propozycji napaści na sąsiednie państwo sześć lat po jej złożeniu rozmawiamy z politologiem dr. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim.

wPolityce.pl: Czy jest pan zaskoczony datą rosyjskiej propozycji?**

Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: Nie. To był już drugi rok intensywnych zbrojeń rosyjskich. To był też zwrot polityki polskiej, z początkiem 2008 roku. Wprawdzie jest jeszcze ważnym testem jakim była wojna gruzińska. Jest to o tyle ciekawe, że szczyt NATO w Bukareszcie był później – w kwietniu. Dosyć śmiała propozycja i tym gorzej dla Putina, bo odbiera mu to pewną racjonalność, czy chłód gracza, bo taki jego obraz mamy. Gdyby złożył tę propozycję pod koniec 2008 r., to miałby prawo sądzić, że sprawdził reakcje Zachodu na przykładzie odrzucenia Membership Plan dla Ukrainy i Gruzji na szczycie bukaresztańskim. To by oznaczało, że Putin jest skłonny do bardziej ryzykownej gry niż przypuszczaliśmy.

Nie wiem na ile jest wiarygodny Sikorski w tym co mówi. Trzeba pamiętać, że w listopadzie 2008 r. ogłosił w Waszyngtonie tzw. doktrynę Sikorskiego, czyli wezwał NATO do zadeklarowania, że w razie zastosowania scenariusza gruzińskiego wobec Ukrainy, Ukraina będzie broniona. Spotkał się z milczeniem wszystkich pozostałych członków Sojuszu, co w istocie było grą na korzyść dyplomacji rosyjskiej, bo zrobił rozpoznanie intencji Zachodu i Rosja nie musiała już sama tego robić.

W 2010 r. po katastrofie smoleńskiej rząd polski zrobił wszystko, aby to Rosja prowadziła śledztwo, a nie jakieś podmioty zachodnie. Dla rządu Donalda Tuska Rosja była więc wiarygodnym i racjonalnym partnerem. Jak to ocenić w kontekście propozycji rozbioru Ukrainy z 2008 r?

Jeśli informacja o propozycji, którą podał Sikorski jest prawdziwa, to stawia go to w absolutnie fatalnym świetle w zakresie zachowań rządu i dyplomacji pod jego kierownictwem. I to zarówno w roku 2009, gdy pisał o demokratyzacji Rosji, czy ten słynny artykuł o rezygnacji z polityki jagiellońskiej, jak i zachowanie po katastrofie smoleńskiej z demonstracyjnym zwrotem ku Rosji, której nie należało ufać z wielu powodów. Zwłaszcza po takiej propozycji z 2008 r. należało się zbroić i ostrzegać przed Rosją, a nie działać w odwrotnym kierunku. To wybitnie obciążające Sikorskiego jako szefa dyplomacji, jak i rząd Platformy Obywatelskiej.

W marcu obecnego roku Duma rosyjska, jej wiceprzewodniczący Władimir Żyrinowski wysłał pismo do polskiego MSZ z oficjalną propozycję rozbioru Ukrainy. Wówczas wielu uznało Żyrinowskiego za wariata politycznego. Dziś, w kontekście propozycji Putina z 2008 r. wychodzi na to, że Rosja jest nadal w latach 30. XX wieku, a może nawet jeszcze w XIX wieku…

Nie, myślę, że to zbytnie uproszczenie. Myślę, że rzecz wygląda inaczej. Żyrinowski cieszy się złą sławą, w związku z tym państwo rosyjskie zawsze może posłużyć się nim, a przecież on zawsze był wiernym wykonawcą poleceń Kremla. Trzeba podkreślić, że propozycja Żyrinowskiego została wysłana na oficjalnych drukach Dumy, a więc wspierało tę akcję państwo rosyjskie. Tak więc Żyrinowski wziął udział w grze, w której celem był nie rozbiór Ukrainy, bo co by nie powiedzieć o dyplomacji rosyjskiej, to na pewno nie jest naiwna i na pewno nie spodziewała się pozytywnej odpowiedzi Polski, Rumunii i Węgier na tę propozycję. To było wymierzone na osłabienie woli oporu Ukraińców i skłócenia ich z Polakami, Rumunami i Węgrami. Wzbudzono nieufność na kierunku rumuńskim i węgierskim, bo odpowiedzi na propozycję dumy przyszły późno. Polska odpowiedziała jeszcze tego samego dnia. Grzecznie, moim zdaniem odpowiedź powinna być ostrzejsza, ale jednak Ukraińcy dostrzegli – a byłem wówczas w Kijowie, że odpowiedź z Warszawy wyszła jeszcze tego samego dnia. Rosyjska propaganda poprzez swoich agentów wpływu w Polsce stara się ukazać Ukraińców jako banderowców dyszących żądz ponownego przelania polskiej krwi. Zaś przez swoich agentów wpływu na Ukrainie przedstawia Polaków, Rumunów i Węgrów jako potencjalnych uczestników rozbioru Ukrainy. Jeśli Rosja chce coś podbić, to nie w intencji, aby się tym dzielić. Co najwyżej chce dzielić narody, mające być przedmiotem ekspansji rosyjskiej.

Czyli można przyjąć, że słowa Sikorskiego zacytowane przez amerykański magazyn wpisują się w tę akcję osaczania Ukrainy przez Moskwę.

Tak, to prawda. Zatajenie tej informacji wobec państwa, które ma być przedmiotem spisku, a rozumiem, że ta informacja była zatajona od 2008 roku, jest oczywiście aktem nieprzyjaznym wobec Ukrainy. Ujawnienie teraz - jest wzbudzaniem nieufności co do rzeczywistych intencji Polski, rządzonej przecież wciąż przez tę samą partię. Jest potwierdzeniem, że przez te wszystkie lata Polska uznawała Rosję a nie Ukrainę za ważniejszego partnera i gotowa była nadal rozmawiać z Rosją, mimo że otrzymywała takie drastyczne propozycje, zamiast ostrzegać Ukraińców o intencjach Rosji.

No tak, Ukraińcy z łatwością powiążą fakty: po propozycji z 2008 r. rozbioru Ukrainy, następuje „polityka miłości” Warszawy wobec Moskwy.

Tak, połączą fakty. I nie wiem dlaczego Sikorski dziś to ujawnił. Jest na marginesie bieżącej polityki zagranicznej, no ale jest wciąż w tej samej formacji politycznej, która nadal rządzi. Mamy więc parę znaków zapytania: wiarygodność tej informacji, czy poinformowano Ukraińców w 2008 r., no i dlaczego teraz to wypłynęło?

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.