PÓŁ PORCJI MAZURKA. Kandydatem na prezydenta Warszawy powinien być Jan Ołdakowski. Wygrałoby nie tylko PiS, wygrałoby miasto

Fot. Andrzej Wiktor
Fot. Andrzej Wiktor

Niedawno zaczepił mnie pewien celebryta, uwielbiana gwiazda kabaretu i dopytywał czemu właściwie Ołdakowski nie kandyduje? Bo on by go poparł. Co tam on, wszyscy których zna wsparliby Ołdakowskiego. I cóż miałem mu powiedzieć?

To kandydatura oczywista: facet jeszcze młody, 42-letni, ale już doświadczony. Był posłem i warszawskim radnym, szefem rady dzielnicy – nikt mu nie powie, że nie zna się na samorządzie i nie wie co to wielka polityka. Nie ma drugiego takiego, kto byłby dyrektorem departamentu w ministerstwie, a zaraz potem prowadził najmodniejszy w Warszawie, awangardowy klub dla młodzieży. A Ołdakowski to robił.

Muzeum Powstania Warszawskiego, które zbudował na wariackich papierach i w wariackim tempie, nauczyło go gromadzić wokół siebie kapitalnych ludzi, jednać ich, współpracować z nimi. Jeśli to nie jest kompetencja godna prezydenta miasta, to co nią jest?

W poszukiwaniu pomysłów na muzeum zjechał pół świata, ale z peregrynacji tych nie przywoził porcelanowych słoników czy pamiątkowych kubków, a setki pomysłów. Przywoził je i próbował przerobić na stołeczny grunt. Jakże to odmienne od doświadczenia Hanny Gronkiewicz-Waltz, która co prawda przez trzy lata mieszkała w Londynie, ale nie nauczyła się tam niczego – nie próbuje nas uchronić przed brytyjskimi błędami, nie potrafi przeszczepić tamtejszych sukcesów. Po prostu nic z tego nie zrozumiała i już nie zrozumie.

Śmiem twierdzić, że Ołdakowski rozumie i to więcej, niż by się wielu wydawało, bo to naprawdę inteligentny i przenikliwy człowiek. Jako dyrektor dusi się w muzealnym gorsecie, pomysłów ma tyle, że starczyłoby na całe miasto. Stąd powołanie Instytutu Starzyńskiego, stąd festiwale nawiązujące do Warszawy lat 60., a nie do powstania. Facet potrafi zarządzać dużą instytucją, odpowiadać za wielomilionowy budżet – gdzie są inni tacy politycy?

Wyobrażacie sobie państwo debatę Gronkiewicz – Ołdakowski? Przecież on by HGW rozniósł. I zrobiłby to jak to on, z uśmiechem, kulturalnie, grzecznie. A potem by posprzątał.

Bo Ołdakowski nie miałby tu konkurencji. Tworząc i kierując przez dekadę muzeum, udowodnił warszawiakom, że naprawdę jest ponad politycznymi podziałami. Owszem, ma twardy kręgosłup, ale i otwartą głowę. Kupiliby go bez trudu i warszawiacy od pokoleń, i szukający swej tożsamości mieszkańcy Ursynowa czy Miasteczka Wilanów, i starsi państwo, których ująłby prezencją grzecznego chłopca w garniturze, i młodziaki zafascynowani jego odjechanymi pomysłami.

I żeby było jasne, kandydat PiS Jacek Sasin budzi moją instynktowną sympatię. Być może nawet jest urodzonym prezydentem Warszawy i rządząc nią udowodniłby, że niesłuszne są podejrzenia, iż prochu to on nie wymyśli. Cóż z tego, skoro nigdy się o tym nie przekonamy?

Sasin prezydentem nie zostanie. A Ołdakowski tak. Jeszcze nie teraz, ale będzie nim. Wspomnicie moje słowa.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jan Ołdakowski dla wPolityce.pl: „Pamięć o historii może dawać pozytywną energię. To wspaniałe!” NASZ WYWIAD

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych