Uwaga na zakręty! W polityce zagranicznej zaczynamy być śmieszni

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Polska polityka zagraniczna prowadzona przez koalicję PO - PSL jako żywo przypomina przygodę premier Kopacz na berlińskim czerwonym dywanie.

Nie wie dokąd zmierza, po co przybyła do niemieckiej stolicy, wie natomiast, że musi zaprezentować się przed kamerami telewizyjnymi. Tak było w Berlinie, gdzie szefowa rządu III RP nie była w stanie ujawnić swojej politycznej klasy, bo skąd miałaby ją mieć. Z Sejmu, w którym czuła się jak na własnym folwarku? A poza tym podczas eskapady Ewy Kopacz na berlińskim wybiegu oprócz kamer TVN 24 były kamery niemieckie, a w Niemczech jak wiadomo - Ordnung muss sein. Na dodatek bez cenzury, w Polsce taki numer by nie przeszedł. Dywan podążałby w wybranym przez panią premier kierunku, a kanclerz Merkel niosłaby ją na rękach, z powodu tej „chemii”, która łączy obie przywódczynie. W dobie rewolucji elektronicznej nie takie obrazki da się zmajstrować.

Oczywiście premier Kopacz powalczy o interesy naszego kraju, zawetuje pakiet klimatyczny i zażąda twardo oraz stanowczo bilionowych reparacji od Niemiec. Polacy będą bogaci i szczęśliwi, a Niemcy gremialnie przyjadą do naszego kraju w poszukiwaniu pracy, w charakterze taniej siły roboczej. Dzięki premier Kopacz nie będziemy płacić drożej za energię elektryczną, ale jaka to różnica, wszak prąd drożeje nieustannie i to bez pakietu klimatycznego.

Swoją funkcję ministra spraw zagranicznych zainaugurował Grzegorz Schetyna. Pojechał tu i tam, pojedzie tam i tu. I będzie prowadził rozmowy. Ale nie tam gdzie powinien i o nie tym, o czym powinien. Świadczy o tym pogarda, z jaką polską politykę zagraniczną obdarzają media rosyjskie. I nie tylko dlatego, że Polska, a zwłaszcza Polacy jako naród stanęli po stronie Ukrainy. III RP nie jest partnerem ani dla europejskich mocarstw, ani dla USA ani dla Rosji. I, co najgorsze, również dla Ukrainy. Zaczynamy być też śmieszni, czego dowodem wizyta Wałęsy w Kijowie, gdzie groził Rosji: „pierwszy stanę do boju”!

Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby opinia o naszym kraju pomieszczona na łamach prokremlowskiej „Rossijskoj Gaziety” - „Polska grozi Rosji, piejąc jak kogut” nie odnosiła się do wstrząsających wypowiedzi naszego byłego wodza „Solidarności”. To co można przeczytać w tej gazecie nie jest dalekie od prawdy. Rosjanie mówią wprost to, czego publicznie nie powie żaden zachodni dyplomata, choć tak myśli. Schetyna zagroził Rosji, że jeśli konflikt na Ukrainie będzie trwał, to sankcje mogą być zaostrzone. Myślałby kto, że nasz szef MSZ -u ma na to jakiś wpływ. Moskiewska gazeta napisała co następuje:

Gdyby polskiemu ministrowi wydawało się, że UE i USA rzeczywiście zwracają uwagę na polskie inicjatywy i jego wystąpienie, to można podejrzewać „manię wielkości” u Schetyny.

Komentator gazety kpi też z zapowiedzi o powrocie Warszawy do udziału w rozmowach dotyczących konfliktu na Ukrainie.

Nikt do tych rozmów Polski nie zaprasza, bo pozostaje ubogim krewnym.

Takie samo zdanie ma Bruksela, rządy krajów bałtyckich i władze Ukrainy. Na Polskę nikt nie liczy. I nikt się z nią nie liczy. Mamy taką politykę zagraniczną, na jaką zasłużyliśmy.

Radek Sikorski spoglądał na wschodnią Europę z góry, z lekceważeniem. Ale przynajmniej było wesoło, bo robił łaskę Stanom Zjednoczonym, a od czasu do czasu był dowcipny, jak np. opowiadając kawał o przodku Obamy, który zjadł polskiego misjonarza. Schetyna nie jest dowcipny, on jest nijaki więc jego polityka zagraniczna jest i będzie nijaka.

A może o to chodzi, zwłaszcza naszym zachodnim partnerom. Kreml szanuje przeciwnika, który twardo broni swoich racji, z niedowierzaniem reaguje na słowa przyjaźni i kpi z niezdecydowanych, tchórzliwych i niesprawnych rządów. A co o nas myśli, świadczy domaganie się zbudowania pomnika ku czci bolszewickich żołnierzy, uczestników wojny warszawskiej w 1920 roku, rzekomo zamęczonych w polskich obozach koncentracyjnych i jawny sprzeciw wobec planów przeniesienia pomników sowieckich wyzwolicieli na cmentarze, tam gdzie ich miejsce. I co na to Ewa Kopacz i Grzegorz Schetyna? Oni potykają się na czerwonym dywanie historii. Uwaga na zakręty!

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych