Waszczykowski: To rząd Tuska spartaczył sprawę tarczy antyrakietowej. NASZ WYWIAD

YT/Republika
YT/Republika

wPolityce.pl: Portale internetowe obiegła wiadomość, że w czasie rozmowy z Dominiką Wielowieyską zezłoszczony przerwał Pan wywiad w TOK FM i wyszedł ze studia. Co spowodowało taką Pana reakcję?

Witold Waszczykowski: Zacznijmy od początku… W mediach wciąż roztrząsane jest kłamliwe stanowisko rządu dotyczące tarczy antyrakietowej. Zajmowałem się tą sprawą długi czas, byłem negocjatorem w tej sprawie. Na początku lipca 2008 roku przywiozłem gotowe porozumienie dotyczące budowy w Polsce bazy antyrakietowej. Mieli ją zbudować Amerykanie za ok. pół miliarda dolarów. Polska dzięki temu miała zostać objęta ochroną antyrakietową przez system USA. 4 lipca 2008 roku premier Tusk porozumienie jednak odrzucił, uznając, że ono nie zawiera dla Polaków odpowiednich zapisów. Po miesiącu rząd Polski wrócił do rozmów z USA. W czasie trwającej wojny Rosji z Gruzją Warszawa podpisała porozumienie z Amerykanami, jednak rząd nigdy go nie ratyfikował. Ono nie weszło więc w życie, a pamiętnego września 2009 roku strona amerykańska zrezygnowała z tarczy, proponując jej nową wersję.

Jednak te zapowiedzi są mało realne, mowa bowiem o budowie antyrakiet w 2018 roku, gdy Obama nie będzie już prezydentem, a poza tym te antyrakiety mają służyć jedynie do ochrony Europy, ta baza nie będzie elementem systemu obrony USA, co powoduje, że Amerykanie nie będą mieli interesu, by tę bazę postawić, ani by jej bronić. To, co wynegocjowaliśmy wcześniej - mianowicie, że baza jest elementem obrony amerykańskiej, więc USA będzie chciała jej bronić, w nowym porozumieniu się nie znajduje.

Jak ten wywód łączy się z audycją w TOK FM?

Tłumaczę to, co się działo, wielu mediom i dziennikarzom. Napisałem to w kilku analizach. Jednak w skrajnie prorządowej stacji radiowej, jaką jest TOK FM, nie chcą tego przyjąć do wiadomości. Ciągle lansuje się tam tezę, że to Amerykanie odrzucili porozumienie ws. tarczy. Uznałem więc, że nie mam już więcej cierpliwości i skończyłem wcześniej rozmowę. Były też i inne błędy, których nie mam już cierpliwości prostować. Dziennikarka powtarzała błędy dotyczące Partnerstwa Wschodniego, błędne oceny polskiej polityki wobec Rosji, która była skrajnie prorosyjska. W tym radiu wszelkie argumenty są jednak odrzucane, bierze się jednostronnie stronę rządu.

I dlatego zdecydował się Pan na taką demonstrację? Sądzi Pan, że ona może odnieść skutek?

Nie wyolbrzymiajmy tego, co się stało. Ja po prostu wyszedłem ze studia około minutę przed końcem rozmowy. Uznałem, że nie ma sensu kontynuować spotkania. To nie było demonstracyjne wyjście. Uznałem, że trudno dyskutować z dziennikarką, która zaprasza gości, a potem uważa, że ona i tak wie lepiej… Szczególnie, że mowa było o specjalistycznych sprawach, w które byłym osobiście zaangażowany. Pracowałem ponad 20 lat w MSZ, znam te problemy z praktyki. Trudno mi kontynuować rozmowę z dziennikarką, która uważa, że wie lepiej, co się działo. I jeszcze mi podsuwa „Gazetę Wyborczą”, żebym sobie poczytał jak to było… To sytuacja absurdalna.

Zapewne i dla ostatniej wypowiedzi Radosława Sikorskiego w TOK FM znaleziono by jakieś wytłumaczenie… Szef MSZ mówił: „Prawdopodobieństwo rosyjskiej interwencji wojskowej we wschodniej Ukrainie zmniejszyło się po tym, jak Moskwa zdecydowała się wysłać do Donbasu konwój z pomocą humanitarną pod egidą Czerwonego Krzyża”. Zgadza się Pan z tym?

Konwój został wysłany bez porozumienia z Czerwonym Krzyżem, niezgodnie również z konwencjami międzynarodowymi, które określają charakter i sposób udzielania pomocy humanitarnej. Ten konwój to kolejna próba interwencji Rosji na Ukrainie. Takie interwencje mieliśmy już na Krymie, mieliśmy tam siły Specnazu, mieliśmy aktywność rosyjskich żołnierzy, którzy dowodzą rebelią na wschodniej Ukrainie. I teraz mamy kolejną próbę zdestabilizowania sytuacji na Wschodzie. Jedzie tam ogromna kolumna ciężarówek, które nie wiadomo co wiozą.

Media pokazywały jedzenie, picie, środki czystości…

Poza materiałem w telewizji propagandowej nie wiemy jednak nic. Dziennikarzom pokazano kilka samochodów, ale co z pozostałymi setkami TiRów? Tego nie wiemy. To kolejna próba zdestabilizowania sytuacji na Ukrainę. Minister Sikorski dramatycznie myli się w ocenach.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.