"Miota nami histeryczny patriotyzm!" Stuhr zapowiada film, który uderzy w "kręgi kościelne i prawicowe"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT
YT

Jak to możliwe, by minister spraw wewnętrznych dał się podsłuchać? Znów Piszczyk. Muszą się nieźle z tego śmiać w Europie

— żartuje Jerzy Stuhr, odnosząc się do kwestii afery taśmowej.

Aktor w rozmowie z „Wprost” mówi jednak o swoim najnowszym filmie pt. „Obywatel”, który w listopadzie pojawia się w kinach. Jak mówi - spodziewa się, że po premierze rzucą się na niego kręgi kościelne i prawicowe.

Jak się na mnie rzucą kręgi kościelne czy prawicowi dziennikarze, to ja sobie takie wytłumaczenie przygotowałem: dzięki temu filmowi widz może poznać sześć prawd wiary

— mówi.

Stuhra niepokoi zwłaszcza to, jak widzowie odbiorą wizerunek Kościoła.

Wcześniejsza wersja scenariusza była znacznie ostrzejsza. Zrezygnowałem z pewnej sceny, choć wielu mnie przekonywało, że powinna się tam znaleźć. Wiemy przecież, z jakimi problemami boryka się ta instytucja

— urywa.

U dodaje:

Ja nie jestem człowiekiem Kościoła. Jestem wierzący, ale nie mam poczucia wspólnoty

— przekonuje.

Aktora męczy też polskie społeczeństwo i to, co się dzieje w naszym kraju.

Proszę pana, tam jest kiosk i tam kupiłem książeczkę „Kto jest Żydem w Polsce”. Ja sobie z tej książki wszystko przepisałem. Kupiłem ją nie pod kościołem w Wólce Dolnej, nie wyciągnięto jej spod lady, ale tu, w centrum Warszawy, przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Pięknej. Przeczytałem tam nie tylko, jak rozpoznać Żyda, ale też dowiedziałem się, że moje prawdziwe nazwisko to Jozef Fajngold, a nie Jerzy Stuhr

— opowiada.

Reżyser tłumaczy również, jak rozumie tzw. polską mentalność.

Miota nami histeryczny patriotyzm, ale gdzieś zawsze mamy jakieś szczęście. (…) Jedna z pań po kolaudacji powiedziała mi, że to film o tym, jak nie możemy się wyzwolić z Piszczyka w sobie. My, Polacy, to dobrze rozumiemy. Wiemy, o co chodzi – o konglomerat kompleksów, które w nas siedzą, i jakiegoś niebywałego szczęścia, ale nie do końca, bo zawsze są jakieś niedoróby. Po prostu Legia Warszawa

— czytamy.

Nie zabrakło również wątku filmu Antoniego Krauzego pt. „Smoleńsk”. Przypomnijmy - Stuhr jest liderem ekspertów w PISF, który decyduje o ocenie i dofinansowaniu filmów.

Zanim zaczęliśmy dyskutować o dofinansowaniu „Smoleńska”, wpłynął do PISF list domagający się mojego wykluczenia z jury, ponieważ w radiowym wywiadzie miałem powiedzieć, że nie zagrałbym w tym filmie. Ściągnięto i odsłuchano moją wypowiedź i okazało się, że została ona okrojona o słówko „gdyby”. Bo ja powiedziałem, że gdyby pan Antoni Krauze, którego ceniłem i u którego grałem, zaproponował mi film sfałszowany i nihilistyczny, tobym w nim nie zagrał

— zaznacza.

Zapewnia jednak, że PISF raz jeszcze rozpatrzy scenariusz „Smoleńska”, choć sam Stuhr nie ukrywa, że jest sceptyczny do kręcenia filmów odnoszących się do bieżących wydarzeń.

Czytaj także:

Jerzy Stuhr: „Polacy mają skłonność do histerycznego patriotyzmu”

lw, „Wprost”

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych